Maciej Józefowicz to jeden z trojga Polaków, którzy zakwalifikowali się do setki najlepszych kandydatów do wylotu na Marsa w ramach misji Mars One. Wcale nie jest astronautą. Na co dzień zajmuje się marketingiem.
Dlaczego zdecydowałeś się na udział w projekcie Mars One?
Od zawsze interesowałem się tematyką kosmosu i science fiction. Gdy usłyszałem o programie wydał mi się trochę szalony, ale pomyślałem: „Dobra, czemu nie spróbować? Do tej pory nikt tego nie zrobił.” To całkiem kreatywny sposób na przekraczanie granic.
Nie boisz się? Myślisz, że fundacja jest odpowiednio przygotowana do misji?
Nie boję się. Wiem dobrze, czego się spodziewać. Poza tym misja miałaby rozpocząć się za 9 lat. To bardzo dużo czasu i nie wiem po co miałbym martwić się na zapas. Wiem, że obecny postęp sprawi, że zanim dojdzie do wylotu, będzie tylko lepiej.
Jak myślisz, co może najtrudniejsze w życiu tam?
Ciągła dbałość o sprawność systemów, od których zależy nasze życie. To nie jest środowisko, w którym człowiek sam z siebie może przetrwać. Trzeba nieustannie pamiętać o kilku maszynach, od których zależy nasz los. To rzeczy, o których zdecydowana większość ludzi na Ziemi nie musi myśleć.
Ale czy programowi Mars One uda się w ogóle doprowadzić do tego wylotu? Potrzebują 6 miliardów dolarów, a na razie udało im się zebrać nieco ponad 700 tysięcy. Słyszałem, że fundusze chcą zebrać transmitując ostatnią fazę rekrutacji w formie reality show...
To rzeczywiście dość śmiały projekt, ale wydaje mi się, że ich szanse nie są wcale gorsze od amerykańskich, chińskich czy indyjskich agencji kosmicznych. Każda droga ekspansji kosmicznej i przekraczania granic jest dobra.
A jak wyglądała dotychczasowa rekrutacja?
Pierwszy etap był krótki i prosty. Trzeba było wypełnić internetowy formularz, w którym musiałem napisać kim jestem, co robię i dlaczego myślę, że przydam się podczas misji.
I dlaczego myślisz, że się przydasz? Czym się zajmujesz?
Obecnie pracuję w marketingu biznesowym. Wcześniej pracowałem w administracji publicznej i mediach. Jestem elastyczny i łatwo przystosować mi się do różnych warunków. Nie mam problemu z pracą w stresie i w grupie, także multikulturowej. Poza tym jak już wspominałem interesuję się tematyką kosmosu i wydaje mi się, że wiem całkiem dużo na jego temat. Samo to, że miałem odwagę, by zgłosić się do programu musi już o czymś świadczyć. Bo mam odwagę, by zrobić to na serio.
A dalsze etapy?
W następnym etapie musiałem pochwalić się właśnie tą wiedzą podczas rozmowy z doktorem Norbertem Kraftem, który odpowiada za szkolenie astronautów.
O co pytał?
To była bardzo techniczna i szczegółowa rozmowa na temat Marsa i kosmosu. Niestety, ale nie mogą przytoczyć więcej detali ponieważ obowiązuje mnie klauzula poufności.
Jak na twoją decyzję zareagowali znajomi i rodzina?
Chyba nie są do końca przekonani, że robię to na poważnie. Nie mogę zatem powiedzieć, by zbytnio się przejmowali. Poza tym, do 2024 zostało jeszcze dużo czasu. Na razie mi kibicują.
Co byłoby pierwszą rzeczą, którą zrobiłbyś po wylądowaniu na Marsie?