Start-up w trakcie kampanii crowdfundingowej.
Start-up w trakcie kampanii crowdfundingowej. Youtube
Reklama.
Trudno pozyskać biznesowe finansowanie na polskich portalach crowdfundingowych – tłumaczą w rozmowie z INN:Poland twórcy portali Polak Potrafi i Wspieram To. Lepiej zrobić to na takich globalnych platformach jak Kickstarter i Indiegogo.
Niepogoda dla bogaczy
Jeśli chcemy zrealizować nasz projekt biznesowy lub start-up, warto odwiedzić portale, które wprowadziły nowy, stricte biznesowy rodzaj zbierania funduszy, tak zwany crowdfunding equity, czyli udziałowy. W zamian za wsparcie, inwestorzy otrzymują udziały w firmie i mają realny wpływ na to, jak przedsiębiorstwo będzie się rozwijać.
Problemem jest jednak znikome zainteresowanie ze strony Polaków. Przykładowo, na portalu Bees Fund 100 proc. udało się zebrać browarowi Inne Beczki oraz projektowi finansowemu InPay. Tak, tylko dwa przedsięwzięcia zdołały zrealizować założone przez siebie cele.
Marcin Galicki, założyciel Wspieram To, tłumaczy, że ten model biznesowy jest jeszcze zbyt egzotyczny na nasz kraj. – Crowdfunding equity istnieje na Zachodzie już od kilku lat, a u nas dopiero raczkuje – mówi. – Ten system jest skomplikowany pod względem prawnym. Na razie jest marginesem, jeśli chodzi o takie zbieranie funduszy – podkreśla.
Nie lepiej sytuacja wygląda na polskich serwisach Crowd Angels czy Crowd Cube. O ich "popularności" świadczy fakt, że na pierwszym w tej chwili trwa tylko jedna kampania crowdfundingowa. W przypadku drugiego – ani jedna. Dla porównania, na amerykańskim serwisie Angel List zainwestowano już łącznie 330 milionów dolarów w 920 start-up'ów.

