Nie politycy, nie biznesmeni, nawet nie wybitne postacie świata nauki czy kultury, a ludzie walczący z wirusem ebola w Afryce stali się bohaterami okładki najnowszego "Time'a". Magazyn uznał ich za "człowieka roku".
"Doktorzy, którzy nie odeszli nawet gdy ich koledzy chorowali i umierali; pielęgniarki pomagające pacjentom podczas gdy stoją w błocie, wymiotach i odchodach" - tak opisuje bohaterów pismo. "Time" podkreśla przy tym, że wszystkie osoby, które postanowiły pomagać chorym w Afryce, zasługują na szacunek i podziw. Nie mieli bowiem żadnych realnych narzędzi do walczenia z wirusem, ich główną bronią było "serce bohatera".
"Time" opisuje między innymi przypadek Iris Martor, liberyjskiej pielęgniarki. Kobieta tłumaczy, że skoro ludzie z USA mogą przyjechać do Liberii pomagać leczyć ludzi, skoro mogą to robić osoby z Ugandy, to czemu ona miałaby nie móc? Z kolei kierowca ambulansu Foday Gallah przyznaje w rozmowie z pismem: "Chcę oddać dużo mojej krwi, żeby uratować ludziom życia. Będę walczył z ebolą całą swoją siłą".
Wybór dokonany przez redakcję zaskoczył wiele osób, które spodziewały się, że Człowiekiem Roku zostanie ponownie ktoś z polityki - wszak 2014 rok obfitował w znaczące, polityczne wydarzenia. W 2013 r. tytuł ten otrzymał Papież Franciszek.