O przypadku medycznym 2-letniego Adama mówi cała Polska. Do tej pory myśleliśmy bowiem, że "granica chłodu" dla ludzi jest 13,7 stopni Celsjusza. Mały Adaś miał temperaturę... 12 stopni. Wydawało się, że jest nie do uratowania, ale zespół z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej w krakowskim szpitalu im. Jana Pawła II poradził sobie z tym bez problemu.
Hipotermia to, w największym skrócie, zbyt niska temperatura ciała u człowieka. W krakowskim Centrum ratowano już dzieci nawet mające 14 stopni Celsjusza, ale przypadek Adasia był skrajny - 12 stopni to już temperatura określana jako "przemarznięcie na śmierć".
Dla lekarzy z Krakowa, jak pisze "Gazeta Wyborcza", takie przypadki to dzień powszedni. Każdego dnia lekarze operują tam dzieci mające po 12-15 st. C. Nauczyli się sprawnie i skutecznie chłodzić i ogrzewać organizmy, bo jest to proces niezbędny do wykonywania skomplikowanych operacji serca. Dzięki schłodzeniu człowiek potrzebuje mniej tlenu i energii, organizm działa wolniej, a to daje lekarzom czas.
W tym celu specjaliści z Centrum stworzyli swój własny, nowatorski system schładzania i ogrzewania organizmów. Jak to wygląda? Zaczyna się od obłożenia dziecka głowy lodem. Potem krew pacjenta przepompowuję się specjalną maszyną - płucosercem, które schładza krew o 1-2 stopnie. 15 minut podłączenia wystarczy, by schłodzić ciało do 13 stopni. W tym stanie lekarze mają 50 minut na działanie - potem zaczną się nieodwracalne zmiany w mózgu.
Płucoserce również ogrzewa organizm - wprowadza krew z powrotem do obiegu. Jednocześnie podaje się leki, które pozwolą na powrót na krzepnięcie krwi. Uruchamia się serce dziecka - za pomocą dwóch elektrod podłączonych pod serce. Jak opisuje "GW", przypomina to próbę odpalenia auta na mrozie z kabli.
2-letniego Adama udało się uratować tylko dzięki temu, że lekarze z krakowskiego Centrum byli naprawdę sprawni i doświadczeni. Ale nawet oni przyznają, że akcja ratunkowa zakończyła się ogromnym sukcesem - dziecko nie ma nawet odmrożeń, choć przebywało kilka godzin na mrozie. Obecnie chłopiec już trochę mówi, bawi się, a lekarze powoli przywracają go do normalnego życia.