Młoda firma twierdzi, że wyśle kapsułę na Księżyc za 3 mln. Start-upy czarują rzeczywistość
Rafał Badowski
08 lipca 2016, 13:17·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 lipca 2016, 13:17Tę historię można by opowiadać wnukom. 25-latek z Bielska-Białej założył firmę i już po dwóch tygodniach zawarł 30 tys. transakcji (każda warta 1 dol) w Apple Store, sprzedał 1 proc. akcji firmy za 250 tys. zł. Z taką właśnie historią wkroczył do polskich mediów Patryk Gajda, szef Shoot Capsule.
Polski
start-up chce wyslać w kosmos kapsułę, dzięki której każdy z nas będzie miał możliwość zostawienia po sobie śladu na Księżycu. Każdy, kto wykupi pakiet usług, będzie mógł wysłać poza orbitę ziemską własne zdjęcia, pliki tekstowe, materiały wideo.
Kapsuła ma zostać wysłana w rakiecie, której budowę Shoot Capsule zleci firmie
kosmicznej. Zdjęcia, filmy i inne pliki można wysyłać przez stronę shootcapsule.com lub aplikację dostępną w sklepie AppStore. Misja ma zostać przeprowadzona na przełomie 2017 i 2018 roku.
Gajda podzielił się z nami działającymi na wyobraźnię liczbami. Powiedział nam, że swoje zdjęcia czy pliki wideo w przeciągu dwóch tygodni istnienia firmy, do 8 czerwca, zdecydowało się już wysłać na
Księżyc... 30 tys. osób. Mieli wykupywać oni w AppStore głównie najtańszy pakiet, który kosztuje dolara, a który pozwala na wysłanie danych o wielkości 10 MB.
W głównej mierze sfinansowanie budowy kapsuły (3 miliony dolarów!) ma pochodzić właśnie z wykupionych przez internautów pakietów. Rakietę miałby zbudować jeden z gigantów kosmicznych, SpaceX – założycielem jest
Elon Musk. Drugim kandydatem jest Blue Origin, której właścicielem jest Jeff Bezos. Nazwiska z absolutnej pierwszej ligi. Gajda mówił nam o listach intencyjnych wysłanych do tych firm, jeden według jego informacji miał się spotkać z bardzo pozytywnym odbiorem.
Gdyby rakiety nie udało się zbudować, kapsuła ma zostać wystrzelona przez jedną z misji kosmicznych, która poleci na Księżyc na przełomie 2017 i 2018 roku, mówił nam Gajda. To koszt 30 tys. dolarów, twierdził Gajda.
Twórca ShootCapsule twierdzi, że szanse na powodzenie projektu są ogromne. Kim jest ten wizjoner? Mówi, że to jego pierwsza firma. Studiował ekonomię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale – jak przyznał w rozmowie z INN:Poland – rzucił studia, bo go znudziły. Wcześniej próbował swoich sił w pośredniczeniu przy sprzedaży cukru. Bezskutecznie.
Przecierając oczy ze zdumienia, postanowiliśmy sięgnąć po opinie ekspertów z branży. Zapytaliśmy
naukowca i przedsiębiorcę działającego w polskim sektorze kosmicznym, czy pomysł Shoot Capsule wydaje mu się realny do przeprowadzania. – Generalnie zbudowanie rakiety(zaprojektowanie, przetestowanie, budowa infrastruktury naziemnej), która będzie w stanie polecieć w kierunku Księżyca za 3 miliony dolarów, to nierealna sprawa. Najtańsza istniejąca rakieta, która jest w stanie wysłać pewną masę na Ksieżyc to ukraiński Dniepr za przynajmniej kilkanaście milionów dolarów – mówi nam anonimowo przedsiębiorca.
– Do tego dojdzie koszt misji – trzeba mieć dobre stanowisko kontroli z odpowiednim sprzętem do komunikacji w trakcie lotu poza otoczenie
Ziemi. Jeff Bezos buduje rakietę suborbitalną, która nie poleci nawet na niską orbitę okołoziemską! Jeśli ktoś tego nie jest świadomy, to w całości dyskwalifikuje ten projekt – kontynuuje nasz rozmówca.
