Reklama.
Schrödinger zastanawiał się co by się stało z kotem zamkniętym w pudle z jednym atomem pierwiastka promieniotwórczego. W tym celu w zamkniętym pojemniku postanowił obok kota i pierwiastka umieścić czujnik, który miałby wykryć czy pierwiastek wyemitował cząstkę promieniowania jonizującego.
Teoretycznie kot miał takie same szanse, że przeżyje, jak i że nie przeżyje. Przynajmniej na zdrowy rozum. Schrödinger zajmował się jednak fizyką kwantową i to jej prawa rozważał. Zgodnie z tymi zasadami kot do czasu otwarcia pudła miał być tak samo żywy, jak i martwy, a dopiero otwarcie pojemnika miało złamać funkcję falową kota i wprawić go w jeden z dwóch stanów, w którym przebywał w zamknięciu, czyli być żywym lub martwym.
Można to sprawdzić? Raczej nie, i nie tylko z powodów humanitarnych. Wprawdzie przedmioty wokół nas składają się z obiektów podlegających prawom mechaniki kwantowej, ale ze względu na bardzo dużą ilość tych obiektów, ich poszczególne stany uśredniają się, nie pozwalając obserwować efektów kwantowych.