W 2012 roku przedstawiciele firm inwestujących w farmy wiatrowe zżymali się na brak ustawy o energii odnawialnej. W swoje projekty wkładali nierzadko miliony, a nawet miliardy złotych, nie mając nawet pewności co do ich przyszłości. Po 4 latach ustawa została przyjęta przez Sejm, choć przy sporej krytyce ekspertów. Warto było czekać?
Już w 2011 roku energia wiatrowa stała się największym w Polsce źródłem energii elektrycznej z OZE – nie licząc tzw. współspalania. To nie przeszkadzało władzom najpierw zwlekać z ustawą – za co zresztą Unia Europejska nakładała na Polskę kary, bo przepisy miały pojawić się już w 2010 roku – by następnie ogłosić, że dopłaty do zielonej energii skończą się w 2020 roku. Na te ostatnie deklaracje inwestorzy patrzyli z przerażeniem. Brak odpowiedniej ustawy był zresztą jednym z głównych powodów, dla których zagraniczne spółki wycofywały się z tej branży w Polsce.
Dla biznesu 4 lata to cała wieczność, szczególnie przy inwestycjach na taką skalę. Według raportu Ernst&Young o wpływie energetyki wiatrowej na polską gospodarkę, średni nakład inwestycyjny na budowę lądowej farmy wiatrowej to 6,6 miliona złotych na 1MW mocy zainstalowanej. Nic więc dziwnego, że firmy wyglądały ustawy o OZE niczym kania dżdżu - oczekując, aż dowiedzą się jak długo i w jaki sposób będzie funkcjonować nowy system wsparcia energii odnawialnej.
Firmy chwalą
Jak twierdzą najwięksi gracze na rynku: Polenergia i PGE Energia Odnawialna, nowe przepisy o OZE to szansa dla rozwoju tego segmentu energetyki. – Ustawa OZE zasadniczo tworzy dobre warunki dla rozwoju energetyki wiatrowej – mówi nam Michał Kucaj, rzecznik PGE EO. Jak dodaje, zasada udzielania wsparcia w pierwszej kolejności dla najtańszych technologii daje największe szanse na dofinansowanie właśnie podmiotom inwestującym w farmy wiatrowe.
Również prezes Polenergii Zbigniew Prokopowicz chwali przyjęcie ustawy.
W beczce miodu spora łyżka dziegciu
Prokopowicz podkreśla jednak, że w dokumencie przyjętym przez Sejm zabrało kilku ważnych poprawek, które zgłaszano do ustawy.
Prezes Polenergii dodaje do tego, że sektor wiatrowy to najważniejsza część OZE w Europie - obok ogniw fotowoltaicznych. Jest to bowiem najtańszy sposób pozyskiwania energii odnawialnej, a do 2020 roku musimy zwiększyć udział OZE w miksie energetycznym z 13 proc. do 19 proc.. Jak przypomina Prokopowicz, połowa tej energii ma pochodzić właśnie z wiatru.
Nasz rozmówca zaznacza, że ze względu na te uwarunkowania energetyka wiatrowa w kraju będzie się prężnie rozwijać.
Sporo inwestujemy, będzie lepiej
Entuzjazm firm wobec ustawy o OZE pokazuje, że wbrew sceptykom mamy spore szanse na spełnienie unijnych wymagań odnośnie udziału energii odnawialnej w całym miksie energetycznym. W tej chwili według raportu Instytutu Energii Odnawialnej z 2012 roku to właśnie energetyka wiatrowa jest najszybciej rozwijającą się gałęzią OZE. Farmy wiatrowe odpowiadają już za ok. 20 proc. całej produkcji energii odnawialnej i 13 proc. produkcji energii w ogóle (w 2013 r.). Patrząc na planowane przez branże inwestycje - może być tylko lepiej.
Polenergia Jana Kulczyka w tej chwili posiada elektrownie wiatrowe o mocy 190 MW - w tym 147 MW już działających farm i kolejne 43 MW w budowie. Kolejne 800 MW jest w planach, z czego 300 MW w fazie zaawansowanego rozwoju. Spółka najbogatszego Polaka w 2014 roku zaliczyła w tej materii spory sukces: zbudowała dwie farmy wiatrowe, w Gawłowicach i Rajgrodzie, o łącznej mocy 67 MW, w zaledwie... 11 miesięcy. Polenergia przygotowuje również jeden z największych projektów morskich farm na Bałtyku - chce zbudować dwie farmy, o łącznej mocy 1,2 GW, z czego jedna ma zostać uruchomiona już w 2022 roku.
