Autonomiczne pojazdy mają być ekologiczne i ekonomiczne, zapobiec dziesiątkom tysięcy śmierci rocznie, zwiększyć produktywność i stworzyć nowe firmy. A także spowodować utratę pracy u niewyobrażalnie dużej liczby ludzi na całym świecie.
Wielu ekspertów przewiduje, że autonomiczne pojazdy będą wjeżdżać na nasze ulice stopniowo, na przestrzeni kilku dekad. – Wierzę, że to poważne przeliczenie. Autonomiczne samochody będą powszechne już w 2025, a do 2030 będą przeważać na ulicach, a ich nadejście przyćmi każdą innowację, której nasze społeczeństwo doświadczyło – pisze na swoim blogu Zack Kanter, amerykański przedsiębiorca. Swoje przemyślenia popiera danymi z wielu źródeł.
Po pierwsze, Kanter przytacza słowa Elona Muska, prezesa Tesli, który w wywiadzie dla CNNMoney powiedział, że modele samochodów jego firmy z 2015 roku prawdopodobnie będą w stanie prowadzić same przez 90 proc. czasu.
Jak to się stanie? Dzięki połączeniu różnych czujników. Łączysz kamery z technologią rozpoznawania obrazu, radarem, falami dźwiękowymi. I tyle. Inne firmy na pewno podążą za nami. Będziecie w takim razie liderami? No pewnie. Tesla to w końcu firma z Doliny Krzemowej. Jeśli nie my zostaniemy liderami, to powinniśmy się wstydzić.Czytaj więcej
Bloomberg News we wrześniu zeszłego roku podawało, że General Motors w 2017 ma wprowadzić do swoich samochodów technologię „Super Cruise”, która „przejmuje kontrolę nad sterowaniem, przyspieszaniem i hamowaniem na drogach przy prędkości 110 kilometrów na godzinę lub w gęstym korku”. Kanter przypomina też stanowiska Google i Tesli, które stwierdziły, że pełny autopilot w samochodach komercyjnych pojawi się do 2020.
Badania firmy Morgan Stanley wskazują, że samochody średnio używane są przez ich właścicieli przez 4 proc. czasu. Biorąc pod uwagę to, że samochód jest zazwyczaj drugą po domu lub mieszkaniu najdroższą posiadaną przez ludzi rzeczą, a do tego generuje dodatkowe koszty takie jak ubezpieczenie czy naprawy, rosnąca popularność usług takich jak Uber (przynajmniej w rozwiniętych krajach) nie powinna dziwić.
Uber z kolei z niecierpliwością czeka na rozwój technologii autonomicznych samochodów. Kierowcy pracujący dla firmy zabierają do domu obecnie co najmniej 3/4 opłaty za kurs. Nic dziwnego, że Travis Kalanick, prezes Ubera ze zniecierpliwieniem czeka na działający autopilot.
– Badania Columbia University wskazują, że flota 9 tysięcy autonomicznych samochodów mogłaby zastąpić wszystkie taksówki w Nowym Jorku. Pasażerowie czekaliby średnio 36 sekund na kurs, a przejechanie jednej mili kosztowałoby około 50 centów – stwierdza w swoim wpisie Kanter. – Wyceniana na 41 miliardów dolarów spółka potrzebowałaby zaledwie 4,3 miliarda, by zastąpić wszystkie 171 tysięcy taksówek w Stanach swoimi samochodami (przy koszcie 25 tysięcy dolarów za auto) – dodaje.
Destruktywne innowacje, jak wskazuje sama nazwa, mocno oddziałują na konkurencję. Najwięksi gracze w motoryzacyjnym świecie mogą nie przetrwać zmiany. – Myślę, że większość z nich zbankrutuje do 2030 roku – komentuje Kanter. PricewaterhouseCoopers przewiduje, że liczba samochodów na amerykańskich drogach spadnie z 245 milionów do 2,4 miliona.
Oprócz rynku motoryzacyjnego ucierpi rynek ubezpieczeń, parkingów czy używanych aut. Niepotrzebne będą już firmy wynajmujące samochody, a mechanicy będą mieli mniej pracy. – No i można pożegnać się z wpływami do budżetu państwa z mandatów – pisze Kanter.
Z dobrych rzeczy? Zaoszczędzimy dziesiątki godzin rocznie, bo znikną korki. Oprócz korków znikną też parkingi, garaże i salony samochodowe, a w miastach powstaną nowe obszary do zapełnienia przez biurowce. To dobrze, prawda?
Powodem, dla którego Uber może być drogi, jest to, że nie płacisz wyłącznie za samochód, ale też za drugiego gościa w samochodzie. Jeśli nie będzie tego drugiego gościa to zamawianie Ubera będzie tańsze od posiadania samochodu. Czytaj więcej