– W 2017/2018 roku może nastąpią jakieś misje w ramach
Google Lunar X Prize, ale to są malutkie lądowniki i zupełnie inaczej projektowane. Na ich pokładzie nie ma miejsca pewnie na dodatkowy sprzęt i pewnie i tak większość nie da rady z uwagi na potężne koszty startu oraz brak jakichkolwiek testów – mówi.
– Za 30 tysięcy dolarów dziś "cudem" może się znajdzie miejsce na mały ładunek dla rakiety lecącej na niską orbitę okołoziemską. To jest naprawdę daleko od Księżyca – dodaje.
Zapytaliśmy Patryka Gajdę 8 czerwca, czy mógłby przesłać nam dowody liczby wykupionych pakietów za pośrednictwem AppStore czy strony internetowej Shoot Capsule. Gajda zgodził się na to, ale potem zastrzegł, że musi poczekać do końca miesiąca, gdyż tylko wtedy będzie mógł wygenerować raport z AppStore.
Gdy zadzwoniliśmy do Gajdy kilka dni temu z prośbą o obiecane raporty, powiedział, że ma raporty, ale ich nie prześle, ponadto już tekstu o ShootCapsule nie chce, bo kieruje swoje działania na
Stany Zjednoczone i zaprzestaje działań w polskich mediach. Powiedział nam o owocnym spotkaniu i rozpoczętej współpracy z firmą Intel, na której się obecnie koncentruje.
Gajda twierdził też w rozmowie z nami, że 1 proc. akcji firmy jeden z inwestorów kupił za 250 tys. zł. Łącznie inwestorów według jego informacji miało być kilkunastu, mieli wykupić 49 procent akcji Shoot Capsule. Jeden z jego współpracowników powiedział nam, że płacą oni podobne pieniądze za akcje firmy.
Spytaliśmy Gajdę, czy moglibyśmy dostać potwierdzenie tej informacji. Tak jak w przypadku wykupu pakietów, Gajda twierdził, że oczywiście, podeśle skan umowy notarialnej, mającej świadczyć o rzeczywistym wykupie 1 proc. akcji za ćwierć miliona złotych. Potwierdzenia wpłat ze strony innych inwestorów obiecywał nam również współpracownik Gajdy. Do dziś nie doczekaliśmy się żadnego dokumentu z Shoot Capsule.
Patryk Gajda twierdził także w czerwcu, że w polskich mediach ukazało się już kilka tekstów o Shoot Capsule, ale nie śledził dokładnie, gdzie. Zanegowała to jedna z jego współpracowniczek w korespondencji z Inn:Poland, pisząc, że „Patryk wprowadził Pana w błąd”. I że na tamten moment jedynym tekstem o Shoot Capsule był sponsorowany artykuł w jednym z dużych polskich portali internetowych.
Już po naszej rozmowie z Patrykiem Gajdą ukazał się tekst o Shoot Capsule w Pulsie Biznesu, gdzie nie ma żadnych informacji, których nam udzielał o liczbie wykupień pakietów i danych dotyczących inwestycji w Shoot Capsule. Gajda poprzestaje w nim na enigmatycznym stwierdzeniu, że „zainteresowanie naszym projektem jest bardzo duże”.
Dlaczego o tym piszemy? Nie twierdzimy, że nie urzekł nas pomysł Gajdy, który sam siebie określa wizjonerem. Nie chcemy być pesymistami i twierdzić, że misja skazana jest na niepowodzenie. Nie podoba nam się natomiast narracja, w którą wpada coraz więcej start-upów. Chodzi przede wszystkim o podawanie liczb, których w żaden sposób nie są w stanie potwierdzić.
Uważamy, że takie
PR-owe zagrywki rzucają cień na polski ekosystem start-upowy, dlatego czuliśmy się w obowiązku napisać ten tekst. Bo, jeśli są chętni do wykupowania pakietów Shoot Capsule, powinni oni wiedzieć o charakterze naszych relacji z tą firmą.
Przerysowany PR to powszechny problem w przypadku polskich start-upów. Niedawno opisywaliśmy historię Finspi, polskiej firmy, która również "zagalopowała się z PR-em" w swoich przygodach na indonezyjskim rynku. Dlatego mówimy: polskie start-upy, nie idźcie tą drogą.
Napisz do autora: rafal.badowski@innpoland.pl