Późny wieczór. Z domu słyszysz pisk opon i uderzenie. Ktoś potrącił twojego psa i zbiegł z miejsca wypadku. Pies wymaga natychmiastowej pomocy, a do miejscowego weterynarza nie możesz się dodzwonić. Pomóc mógłby wyszkolony ratownik.
W Polsce istnieje już kilka ośrodków, które prowadzą kursy dla ratowników weterynaryjnych. – Uczymy, jak szybko, pod presją, postępować zgodnie z opracowanymi m.in. na podstawie zachodnich wzorców algorytmami, czyli usystematyzowanymi procedurami – powiedział cytowany przez PAP Arkadiusz Lichnerowicz z Trójmiasta. Szkoleniami zajmuje się już dwa lata.
Osoby, które przejdą kilkudziesięciogodzinną naukę powinny być w stanie podtrzymać funkcje życiowe zwierzęcia, korzystając przy tym ze specjalnego sprzętu. Wyszkolony ratownik może przyjechać na miejsce zdarzenia, opatrzyć zwierzę i przewieźć je do gabinetu weterynaryjnego. Lekarz przygotuje się w tym czasie do zabiegu, a następnie zadba o powrót pacjenta do zdrowia.
Absolwentami kursów są na razie głównie pracownicy medyczni lub osoby, które często mają kontakt ze zwierzętami, np. pracownicy zoo. Ratowaniem zwierząt często zajmują się po godzinach, przerabiając wcześniej samochód na ambulans.
Ratownicy liczą, że uda się w Polsce stworzyć system ratownictwa weterynaryjnego. Wszystko zależy od wyniku ewentualnych rozmów z samorządami lub ubezpieczycielami.