Z kolei PGE EO eksploatuje 10 farm wiatrowych o łącznej mocy 311 MW i prowadzi budowę kolejnych czterech farm o łącznej mocy 218 MW. Jakby tego było mało, posiada też w swoim portfolio projekty lądowe i morskie, których potencjalne moce sumują się do ok. 2000 MW. Co istotne, PGE planuje najbardziej zaawansowane projekty ukończyć jeszcze... w 2015 roku, w obecnie obowiązującym systemie wsparcia dla OZE.
Strategia traktuje OZE po macoszemu
Niestety, choć plany firm są spektakularne, a ustawa o OZE została odebrana dość pozytywnie, to jej przyjęcie nie zmienia faktu, że polski rząd nie traktuje energetyki wiatrowej jako naprawdę istotnego źródła energii. W stworzonej jeszcze za rządów Donalda Tuska „Polityce energetycznej Polski do 2050 r.” m.in. przewiduje się wygaśnięcie mechanizmów wsparcia dla OZE już w 2030 roku. Eksperci i organizacje pozarządowe, między innymi Koalicja Klimatyczna czy znany specjalista Tomasz Chmal, nie zostawili na tej decyzji suchej nitki.
Tymczasem, jak wyliczył Instytut Energii Odnawialnej, po 2020 roku dalej możliwy jest intensywny rozwój energetyki wiatrowej. W 2050 r. udział energetyki wiatrowej w miksie mógłby wynieść nawet 66 proc. przy produkcji energii na poziomie 40 GW. Jak jednak podkreślał IEO, jest to wariant optymistyczny i mało realistyczny, a jedna ustawa - nawet jeśli pomocna firmom w krótkiej perspektywie - tego nie zmieni.
Reklama.
Zbigniew Prokopowicz, prezes Polenergii
To dobra wiadomość, i to nie tylko dla branży energetyki odnawialnej. Po 4 latach opóźnienia w stosunku do wymagań Unii Europejskiej, Polsce groziło płacenie kary - 61 tys. euro dziennie. Teraz wreszcie pojawiła się szansa na uregulowanie przepisów. Oznacza to też koniec niepewności dla inwestorów, którzy chcą rozwijać polski rynek OZE i tworzyć nowe miejsca pracy.
Zbigniew Prokopowicz, prezes Polenergii
Kluczowa z nich dotyczy okresu przejściowego dla ustawy, która całkowicie zmienia reguły działania na rynku OZE. Przyjęty termin - do 31 grudnia 2015r - pozostawiony inwestorom na domknięcie procesów, stanowi poważne zagrożenie dla inwestycji będących już w toku realizacji, czyli projektów o łącznej mocy 500 MW, których ukończenie planowane jest na koniec 2015 r. W wyniku przyjęcia wersji przepisów uchwalonych przez Sejm, zostaną one obarczone dodatkowym ryzykiem wynikającym z możliwości wystąpienia losowych opóźnień. Oznacza to poważne zagrożenia dla inwestorów oraz dla banków, które współfinansują inwestycję w energetykę odnawialną, ponieważ około 2,5 mld złotych kredytów może być kredytami potencjalnie zagrożonymi. Dlatego ważne jest aby Senat uwzględnił argumenty branży bankowej oraz inwestorów i skorygował ustawę, wydłużając okres przejściowy o 3 miesiące.
Zbigniew Prokopowicz, prezes Polenergii
W Polsce pracuje dziś kilkaset instalacji o różnej wielkości, których łączna moc wynosi ok. 3800 MW. To wciąż mniej niż 7 proc. krajowego zapotrzebowania, ale pod względem tempa przyrostu mocy z energetyki wiatrowej należymy do pierwszej dziesiątki w Europie. Energetyka odnawialna będzie się w Polsce systematycznie rozwijać, do 2015 roku oczekiwany jest wzrost mocy instalacji wiatrowych o ponad 500 MW.