Już niebawem Warszawa zacznie przyciągać młodych przedsiębiorców z całego kraju, a może i z zagranicy. Teraz potrzebuje przede wszystkim... hashtaga – twierdzi Tyler Crowley, mentor młodych przedsiębiorców i konsultant w sprawie tworzenia start-upowych społeczności.
Tyler Crowley był jednym z pierwszych przedsiębiorców, który, gdy poprosili go o to inwestorzy, postanowił nie przenosić swojego biznesu z Los Angeles do Doliny Krzemowej. Zapoczątkował tym samym inwestycyjny rozwój swojego rodzimego miasta. LA to obecnie jeden z dużych graczy w świecie technologii w Stanach Zjednoczonych. Od tamtej pory pomagał w zakładaniu społeczności start-upowców m.in. w Australii czy Szwecji. Twierdzi, że Warszawa ma ogromny potencjał do zostania krajowym, albo i międzynarodowym centrum młodych przedsiębiorstw. Powinna tylko zrobić kilka następnych kroków
Krok pierwszy: współpraca w grupach
Niezwykle istotne wg Crowleya są regularne spotkania grup wzajemnej edukacji technologicznej. Warto też scentralizować ich działanie. Stąd też pomysł comiesięcznych spotkań dla organizatorów grup, na których ustalić można wspólną strategię działania. Omówienie zawczasu pomysłów na rozwój pomaga w późniejszym dialogu z rządem lub władzami miasta.
Krok drugi: hashtag
Grupy technologiczne to jedno, ale jeszcze ważniejsze jest, by wiadomość o nich dotarła do jak najszerszego grona zainteresowanych. – Istotne jest stworzenie flagi dla danej społeczności – mówi Crowley. Flagą nazywa właśnie hashtag, który pomaga w identyfikacji i znajdowaniu treści w mediach społecznościowych. – Im więcej mówisz o danym temacie, tym głośniejszy się staje. Wtedy podchwytują go media, i to te zagraniczne, które mogą zwrócić uwagę potencjalnych inwestorów – opowiada Crowley. Oznaczenia sztokholmskiej społeczności #SthlmTech użyto w tym roku ponad 15 tysięcy razy. W ciągu jednego dnia widzi je paręnaście tysięcy osób.
Zdaniem mentora bardzo ważne jest demokratyczne wybranie hasła. Tak zrobiono to właśnie w Krakowie, podczas głosowania, w którym udział wzięli organizatorzy większości, grup edukacyjnych. – Tworzy to poczucie więzi. Każdy z danego regionu identyfikuje się wtedy z danym hashtagiem – mówi Crowley.
Krok trzeci: nadworny skryba
Zdaniem Crowleya, jeśli Warszawa chce zaistnieć na startupowej mapie świata, powinna zainwestować w swojego „kronikarza”. To ktoś, kto chodzi na każde spotkanie grup technologicznych w danym mieście, robi zdjęcia, pisze notatki i przeprowadza wywiady, które umieszcza następnie – po angielsku – na stronie społeczności. Dzięki temu inwestorzy dowiadują się, że w danym mieście dużo się dzieje. Mogą sprawdzić też w kalendarzu, gdzie odbędzie się następne spotkanie, na którym chcieliby się pojawić. Natomiast programiści mogą przeglądać oferty pracy w lokalnych start-upach.
Jeśli kronikarz dobrze wykonuje swoją pracę, to przygotowane przez niego materiały mogą roznieść się po całym świecie, np. dzięki platformie Reddit. Crowley zaznacza, że dobrym pomysłem jest zatrudnienie takiej osoby na początku przez rząd lub władze miasta. – Po kilku miesiącach, gdy strona zyska na popularności, opłacać zaczną ją prywatni inwestorzy, którym zależeć będzie na medialnym wspieraniu lokalnego rozwoju – mówi. Tak działa na przykład Swedish Startup Space.
Krok czwarty: warszawskie gniazdko
Kolejny element start-upowego ekosystemu to, według Crowleya, tzw. „nest”, czyli gniazdo – to centrum działania start-upów w danym mieście. Spotykają się tam, ale tam także pracują. W Sztokholmie jest to SUP46 – ogromne centrum, w którym młodzi przedsiębiorcy spotykają się niemal codziennie na szkoleniach dotyczących np. konkretnego języka programowania albo interfejsu użytkownika. Oprócz tego, wydzielona jest tam również przestrzeń do pracy i sale, w których spotkać można się z potencjalnymi inwestorami. – Jeśli w mieście istnieje takie podstawowe miejsce spotkań start-upów, każda zainteresowana lokalnymi przedsiębiorcami osoba będzie wiedziała, dokąd się udać – zauważa Crowley.
Warszawa stolicą start-upów
Według eksperta to właśnie stworzenie centrum działania jest, obok zebrania dobrych inżynierów, jednym z najtrudniejszych etapów w zbudowaniu działającego, start-upowego ekosystemu danego miasta. – Najtrudniejsze już macie, teraz trzeba tylko stworzyć „flagę” i zacząć się spotykać. To nic trudnego. Warszawa niedługo może stać się start-upową stolicą Europy Środkowej – kwituje Crowley.