Crowdfunding dla opornych

Jakub Sobczak, założyciel Polak Potrafi podkreśla, że konieczna jest deregulacja tego rodzaju finansowania. – Na razie można zebrać w ten sposób maksymalnie 100 tys. euro. Dla którego start-up'u to wystarczający kapitał początkowy? – pyta. – Jeśli taki system ma się u nas rozwinąć, trzeba zliberalizować prawo. Inaczej będziemy mieli tylko chlubne, ale pojedyncze przypadki – konkluduje.
Zrób planszówkę albo nagraj płytę
Co jest w takim razie najbardziej popularne w polskiej sferze crowdfundingu? Gry planszowe. Galicki przyznaje, że to właśnie twórcy gier bez prądu odnoszą największe sukcesu podczas zbiórek – łącznie na poczet takich produkcji wpłacono prawie 900 tysięcy złotych w 2015 roku. Ich popularność wynika z bardzo silnie zgranej społeczności, która wspiera się nawzajem – niektórzy „darczyńcy” przechodzą potem na drugą stronę barykady, zachęceni popularnością takich kampanii.
Podobnie sytuacja ma się z serwisem Polak Potrafi, starszym bratem powstałego w 2013 roku Wspieram To. Przez ten powstały w 2011 roku portal zrealizowano już 2397 projektów. U nich jednak największą popularnością cieszą się wszelkie zbiórki na cele muzyczne. Sobczak tłumaczy, że ich sukces to przede wszystkim zbudowanie społeczności wokół siebie.
– U nas projekty robią muzycy, którzy nie chcą grać do kotleta, bo wiedzą, że to droga donikąd. Są u nas, bo wchodzą w dialog z tymi którzy ich wspierają – mówi. – To jest właśnie idea crowdfundingu – nie koncert życzeń i „zrealizujcie moje marzenie”, ale „zróbmy to razem”- mówi.
logo
Stoisko Polak Potrafi na targach Poznań Game Arena w 2014 roku. Od tamtego czasu liczba zgłaszanych i realizowanych projektów stale wzrasta, twierdzi założyciel serwisu. Wikipedia
A może działać globalnie?
Można też zrobić jak twórcy Superhot i zacząć realizować swoją kampanię za granicą. Do tego możemy wykorzystać dwa najpopularniejsze serwisy crowdfundingowe na świecie – Kickstarter i Indiegogo. Oba jednak mają swoje wady i zalety.
Pierwszy jest przede wszystkim bardziej wiarygodny i zapewnia odpowiednią obsługę prawną, ale projekty można zarejestrować tylko w wybranych krajach – Polska się do nich nie zalicza. Drugi natomiast jest dostępny dla każdego kraju z systemem PayPal i oferuje Flexible Funding – po polsku nazywany „bierzesz, ile zbierzesz”.
Oznacza to, że jeśli nie osiągniesz celu swojej zbiórki, i tak zatrzymujesz całą kwotę, jaką zebrałeś. Dla Sobczaka to mało wiarygodny system, bo może prowadzić do malwersacji. – Powiedzmy, że potrzebujesz 10 tysięcy złotych na wydanie płyty, a zbierzesz tysiąc. Wiadomo, że za tę kwotę nic nie zrobisz, więc równie dobrze możesz je wydać na swoje zachcianki – argumentuje.
Założmy, że chcemy poprowadzić swoją kampanię globalnie i wybieramy Kickstarter. Jak możemy ją zarejestrować? Na przykład przez serwis Indie Designers. Twórcy tej polskiej strony mają zarejestrowaną firmę w USA, przez którą przepuszczają polskie projekty i pomagają przeprowadzić ich kampanię. Pobierają za to stałą opłatę, jako pośrednik.
Maciej Młynek, jeden z założycieli serwisu, tłumaczy, że do kampanii w serwisie trzeba się przygotować zupełnie inaczej niż na polskie warunki. – Dobrze przedstawić taki projekt najpierw na rodzimych serwisach i potraktować to jak papierek lakmusowy – tłumaczy. – Jeśli chcemy, by nasza kampania udała się na Kickstarterze czy Indiegogo, musimy zeskalować ten biznes globalnie, inaczej przejdzie bez echa. Nie ma sensu robić czegoś o lokalnym zasięgu – konkluduje.
Zgadza się z nim Sobczak. Jego zdaniem, największe porażki na światowych serwisach crowdfundingowych wynikały właśnie z nieprzygotowania się pomysłodawców do sporego odzewu. Czasem zbyt duże ambicje przysłaniają możliwości przerobowe ludzi, którzy potem są przytłoczeni wynikami, podkreśla.
Cyfrowy mecenat
Zawsze możemy jeszcze znaleźć patrona. Od tego jest zagraniczny Patreon lub jego polska wersja, Patronite. Na tych serwisach zamiast jednej wpłaty otrzymujemy miesięczną „pensję”, na którą składają się datki od ludzi zainteresowanych naszą pracą.
No właśnie, te serwisy są dla multimedialnych twórców – youtuberów, rysowników, muzyków, filmowców czy deweloperów gier, którzy regularnie wypuszczają do sieci swoje dzieła. W zamian za wsparcie, otrzymujemy od nich dostęp do ekskluzywnych materiałów.
Najlepsi potrafią otrzymać miesięcznie na Patreon nawet 140 tys złotych. Krzysztof Gonciarz, najpopularniejszy twórca na Patronite, otrzymuje prawie 30 tys. złotych na miesiąc. Tyle, że to już jest praca i główne źródłu utrzymania takich twórców – zamiast jednorazowej akcji, muszą oni wypełniać i realizować cele założone na swojej stronie regularnie.
Jak widać, zbieranie funduszy nie jest trudne od strony zaplecza społecznego. Problem jest inny – musimy zastanowić się, ile możemy poświęcić czasu na kampanię i czy chcemy poprowadzić ją w naszym kraju czy globalnie.

Napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl