System artyleryjski KRAB miał być sztandarowym produktem krajowej zbrojeniówki. Niestety, żadnej krajowej firmie ani konsorcjum nie udało się wyprodukować podwozia dla systemu. Ostatecznie działo pojedzie na podwoziu wyprodukowanym przez... Samsunga. Koreańczycy zarobią na tym 320 mln USD, choć na ich miejscu mogłaby być polska firma.
W podpisanej ostatnio umowie, co prawda, Polska Grupa Zbrojeniowa dostaje możliwość modyfikowania dostarczonego przez Samsunga podwozia, ale... to nie zmienia faktu, że polskie firmy mogły zdobyć kontrakt wart ponad 300 milionów dolarów, a dostali go Koreańczycy. Jak to się stało, że pieniądze popłyną do zagranicznej, a nie polskiej firmy?
Historia bez końca
Ta opowieść to prawdziwe never ending story. Zaczyna się w 1994 roku, kiedy powstał projekt zbudowania samobieżnej haubicy, która mogłaby zapewnić Polsce bezpieczeństwo przed rakietami dalekiego zasięgu. Nie ma co ukrywać, że wojskowi głowili się wówczas jak ewentualnie zneutralizować rosyjskiego rakiety zlokalizowane w okręgu kaliningradzkim. W specyfikacji przetargu rozpisanego w 1997 r. Ministerstwo Obrony Narodowej zakładało, że haubica ma pełnić rolę wsparcia bezpośredniego artylerii dywizji i prowadzić skuteczny ogień na odległość od 4,7 do 40 km pociskami kalibru 155 mm.
I od tego właśnie momentu zaczyna się długa i kręta droga Kraba. Początkowo miał powstać wspólnie ze Słowakami, którzy pracowali nad podobnym projektem o kryptonimie „Zuzanna". Ten pomysł wkrótce jednak umarł śmiercią naturalną.
Polacy nie dawali sobie rady
Od początku krajowy przemysł nie był w stanie dać sobie rady z samą armatą. Toteż kupiono ją w brytyjskiej firmie BEA Systems, tak samo jak i wieżę, w której ją osadzono. Nasze firmy miały wykonać własnym sumptem podwozie. Zlecenie trafiło ostatecznie do Huty Stalowa Wola poprzez pośrednika, którym został Bumar. Wkrótce pierwsze osiem haubic odebrali wojskowi. Były nagrody, ordery i zaszczyty - między innymi na targach broni w Kielcach.
Powody do radości skończyły się jednak w momencie, kiedy Krab wyjechał na poligon. Okazało się, że po serii strzelań kadłuby w podwoziach pojazdów i opancerzenie pęka. Były też kłopoty z systemami chłodzenia, a jeden z silników uległ całkowitemu zatarciu.
Bumar bronił się, że jego stal wykorzystywana do opancerzenia spełnia wszystkie normy, a wina leży po stronie Huty Stalowa Wola, która nie wykonała stosownych testów z wieżą dostarczoną przez BEA Systems. Na to wszystko położyła się cieniem wcześniejsza afera korupcyjna z ministrem obrony narodowej Romualdem Szeremietiewem (ministra po latach uniewinniono) i fakt, że w sektorze zbrojeniowym nastąpił głęboki kryzys.
Kto rozłożył Kraba?
Wszystkie te przepychanki trwały tyle, że Brytyjczycy zaprzestali u siebie produkcji luf do działa, w które miał być wyposażony Krab. Ostatecznie zdecydowano się na produkt niemieckiej firmy Rheinmetall. Teraz złośliwi mówią, że jedynymi polskimi elementami w Krabie będzie amunicja produkowana przez ZM Dezamet i system kierowania ogniem stworzony przez WB Electronics.
Biorąc to pod uwagę, "polonizacja" podwozia i możliwość jego modyfikacji przez rodzime firmy to już teraz niewielka pociecha.