
Zamiast karty i PINu - sprawdzanie naczyń krwionośny na dłoni. Zamiast hasła dla konsultanta - komputerowa analiza głosu. To nie science-fiction. Tak działają już niektóre banki w Polsce, na przykład te na Podlasiu.
Dziś, aby wyciągnąć pieniądze z bankomatu, trzeba znać PIN. Aby załatwić sprawę z bankowym konsultantem przez telefon trzeba podać hasło do konta. Każde nowa karta i każde nowe konto, to kolejne kody, hasła, PINy. Każdy z nas musi zapamiętać ich co najmniej kilka. Jak wynika z badań TNS Polska mamy już tego dość.
Rozwiązaniem tego problemu ma być biometria, czyli weryfikacja tożsamości danej osoby na podstawie jej cech biologicznych. Przez wiele lat ten rodzaj sprawdzania tożsamości widzieliśmy głównie na filmach science-fiction. Nierzadko scenarzyści wymyślali jak można oszukać takie urządzenia – na przykład ucinając palec właścicielowi konta i przykładając go do urządzenia sprawdzającego.
Bardzo często mylimy się myśląc, że wypłata odbędzie się przy pomocy odcisków palców. Nie od odcisków, tylko biometrii naczyń krwionośnych. Te opowieści o ukradzionym palcu są nierealne, bo organizm przy weryfikacji musi być żywy.
Czytnik skanuje palec specjalnym światłem w podczerwieni (nieszkodliwym dla człowieka). Światło to wchłaniane jest przez krew płynącą w żyłach i tworzy w ten sposób „cień”. Gdyby spojrzeć na taki odczyt okaże się, że widzimy sieć takich „cieni”, gdzie światło zostało zaabsorbowane przez krew – to właśnie nasza sieć naczyń krwionośnych, której wzór zostaje w banku. Obraz tej sieci przetwarza się następnie na kod biometryczny, niepowtarzalny dla każdego klienta.
Już w tej chwili biometrykę dość powszechnie stosuje się w Japonii, ale Polakom wciąż daleko do korzystania z niej na co dzień. W naszym kraju, póki co, jedynie próbujemy tych technologii. - Na przykład są już bankomaty biometryczne czy nawet karty płatnicze. Są to jednak projekty pilotażowe, bo jeśli mamy 100 czy nawet 200 takich bankomatów na 18 tysięcy normalnych, to jest to dopiero przymierzanie się – podkreśla dr Barbrich.
Wcale nie oznacza to jednak, że biometria szybko się upowszechni. Przemysław Barbrich przypomina tutaj, że bankowość, by coś upowszechniać, musi być w 100 proc. pewna bezpieczeństwa implementowanych rozwiązań. Podobnie było np. z kartami zbliżeniowymi.
Karty zbliżeniowe weszły dopiero wtedy, gdy sektor bankowy, potrafiący bardzo dobrze liczyć ryzyko i dbający o bezpieczeństwo, miał absolutną pewność, że to instrumenty bezpieczne. Proszę sobie przypomnieć opowieści o tym, że wsiądzie się do tramwaju i tam ktoś nam „ukradnie” z karty zbliżeniowo pieniądze. Proces upowszechniania tej technologii ruszył dopiero wtedy, gdy byliśmy pewni, że takich rzeczy nie da się robić lub są bardzo trudne do zrobienia. Jak ze wszystkim w bankowości, będzie to proces ewolucyjny, a nie rewolucyjny. W Polsce mamy 35 mln kart płatniczych, to byłaby ogromna operacja wycofać je i wprowadzić nowe, podobnie z bankomatami. Jeśli więc będzie zainteresowanie i technologie okażą się bezpieczne, to stopniowo wycofywane będą normalne karty i zastępowane biometrycznymi.
