– Kobiety powinny wspierać inne kobiety. Mężczyźni w biznesie niejako instynktownie się wspierają. U nas to tak nie zawsze funkcjonuje. Wiele kobiet po wejściu na szczyty wciąga za sobą drabinę. Chcemy, by inne mogły z niej skorzystać i walczyć o swoje. A potem dzielić się dokonaniami – mówi doktor Bianka Siwińska, redaktorka naczelna „Perspektyw” i kierowniczka programu „Lean in STEM”. Nowy projekt wspiera młode kobiety w wejściu do świata nauk ścisłych.
Nauka, technologia, inżynieria i matematyka
Co oznacza tajemnicze STEM? To skrót od Science, Technology, Engineering & Math, czyli zbioru nauk ścisłych. „Lean in STEM” to z kolei dość niecodzienny program mentoringowy. Do udziału zaproszono 13 kobiet sukcesu: prezeski i inżynierki z największych firm świata, a także naukowczynie z prestiżowych uczelni i ośrodków badawczych. Każda z nich obejmie opieką wyłącznie jedną studentkę lub absolwentkę kierunków ścisłych. – Starałyśmy się dotrzeć do pań, które zrobiły najbardziej spektakularne kariery, i które mogą być zainteresowane wspieraniem młodych dziewczyn – mówi Siwińska.
Zgłoszenia do programu zbierane są do końca marca. Każda uczestniczka wysyła je do konkretnej mentorki. Ich zróżnicowanie sprawia, że „Lean in STEM” jest atrakcyjny dla studentek wielu dziedzin. – Mamy już kilkadziesiąt zgłoszeń – przyznaje kierowniczka projektu. Zwyciężczynie wyłonione zostaną w czerwcu na konferencji Lean in STEM, która dotyczyć będzie różnych metod wspierania kobiet w biznesie i nauce. Do końca 2015 roku mentorka i uczennica prowadzić będą swój mały projekt. Programy mentoringowe tego typu działają dwustronnie. Jedna osoba uczy się od doświadczonej mentorki, a ta z kolei zdobywa nową perspektywę.
Pomoc dla każdej
Ale „Lean in STEM” to nie tylko program mentoringowy dla studentek. To również Akademia Inspiracji Girlz go STEM! dla gimnazjalistek i podwieczorki technologiczne dla wszystkich kobiet zainteresowanych karierą w świecie technologii. Inspiracja do stworzenia programu pochodzi z książki „Lean in” (pol. „Włącz się do gry”) autorstwa Sheryl Sandberg, dyrektor Facebooka.
W swojej książce Sandberg przekonuje do silniejszego, wzajemnego wspierania się kobiet w branżach zdominowanych przez mężczyzn. – Wiele dziewczyn nie zna naukowczyń czy inżynierek w tym środowisku. A znalezienie odpowiedniej inspiracji i modelu do naśladowania jest bardzo ważne w wyborze kariery. Wzorców męskich jest pełno, ale kobiecych już nie bardzo. Wiele osób potrafi wymienić jedynie Marię Skłodowską-Curie – mówi Siwińska.
Kobiety w IT
Niedawno w amerykańskim „Newsweeku” pojawił się artykuł na temat mizoginii w Dolinie Krzemowej. Nina Burleigh opisuje w nim przypadki napastowania w największych firmach technologicznych lub przypadki zwolnień, bo jeden z prezesów stwierdza (cytat za „Newsweekiem”): „Nie lubię sposobu w jaki myślą kobiety. Nie opanowały myślenia linearnego.” Inwestorzy o wiele rzadziej pomagają firmom zarządzanym przez kobiety, a jeśli już to robią, to oferują im procent tego, co dostają firmy, których prezesami są mężczyźni. Same przedsiębiorczynie w badaniu Kauffman Foundation przyznały, że jednym z największych problemów jest dla nich brak mentorek.
Burleigh zwraca również uwagę na fakt, że nowa generacja nie stara się zmienić Dolini Krzemowej. Jednymi z najbogatszych inwestorów są tam Peter Thiel i David Sacks, którzy w latach 90. zajmowali się pisanie antyfeministycznych pamfletów w uniwersyteckiej gazecie. Jedynie 2,7 proc. spośród 6517 firm, które pozyskały środki od venture capitals między 2011 a 2013 rokiem, było kierowane przez kobiety.
Tymczasem w komentarzach pod wpisem Siwińskiej na temat artykułu znaleźć możemy komentarze: „Mężczyźni są główną siłą napędową technologii i najważniejsze jest aby to oni czuli się dobrze a nie przewrażliwione paniusie z zapędami cenzorskimi.” Może sprawmy jednak, by każdy czuł się dobrze gdziekolwiek, bo pytanie brzmi: kto tu kogo cenzuruje?