– Polska zajmuje ósme miejsce wśród najważniejszych eksporterów żywności w UE. Opieranie gospodarki o rolnictwo wcale nie musi oznaczać zacofania. Wręcz przeciwnie, popatrzmy na USA, Holandię, tam ono stanowi jedną z sił napędowych. Wokół tego rozwijają się całe gałęzie gospodarki – mówi w wywiadzie dla INN Poland Paweł Jarczewski, prezes Grupy Azoty, która po raz pierwszy w 2015 roku była partnerem strategicznym World Economic Forum w Davos. Nasza rozmowa odbyła się tuż po WEF, jeszcze zanim zaczęły się protesty rolników.
Partner strategiczny to spora rola na imprezie takiej jak WEF w Davos. Od razu nasuwa się pytanie: po co to robić?
Paweł Jarczewski, prezes Grupy Azoty: Do Davos przyjechało wielu noblistów, ponad 200 polityków i szefów największych korporacji z całego świata. Łącznie zgromadziło się tam kilka trylionów dolarów. Z kolei Grupa Azoty to narodowy czempion, składamy się z 57 podmiotów gospodarczych w Polsce, Niemczech i Senegalu, biznes prowadzimy na całym świece. W branży produkcji nawozów mamy drugą pozycję w Unii Europejskiej. Należymy do organizacji takich jak europejskie oraz światowe Stowarzyszenie Producentów Nawozów (Ferilizers Europe, IFA) a nasi przedstawiciele zajmują najwyższe stanowiska w tych organizacjach.
Nowoczesna firma o tak dużej skali nie może koncentrować się tylko na sprzedaży i produkcji, ale też na tworzeniu warunków do prowadzenia danego biznesu: legislacyjnych, finansowych i tak dalej. Davos to doskonałe miejsce, by spotkać mnóstwo ludzi, którzy są związani z daną branżą, rynkiem, mogą wpływać na kształtowanie i funkcjonowanie całego sektora.
W tym roku wiele mediów krytykowało Davos jako miejsce, do którego jedzie się pokazać ile ma się pieniędzy – a niekoniecznie rozmawiać o losach świata. Rolnictwu poświęcono tam odpowiednio, Pana zdaniem, dużo uwagi?
Poświecono na pewno dużo miejsca, głównie w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego. Teraz zaczęliśmy erę, w której dużo mówi się o ryzykach cywilizacyjnych, czyli tych związanych z terroryzmem, konfliktami, ale przede wszystkim z dwoma rzeczami: energetyką i żywnością. Oba te elementy się ze sobą łączą i sporo rozmawialiśmy o tym w Davos. O problemie bezpieczeństwa żywnościowego mówimy jako Azoty zresztą od wielu lat. Co prawda, Unia Europejska wciąż jest ogromnym producentem żywności, ale nic nie trwa wiecznie, jeśli się nad tym nie pracuje. A czeka nas wzrost liczby ludności: z obecnych 6-7 miliardów do 8 miliardów w ciągu najbliższych kilkudziesięciu latach. To będzie wymagało zwiększenia produkcji rolnej aż o 60 proc.!
Niewiele było jednak dyskusji o rolnictwie zachodnim, amerykańskim czy europejskim. Mówiło się głównie o tym, że Azja i Afryka będą się prężnie rozwijać. Są gotowe także na to, by stać się samowystarczalnymi w kwestii żywności. W jednym z wywiadów wspominał o tym niedawno Bill Gates, że w 2040 roku Afryka powinna być samowystarczalna żywieniowo, chociaż moim zdaniem to niemożliwe.
Jaka więc miałaby być rola Azotów w tych globalnych zmianach?
Zwiększone nawożenie to jedna z szans na spełnienie tego celu. Na skutek urbanizacji ziemi rolnej mamy coraz mniej, do tego środowisko na świecie ulega upustynnieniu. Jednocześnie zwiększanie ilościowe nawożenia na pewno nie rozwiąże problemów świata. By to sobie uświadomić, wystarczy spojrzeć na taką statystykę: w Europie używa się ok. 200 kg azotu, najprostszego nawozu, na hektar, a 225 kg to graniczna liczba dla zachowania równowagi między produkcją i ekologią. W niektórych krajach afrykańskich, używa się tylko 2 kg na hektar, zaś w niektórych regionach Chin stosuje się tak duże ilości, przy których zatrucie ekologiczne ziemi i wody jest bardzo prawdopodobne.
Tymczasem światowe organizacje związane z żywnością, jak FAO przy ONZ, ale też te zrzeszające rolników czy producentów nawozów, idą w takim kierunku, by sposób nawożenia w Afryce i Azji był zrównoważony i mądry. My w promujemy swoją inicjatywę rolniczego think-tanku powołanego w 2011r. pod nazwą Centrum Kompetencji Puławy, które skupia w sobie trzy różne punkty widzenia: wrażliwość i doświadczenie przedsiębiorców rolnych, know-how producentów środków produkcji oraz wiedzę i wizję instytucji naukowych zajmujących się tematyką agrarną. Celem jest dostarczanie wymiernych korzyści wszystkim uczestnikom rynku rolnego. To nowoczesny ośrodek współpracy, a przede wszystkim wymiany informacji, doświadczeń i na tej podstawie realizacji wspólnych projektów. Moje marzenie, ambicja, to sprawienie, by dobre polskie praktyki rolnicze mogły być wzorem dla innych krajów. Jak je organizować, ale i jak współpracować na wszystkich szczeblach: przedsiębiorców, nauki itd.
Mógłby Pan podać jakieś przykłady, jak branża rolnicza miałaby w takim razie wyglądać?
