Nareszcie - rząd przygotował plan restrukturyzacji polskich spółek węglowych. To koniec z odraczaniem ZUS-u i uleganiem presji związkowców. Nierentowne zakłady mają zostać zamknięte, a kilka tysięcy osób zwolnionych.
Górnicy górą. Do czasu
Śledząc poczynania rządu w sprawie górników wrażenie można odnieść tylko jedno: do tej pory gabinety zarówno Donalda Tuska jak i Ewy Kopacz raczej ulegały protestom związkowcom. Dymisja Tomasza Tomczykiewicza ze stanowiska wiceministra gospodarki i zwolnienie Mirosława Tarasa jako prezesa Kompanii Węglowej potwierdzały uległość rządzących wobec protestujących - obaj panowie bowiem byli zwolennikami ostrej restrukturyzacji firm z sektora.
Dopiero pod koniec 2014 roku pojawiły się informacje sugerujące, że politycy koalicji mają ukryty plan ratowania branży węglowej. Najpierw na łamach "Financial Times" minister Włodzimierz Karpiński oświadczył, że rząd podzieli kopalnie na dobre i złe, czyli rentowne i nierentowne. Te drugie prawdopodobnie zostaną zamknięte lub zrestrukturyzowane. Karpiński zaznaczał przy tym, że pytanie nie brzmiało: czy trzeba będzie zamykać kopalnie, tylko jak tego dokonać. Przypomnijmy, że dzisiaj w Kompanii Węglowej rentowne są tylko trzy kopalnie, a 2/3 kopalń w całym kraju traci na każdej sprzedanej tonie węgla.
Karpińskiemu wtórował wtedy prezes KW Mirosław Taras, który wprost mówił o zamykaniu kopalni. Tyle, że Taras zapłacił za to stanowiskiem, co z perspektywy dzisiejszych doniesień w sprawie górnictwa wygląda tylko jak zagrywka pod górniczą publiczność. Zaś wymiana znienawidzonego przez górników Tomasza Tomczykiewicza na Wojciecha Kowalczyka to tylko przygrywka do dużych zmian.
Ostry plan wchodzi w życie? Forsal.pl zdradza bowiem szczegóły rządowego planu ratowania górnictwa. Cztery lub pięć kopalń ma zostać całkowicie zlikwidowanych, zaś produkcja w nich - wygaszona. Kolejne cztery lub pięć zakładów ma zostać zrestrukturyzowanych tak, by stały się rentowne. Dokonać tego ma Spółka Restrukturyzacji Kopalń. W efekcie pracę może utracić nawet 5 tysięcy osób - ale to i tak kropla w morzu 100 tys. pracowników całej branży.
By złagodzić skutki tak ostrych działań, dla górników szykowany jest program dobrowolnych odejść, z wielomiesięcznymi odprawami. Jednocześnie Forsal podkreśla, że koszt całej naprawy sektora ma być nie większy niż 2 miliardy złotych, być może nawet "tylko" kilkaset milionów. Oczywiście pieniądze wyłożą na to podatnicy, bo Kompania Węglowa - największa spółka sektora i jego główny problem - nie ma pieniędzy. Wystarczy wspomnieć, że Donald Tusk odroczył KW płatność prawie 300 mln zaległego ZUS-u na kolejne kilka lat.
Cicha restrukturyzacja
Wygląda na to, że rząd faktycznie wreszcie wziął się za górników, pytanie tylko czy nie za późno. W wielu podsumowaniach roku 2014 ekonomiści i specjaliści z dziedziny energetyki wskazywali, że dla polskiego sektora węglowego był to rok stracony. Zamiast rozpocząć stanowcze działania, politycy lawirowali między restrukturyzacją i protestami, w efekcie nie dochodząc do niczego.
Ukuty nieco w tajemnicy plan ratowania branży to niewątpliwie słuszny kierunek. Pytanie tylko, na ile koalicyjny rząd postanowi zrealizować go przed wyborami. Jeśli zabraknie do tego politycznej odwagi, co tuż przed wyborami parlamentarnymi byłoby dość naturalne, to możemy przespać ostatnią szansę na uratowanie sektora, który przecież ma być podstawą naszego bezpieczeństwa energetycznego.