Byliśmy jednym z krajów, które przed kryzysem rozwijały się najszybciej na świecie. W trakcie kryzysu nasza gospodarka rosła najszybciej w Europie. Ale co dalej? Polska ma szansę stać się "motorem napędowym Unii Europejskiej" - twierdzi w swoim najnowszym raporcie firma doradcza McKinsey. Żeby tak się stało, musimy jednak obrać odpowiednią drogę rozwoju.
Polska hamuje
Od 1989 roku podwoiliśmy realny PKB Polski, PKB per capita skoczyło niemal o połowę. Jako jedynemu krajowi w Unii Europejskiej udało nam się uniknąć recesji. Obecnie zajmujemy 8. pozycję na liście największych gospodarek UE, ale Polska ma potencjał, by zajść gospodarczo jeszcze dalej. Według raportu McKinsey "Polska 2025 – Nowy motor wzrostu w Europie" mamy szansę stać się jednym z krajów napędzających Unię.
Autorzy raportu podkreślają jednak, że to, co do tej pory napędzało Polskę, teraz już zwalnia. My zaś musimy zastanowić się, jaką drogą pójść dalej - szczególnie, że już w 2020 roku prawdopodobnie skończą się dla nas unijne fundusze. McKinsey przygotował w związku z tym dwa scenariusze, które nasz kraj może realizować - "aspiracyjny" i "kontynuacyjny".
Dwie drogi rozwoju
Ten pierwszy to ścieżka trudniejsza, ale i bardziej efektywna - mogąca uczynić z nas jeden z motorów napędowych UE. Drugi to po prostu kontynuacja dotychczasowej polityki, a więc w efekcie pozostanie gospodarką "o regionalnym znaczeniu i średnim poziomie dochodów". McKinsey zaznacza jednak, że Polacy mają ambicje nie tylko europejskie, a wręcz globalne - i realizacja tego drugiego scenariusza nie zaspokoi naszych apetytów.
Dlatego też wszystkich bardziej interesuje wersja "aspiracyjna", która zakłada, że trafiamy na 7. miejsce na liście największych gospodarek Unii. By to osiągnąć, wzrost PKB w latach 2015-2020 musiałby wynosić ponad 4 proc. rocznie. Przełożyłoby się to na znaczne zwiększenie PKB na mieszkańca (per capita) - do 85 proc. prognozowanej średniej dla krajów UE-15 (założycielska piętnastka). A wtedy już spokojnie możemy się porównywać pod tym względem z krajami takimi jak Włochy, Hiszpania, Portugalia czy Słowenia.
Będzie ciężko to osiągnąć, ale...
Łatwo do tego nie dojdziemy, choć według McKinsey Polska nie musi "całkowicie zmieniać modelu wzrostu".
Jednocześnie firma przypomina, że jeśli chcemy iść drogą aspiracyjną, będziemy musieli stworzyć długofalową wizję rozwoju i plan jej realizacji, którego następnie musimy "rygorystycznie przestrzegać".
McKinsey wyróżnił cztery podstawy, na których tę wizję i plan trzeba budować. Są to: przezwyciężenie barier hamujących wzrost, m.in. w energetyce, rolnictwie i górnictwie; rozwój branż o dużym potencjale wzrostu (np. usługi dla biznesu, produkcja przemysłowa czy przetwórstwo żywności); osiągnięcie efektywnego kosztowo przyspieszenia w dziedzinie technologii; zahamowanie presji demograficznej.
W raporcie firma dokładnie wyjaśnia, co ma na myśli pod każdym z tych haseł i jakie rozwiązania można zastosować, by pozbyć się tych czterech problemów. W świecie mediów i ekonomii raport odbił się szerokim echem, został zaprezentowany w Pałacu Prezydenckim. Oby tylko dotarł również do KPRM i Sejmu - bo to tam przecież podejmuje się decyzje, które mogą nas umieścić na ścieżce aspiracyjnego rozwoju.
Nasze analizy potwierdzają, iż Polska może realizować ten scenariusz w oparciu o dotychczasowe atuty oraz dokończenie transformacji mniej produktywnych branż gospodarki. Powinniśmy przenosić doświadczenia z branż już zaawansowanych do tych słabiej rozwiniętych. Przyspieszenie rozwoju może opierać się na pełnym wykorzystaniu mocnych stron kraju, tj. na dobrze wykształconej i konkurencyjnej kosztowo sile roboczej, strategicznym położeniu pomiędzy Europą Zachodnią, Rosją, Ukrainą i Bliskim Wschodem, dużym popycie wewnętrznym (38 milionów mieszkańców), stabilnej sytuacji makroekonomicznej oraz coraz korzystniejszym warunkom prowadzenia biznesu.