Urządzenie C-Eye oparte na Metodzie CyberOka zostało skomercjalizowane – naukowy sukces przekuty w praktykę. Co da? Pacjenci błędnie zdiagnozowani jako osoby w stanie wegetatywnym mogą liczyć na pomoc w domu. CyberOko może również uratować życie, gdy u pacjenta zostanie zdiagnozowana śmierć pnia mózgu i nikt poza „okiem świadomości” nie rozpozna, że jeszcze nie czas odłączyć chorego od aparatury.
Oko świadomości
„Consciousness Eye” – oko świadomości – stąd wzięła się nazwa urządzenia. Dlaczego? Bo pozwala śledzić ruchy oczu chorego i pomaga obsługiwać program do komunikowania się ze światem. To nieoceniona pomoc dla osób sparaliżowanych, które nie mogą mówić, poruszać rękami, ani w żaden inny sposób porozumiewać się z otoczeniem.
Pacjent może nie tylko na ekranie wskazać wzrokiem odpowiedni rysunek czy zdjęcie, ale również litery a więc formułować całe wyrazy a nawet zdania. Praca z urządzeniem pozwala nie tylko na kontakt, ale na zmniejszenie dezorientacji i bezradności chorego a w wielu przypadkach na usprawnieniu funkcjonowania mózgu poprzez ćwiczenie i stymulację procesów poznawczych takich jak m.in. pamięć, myślenie, rozumienie.
Nauce z praktyką po drodze
C-Eye zostało opracowane przez spółkę AssisTech założoną przez obecnych i byłych pracowników Politechniki Gdańskiej. Wszystko zaczęło się kilka lat temu od prac badawczych na uczelni nad interfejsami multimedialnymi, czyli mówiąc prościej nad sterowaniem komputerem w inny sposób niż za pomocą myszy i klawiatury.
Uwagę młodych naukowców przykuł system śledzenia punktu fiksacji wzroku. Był wśród nich m.in. Bartosz Kunka, dzisiaj prezes AssisTech. Zespół pod kierunkiem prof. Andrzeja Czyżewskiego opracował wówczas autorski projekt Cyber Oka, od którego wszystko się zaczęło. Projektem zainteresowały się media a dzięki nim jeden z ośrodków opiekuńczych, który poprosił o współpracę i możliwość wykorzystania Cyber Oka przy pracy z pacjentami. Pomysł wydawał się szalony, ale Politechnika przystała na tę inicjatywę i podjęła współpracę.
Neurorehabilitacja daje efekty
Propozycja była niespodziewana, ale od tego zaczęła się pomoc pacjentom zdiagnozowanym jako osoby w stanie wegetatywnym. Przez dwa lata lekarze i rehabilitanci pracowali ze swoimi pacjentami, a badania pilotażowe wykazały, że technologia może być bardzo przydatna.
Pożytek z dziennikarzy
Kiedy pojawiły się pierwsze efekty znów pomogły media. Pojawiało się coraz więcej informacji o pierwszych efektach diagnostyki i rehabilitacji a z CyberOkiem pracowali pacjenci w różnym stanie. Dla jednych – osób z zachowaną świadomością – była to tylko „proteza mowy”, dla innych sposób na ćwiczenie myślenia, kojarzenia, czy pamięci. Terapeuci wspominają również wzruszające i trudne chwile, w których pacjenci mówili nie tylko o swoich potrzebach, ale także uczuciach, kiedy po latach po raz pierwszy mieli możliwość nawiązania kontaktu z bliskimi. Były też momenty zabawne jak prośba o papierosa czy kieliszek wina, mimo że niektórzy pacjenci zaczynali pracę od stymulowania mięśni gałek ocznych, aby poszerzyć ograniczone pole widzenia. Dopiero kolejnym krokiem w ich pracy była stymulacja funkcji poznawczych: pamięci, rozumienia, kojarzenia.
Nie tylko dla szpitali
Bartosz Kunka podkreśla, że oprócz wykorzystania Metody Cyber Oka, w pracach nad C-Eye pomogły kontakty z terapeutami. – Spotkały się dwie dziedziny, które dały pożądany skutek. Chcieliśmy, żeby urządzenie stało się dostępne i zaczęliśmy się zastanawiać jak to zrobić i dla kogo. C-Eye jest zupełnie nowym urządzeniem, choć bazuje na doświadczeniach przy pracy nad CyberOkiem, opiera się również na technologii śledzenia wzroku - opowiada Kunka.
Dzisiaj z gotowego urządzenia mogą korzystać osoby prywatne, szpitale i ośrodki opiekuńcze. Dla rehabilitacji i pomocy w komunikacji przeznaczone jest C-Eye, zaś na dodatkowe potrzeby pomocy w diagnostyce C-Eye PRO, który może analizować dane wielu chorych. – Chcemy, żeby nasze urządzenie znajdowało się na wszystkich oddziałach neurologicznych i w placówkach opieki długoterminowej w całej Polsce – marzy dr Bartosz Kunka.
– Poza tym jesteśmy nastawieni na dalszy rozwój – dodaje Robert Kosikowski jeden z założycieli AssisTech, odpowiedzialny za informatyczny aspekt rozwiązania i przyznaje, że jego spółka już myśli o innych urządzeniach. – Każdego dnia spotykamy się z pytaniami o możliwość wykorzystania tych technologii nie tylko w zastosowaniach medycznych, ale również w szeroko pojętym wspieraniu funkcjonowania człowieka w codziennym życiu - mówi.
Na ratunek życiu
Urządzenie, które uzyskało status wyrobu medycznego, jest już w sprzedaży. Na razie produkcja nie jest duża, ale młodzi naukowcy są pełni wiary, że zainteresowanie „okiem świadomości” będzie rosło. Koszt kilkunastu – do 20 tys. zł nie jest duży, aby móc nawiązać kontakt z chorym, który jest zdany tylko na innych i przywracać mu zdrowie. Może się też zdarzyć, że C-Eye uratuje życie, gdy u pacjenta zostanie zdiagnozowana śmierć pnia mózgu i nikt poza „okiem świadomości” nie rozpozna, że jeszcze nie czas odłączyć chorego od aparatury.