Jeśli kierowca - niezależnie od jego narodowości - jedzie przez Niemcy, firma ma mu płacić przynajmniej 8,5 euro/godzinę w czasie tego przejazdu. Komisji Europejskiej nie podoba się ten pomysł - KE sprawdzi, czy nie doszło tu do naruszenia prawa UE.
Wszystko w związku z płacą minimalną, która od 1 stycznia wynosi w Niemczech 8,5 euro/h. Taka kwota przysługuje nie tylko zatrudnionym w niemieckich firmach, ale też obowiązuje dla wszystkich pracowników na terenie kraju - nawet jeśli ich pracodawca znajduje się setki kilometrów od Berlina.
Według tamtejszych władz, przepisy te mają zastosowanie również wobec kierowców. Sprawa uderza rykoszetem w polskie firmy, które posiadają drugą najliczniejszą flotę aut ciężarowych w Unii Europejskiej. Jak donosi Onet.pl za PAP-em, polscy przewoźnicy muszą podpisywać specjalne dokumenty z oświadczeniem, że wiedzą o konieczności płacenia kierowcy 8,5/h podczas przejazdu przez Niemcy.
Przewoźnicy twierdzą, że nie podpadają pod nowe prawo - bo ich pracownicy nie są oddelegowani do wykonania pracy w Niemczech, tylko są w trakcie podróży służbowej. Niemiecka ambasada odpowiedziała jednak na te argumenty, że przepisy dotyczą każdej godziny przepracowanej na terenie ich kraju.
Na niemieckie prawo zareagował już polski rząd - nieoficjalnie wiadomo, że minister infrastruktury i rozwoju Maria Wasiak zgłosiła tę sprawę Komisji Europejskiej. Podobnie zareagowały inne kraje ze wschodu Europy, w tym Węgry i Rumunia. Teraz KE sprawdza, czy niemieckie przepisy nie stoją w sprzeczności z unijnym prawem.
Co ważne, cała sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie... dziennikarze. Jako pierwszy o niemieckim prawie napisał "Dziennik Gazeta Prawna", który rozpoczął dyskusję o nowych przepisach i doprowadził do reakcji polskiego rządu.