Eksperci Forum Obywatelskiego Rozwoju, czyli fundacji założonej przez prof. Leszka Balcerowicza, postanowili podsumować dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości. Do obecnej władzy nie mogą skierować praktycznie żadnego dobrego słowa. Prof. Balcerowicz pisze wprost - mamy do czynienia z realizacją najgorszej z możliwych wizji, "braku reform, połączonych z antyreformami". - Dobry stan koniunktury odziedziczony przez PiS po poprzednikach i ożywienie w krajach UE dodatkowo odsuwają w czasie ujawnienie się tych szkód. Ale to nie oznacza, że one nie nadejdą - przestrzega. W rozmowie z INN:Poland jedna z autorek raportu, prof. Barbara Błaszczyk, opowiada o wypieraniu prywatnego biznesu przez rząd poprzez rozdymanie do absurdalnych rozmiarów wielkości państwowych spółek.
Profesor Leszek Balcerowicz pisze we wstępie do raportu, że polska gospodarka zmierza w stronę putinowskiej Rosji. Rzeczywiście jest tak źle?
Ze swoimi ostatnimi działaniami rząd wpisuje się w obcą Europie tradycję praktykowaną w krajach wschodniego despotyzmu, która polega na tym, że to władca decyduje o tym, kto i co może posiadać i w każdej chwili może to zmienić. Mogą prosperować te firmy i ci ludzie, którzy dobrze żyją z władzą. W Rosji nie ma sądowej ochrony praw własności, a sektor prywatny jest uzależniony od wielkich, państwowych koncernów i nie ma swobody działania. Szeregowym obywatelom zapewnia się podstawowe warunki życia, ale gospodarka w takim państwo nie ma perspektyw rozwojowych. Polska gospodarka powoli zmierza w podobnym kierunku. Własność prywatna przestaje być chroniona, bo jej konstytucyjne gwarancje są podważane, a władza sądownicza jest nadwyrężana. Wielkie firmy zależne od państwa są traktowane lepiej niż inne i pozwala im się na unikanie konkurencji. Wiele najnowszych regulacji zamiast promować rynek ogranicza go. Los przedsiębiorczych jednostek coraz bardziej zależy od widzimisię polityków.
Jeszcze jakieś podobieństwa?
Retoryka podkreślająca mocarstwowe plany. Morawiecki pisze w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, że Polska będzie wielka, albo nie będzie jej wcale. Obywateli łudzi się hasłami patriotyzmu gospodarczego, polonizacją, tworzeniem narodowych czempionów, z których będziemy mogli być dumni za granicą. Mamy do czynienia z nieprawdopodobną gigantomanią.
Rząd snuje wielkie plany, chce budować Centralny Port Lotniczy, choć przeważająca większość ekspertów puka się w czoło.
Ale może dzięki temu przestaniemy być „kolonią Zachodu”?
Żadne badania nie potwierdzają tezy, że w ogóle nią jesteśmy. PiS działa na rzecz repolonizacji banków, bo twierdzi, że zbyt duży udział zagranicznego kapitału zagraża naszej gospodarce. Tylko w czym przejawiała się szkodliwość takiego stanu rzeczy? Nasz sektor bankowy jest jednym z najlepiej rozwiniętych w Europie Środkowo – Wschodniej. W trakcie kryzysu wprawdzie była formułowana obawa, że zagraniczne banki przestaną udzielać w Polsce kredytów, w obawie o kondycję swoich spółek-matek. NBP zrobił jednak analizę, w której pokazał, że było wręcz odwrotnie.
No, ale Pekao S.A w końcu odzyskaliśmy. „Żubr” znów wrócił na polskie ulice.
Efekt jest taki, że mamy teraz dwa wielkie banki państwowe. To nie sprzyja konkurencyjności tego sektora. Szczególnie, że na początku politycy zarzekali się, że nie będą ingerować w działania spółki, bo ta przynosi zyski. Teraz mówi się już o łączeniu jej z Aliorem, zaczynają się kombinacje. Akcje Pekao spadły. Państwo wydało na to duże pieniądze, tylko nie wiadomo w jakim celu. By wzmocnić naszą dumę narodową.
Ale doprowadzi to głównie do tworzenia państwowych oligopoli. Podobna sytuacja jest w energetyce. Francuski EDF chciał sprzedać swoje elektrownie i elektrociepłownie prywatnym podmiotom z zagranicy. Zgłosili się Czesi i Australijczycy. Wydaje się że to nie był zły pomysł. Australijski fundusz byłby biernym inwestorem, a dawałby finansową stabilność. Nasze władze wykorzystały jednak stworzoną w 2015 roku ustawę o ochronie inwestycji i zablokowały tę transakcję. Dlatego wszystkie te obiekty wzmocniły państwowe PGE, które ma dzięki temu już niemal 50 proc. rynku produkcji energii elektrycznej w kraju.
