Rząd planuje wysyłać najlepszych studentów na Oxford, Harvard i inne wiodące zagraniczne uczelnie. Za czesne i życie za granicą zapłaci budżet państwa. Ale po powrocie studenci będą musieli odpracować dług - takie są założenia nowego programu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pierwsze osoby mają wyjechać już za 2 lata.
Jeden na szesnaście tysięcy
Taki pomysł sygnalizowała w październiku premier Ewa Kopacz. Teraz zapowiedzi z expose przyjęły konkretną formę i projekt nowego programu właśnie trafił do konsultacji międzyresortowych.
Program ma być skierowany do najzdolniejszych studentów, przy czym wyłącznie tych, którzy ukończyli trzeci rok studiów (chodzi tu zarówno o tych ze zdobytym licencjatem, jak i studiujących w trybie jednolitym). Studenci wybierani będą na podstawie wyników naukowych i bliżej jeszcze niesprecyzowanych „innych osiągnięć”. Resort nauki zakłada, że w pierwszym roku wyjedzie na zagraniczną uczelnię około sto osób. Wszystkich studentów w Polsce jest blisko 1,6 miliona. To oznacza, że jedna osoba na 16 tys. studiujących otrzyma studia opłacone przez rząd.
Ministerstwo ograniczyło także liczbę uczelni zagranicznych, które brane są pod uwagę w programie. – Chodzi o te najlepsze z najlepszych, należące do czołówki rankingu szanghajskiego. Mamy na liście 29 takich placówek – mówi Łukasz Szelecki, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Znajdziemy tam np. Massachusetts Institute of Technology, Oksford, Stanford czy Uniwersytet Kalifornijski. We wstępnym projekcie programu zakłada się, że student najpierw musi dostać się na uczelnię, a dopiero później wystąpić z wnioskiem o dofinansowanie.
Odpracuj albo spłać
Rok studiów na MIT kosztuje średnio ok. 38 tysięcy dolarów – już z wyżywieniem i zakwaterowaniem. Same zajęcia na Oksfordzie to dla osoby spoza Wysp wydatek od 15 do 20 tysięcy funtów. Program ministerstwa ma pokryć wszystko: od zajęć przez wyżywienie aż po zakwaterowanie.
– Trzeba oczywiście liczyć się z tym, że w każdym kraju i na każdej uczelni koszty te będą się od siebie różnić – mówi Szelecki. Jeśli przyjmiemy, że średnie dofinansowanie przypadające na studenta wyniesie mniej więcej 100 tysięcy złotych, to w skali roku na cały program poświęcić trzeba będzie 10 milionów złotych. Dla porównania, nakłady na szkolnictwo wyższe w 2015 roku w Polsce mają wynieść łącznie prawie 15 miliardów złotych.
Studenci muszą jednak czuć potrzebę powrotu do Polski – będą musieli odpracować zainwestowane w nich pieniądze. Jeśli po studiach wrócą do kraju, wystarczy, że przez pięć lat będą odprowadzać tu podatki. Jeśli zdecydują się zostać w miejscu, w którym studiowali – będą musieli zwrócić pieniądze tak, jakby otrzymali pożyczkę od rządu. Rzecznik MNiSW zaznacza jednak, że i ta kwestia musi jeszcze zostać doprecyzowana.
Inwestycja zwrotna?
Pozytywnie o całym programie wypowiadał się Maciej Michalski, współzałożyciel The Kings Foundation, w rozmowie z naTemat na początku października. – Historia pokazuje, że kraje gdzie położony został nacisk na edukację wygrywają. Będzie bardzo ważne dla Polski, jeśli uda się połączyć najzdolniejszych ludzi z najlepszymi uczelniami – zaznaczył.
Obecnie projekt programu jest w trakcie ustaleń międzyresortowych i konsultacji społecznych. Do 29 grudnia każdy może zgłaszać swoje uwagi.