Wszędzie rolnicy w naturalny sposób, w działaniach handlowych i marketingowych, się scalają, tworzą spółdzielnie. Na Zachodzie konsolidacja następuje też pionowo: firma, która zajmuje się drobiarstwem, przejmuje dostawcę pasz, producent pasz dostawcę ziaren i tak dalej. Tutaj jest miejsce dla Polski w tworzeniu dobrych wzorców.
W naszym przypadku przechodzimy obecne transformację z firmy typowo nawozowej w firmę technologiczno-nawozową. Chodzi w tym głównie o zwiększanie efektywności, np. przy produkcji amoniaku. Jeśli światowa średnia zużycia gazu przy produkcji tony amoniaku to 1100 m3, to my schodzimy do 800 m3. Dzięki temu też lepiej konkurujemy z firmami z państw, w których gaz jest tańszy. Dzięki takim zabiegom Grupa Azoty staje się coraz bardziej rozpoznawalna i po to też jeździmy na Forum w Davos – chcemy na rynkach afrykańskich, azjatyckich, być firmą jeśli nie pierwszego, to drugiego wyboru.
Drugą kwestią jest specjalizacja na specjalistycznych formułach nawozowych. Profesjonalnie nazywa się to biomodelingiem. To zupelnie inne podejście do produkcji i marketingu nawozów.
Co dokładnie w tym przypadku oznacza "biomodeling"? Bo brzmi to nieco jak znienawidzone GMO...
Spokojnie, w żaden sposób nie ingerujemy w genetykę roślin, a jedynie dostarczamy im odpowiednie środki odżywcze. Wróćmy do przykładu miejsc na ziemi, gdzie nie wykonuje się badań składu gleby i używa się zbyt dużych dawek azotu, które powodują zanieczyszczenie środowiska. Efektywność produkcji z pewnością by wzrosła gdyby dobrać odpowiednie nawozy do odpowiednich upraw i składu gleby.
My właśnie odchodzimy od takich nawozów prostych, których trzeba używać dużo i mało precyzyjne. Przechodzimy do kompletnych systemów nawożenia uwzględniających badania, odpowiednie maszyny i nowoczesne wieloskładnikowe formuły nawozowe. Chodzi o to by tworzyć nawozy, których będzie jak najmniej, ale będą jak najbardziej odżywcze dla roślin. Wpłyną na to specjalne mikrozwiązki, na przykład dające roślinie w odpowiednich fazach wzrostu odpowiednie substancje odżywcze.
Jest to bardziej efektywne i ekologiczne podejście do nawożenia. Nie trzeba już budować kolejnych zakładów do produkcji prostych nawozów, bo to nie promuje dobrych praktyk agrarnych. Musimy iść od ilości do jakości, bo póki co nie ma dla nawożenia alternatywy, jeśli chodzi o metody wypełnienia potrzeb żywnościowych na świecie.
Mówi Pan, że możemy stać się krajem będącym wzorem dla innych, jeśli chodzi o praktyki rolnicze. A jak jest teraz? Bo w powszechnym przekonaniu Polaków rolnik to nadal chłop na wozie, chociaż innowacji w rolnictwie nie brakuje.
Właśnie przygotowaliśmy publikację pod patronatem Pana Prezydenta Komorowskiego dotyczącą zmian jakie zaszły w polskim rolnictwie w przeciągu ostatnich 25 lat. Na przestrzeni tego czasu widać zdecydowany wzrost eksportu produktów rolnych, wzrost poziomu prowadzenia gospodarstw oraz zwrot w kierunku rolnictwa precyzyjnego, innowacyjnych technologii i nowoczesnych gospodarstw towarowych. Z raportu wynika, że katalizatorem pozytywnych przemian okazało się przystąpienie Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, a przedsiębiorcy rolni czują się dziś konkurencyjni na rynkach europejskich.
Rolnictwo to obecnie czwarty największy sektor gospodarki w Polsce. Eksport produktów rolno-spożywczych stanowi ponad 12 proc. całkowitej wartości polskiego eksportu. W latach 2003 – 2013 wartość polskiego eksportu rolno-spożywczego zwiększyła się z 4,01 mln euro do 19,96 mln euro, a Polska zajmuje ósme miejsce wśród najważniejszych eksporterów żywności w UE.
Brzmi imponująco. A jaka będzie przyszłość polskiego rolnictwa?
Odnieśliśmy ogromny sukces jeśli chodzi o modernizację rolnictwa: od rozdrobnionego, do opartego na dużych gospodarstwach, efektywnych, nowoczesnych, z dużym przetwórstwem. Na koniec roku mieliśmy nadwyżkę eksportową żywności prawie 6 mld euro! Rolnictwo to dziś branża wykorzystująca nowoczesne technologie, techniki zarządzania. Szansa dla Polski to między innymi mocne przetwórstwo, produkcja mięsa, drobiu – w tej ostatniej branży jesteśmy największym producentem w UE. A możemy dokonać tu jeszcze więcej ekspansji. Firmy na pewno będą miały większe aspiracje, jeśli dzisiaj już są największe na europejskim rynku. Zależy nam aby dalej ściśle współpracować z producentami rolnymi oraz światem nauki dla dalszego rozwoju tego strategicznego dla polskiej gospodarki sektora.
Sprowadza się to do następującej konstatacji: opieranie gospodarki o rolnictwo wcale nie musi oznaczać zacofania. Wręcz przeciwnie, popatrzmy na USA, Holandię – tam ono stanowi jedną z sił napędowych. Wokół tego rozwija się cała gałąź gospodarki: przemysł maszyn rolniczych, rynek nawozów, i tak dalej. I takie wzorce chcemy tworzyć.