Tyle, że przeciętnego Kowalskiego te kulisy raczej nudzą.
Choć nie powinny. Koniec końców każdego z nas może to dotknąć w postaci choćby podwyżek cen prądu. Państwowe firmy energetyczne już zostały zobowiązane do łożenia na nierentowny sektor górniczy. To się przełoży, prędzej czy później, na wzrost cen energii.
W raporcie podaje Pani też przykład marnotrawienia pieniędzy przez Polską Grupę Zbrojeniową.
PGZ została napompowana do ogromnych rozmiarów. Liczy dziś 64 podmioty i zatrudnia 20 tys. ludzi. Do koncernu należy spora liczba firm, które wymagają restrukturyzacji finansowej i technologicznej. Mogą być teraz ratowane przez PGZ za pieniądze z budżetu państwa, które powinny być przeznaczone na uzbrojenie armii. Zdaniem ekspertów, przetargi są teraz formułowane w taki sposób, by dać szansę firmom kontrolowanym przez PGZ kosztem innych producentów prywatnych, krajowych i zagranicznych, co może się odbić negatywnie na poziomie technicznym i niezawodności uzbrojenia.
Co więcej, z pieniędzmi w PGZ też się nie liczą. W 2016 r. grupa zanotowała wzrost wydatków na reklamę o 746 proc. (do 1 mln zł) i była jednym z liderów wzrostu w tej dziedzinie. Tylko jaki może być sens reklamowania czołgów w mediach przeznaczonych dla masowego odbiorcy? To wydatki motywowane politycznie, przelewanie pieniędzy do zaprzyjaźnionych mediów.
Ale przecież to nie tylko w naszym zbrojeniowym molochu leży problem.
Cały ten system jest w pewnym sensie patologiczny. Wielkie państwowe firmy tworzą dzisiaj odrębną część gospodarki, rządzą się innymi prawami i stają się samowystarczalne. Forsowany jest pomysł, by obsługiwały same siebie. PZU ma ubezpieczać wszystkie spółki zależne od państwa, czyli zawłaszczy dużą część rynku wartego miliard złotych. A gdzie przetargi? Okazało się, że można to obejść.
W tym czasie Prokuratoria Generalna ma zajmować się wszystkimi sprawami prawnymi tych spółek. Jaki jest tego efekt? Niedawno Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie przyznał 800 mln odszkodowania za przymusowe wywłaszczenie funduszowi Abris. Przegraliśmy tę sprawę, bo nie mamy dostępu do ludzi z najlepszych kancelarii. Takie sytuacje mogą się powtarzać. Bo mamy potrzebę, żeby wszystko było nasze i przez nas kontrolowane.
Czym się kończą takie ambicje pokazuje też historia Bogdanki.
Była to pierwsza w Polsce kopalnia węgla kamiennego, która odniosła sukces rynkowy, została z powodzeniem sprywatyzowana przez ofertę publiczną i wprowadzona na giełdę w 2009 r. Jednak głównym nabywcą jej węgla była Elektrownia Kozienice, należąca do kontrolowanej przez państwo spółki energetycznej Enea. Gdy sektor węglowy zaczął przeżywać trudności ze zbytem, rząd zmusił zależne od siebie spółki energetyczne do zakupu węgla. W tym momencie Enea nie przedłużyła kontraktu z Bogdanką na zakup węgla dla Elektrowni Kozienice i ceny akcji kopalni zaczęły gwałtownie spadać. Towarzyszący temu ostry spadek wartości Bogdanki pozwolił na przejęcie jej na własność przez Eneę, a kondycja spółki znacznie się pogorszyła. Zlikwidowano w ten sposób niechciany przykład drogi sukcesu dla całego sektora węglowego.
Rząd wydaje się jednak niezrażony i dalej brnie w politykę nacjonalizacji.
Najgorsze jest to, że tracimy wspólny mianownik do dyskusji, rozmowa staje się powoli niemożliwa. Politycy partii rządzącej regularnie stawiają się w rozgłośni Ojca Rydzyka i opowiadają o wyzyskiwaczach z Zachodu, neokolonializmie, straszą obcym kapitałem. A z tak radykalnymi poglądami nie da się dyskutować.