Projekt Kodeksu pracy, stworzony na zlecenie Ministerstwa Pracy otwiera dla części pracodawców furtkę do zwalniania kobiet w ciąży. Będzie można to zrobić, gdy będą zatrudnione na zastępstwo albo w firmie zatrudniającej do 10 osób.
Polski projekt wyraźnie idzie wbrew nie tylko socjalnym zapewnieniom rządu, ale i orzeczeniom europejskich sądów. Nowy kodeks pracy ma dopuszczać rozwiązania umowy o pracę z kobietą w ciąży zatrudnioną na zastępstwo lub pracującą w firmie zatrudniającej do 10 osób.
Gazeta Prawna przypomina, że nie dalej jak kilka tygodni temu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że ochrona przed zwolnieniem kobiet w ciąży powinna wiązać się nie tylko z możliwością przywrócenia do pracy po urlopie, ale także – z ochroną przed zwolnieniem.
Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy pracująca nad nowym kodeksem pracy co rusz trafia pod ogień za propozycje przepisów. Okazują się one albo nieprecyzyjne, albo nadmiernie wzmacniają rolę pracodawców. Przypomnijmy, że wedle propozycji Komisji to pracodawca mógłby proponować pracownikowi termin urlopu i go zatwierdzać.
Nowe przepisy miały wyeliminować nadużywanie umów śmieciowych, tymczasem nadają im inne nazwy. Umowa o pracę sezonową, dorywczą i nieetatową ciągle nie daje pracownikom żadnej ochrony. Na ochronę nie mogą liczyć pracownicy w wieku przedemerytalnym, kobiety w ciąży, osoby na zwolnieniach lekarskich. Pozostaje to w głębokiej sprzeczności z wartościami rodzinnymi, do których często odwołują się rządzący.