Propozycja nowego systemu oceny jednostek naukowych przedstawiona kilka dni temu przez Ministerstwo Nauki i Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych budzi wśród naukowców niemal tyle pytań i wątpliwości, ile ma punktów.
– System oceny parametrycznej jest unikatowy w świecie – kpił w czasie panelu zorganizowanego przez Ministerstwo Nauki i KEJN dr Marek Daszkiewicz z Instytutu Optyki Stosowanej i retorycznie pytał, kiedy Polska przejdzie do takich systemów, które są powszechnie stosowane na świecie a ich podstawą jest audyt. Głośno zastanawiał się czy dalej będziemy brnęli w ten system, który jest systemem odhumanizowanym?
– Idziemy w stronę komputeryzacji to on będzie nas oceniał sumując punkty - podkreślał. Podobnie do problemu podchodzi prof. Leszek Rafalski, dyr. Instytutu Badawczego Dróg i Mostów w Warszawie, który też punktacją nie jest zachwycony – Zaczynamy mówić o nauce punktowanej, zastanawiać się co nam się bardziej opłaca. Nie mówi się już o konkurencji z lepszymi a to źle wróży nauce.
Konsultować czy nie
Naukowcy mają nawet wątpliwości czy system ocen jednostek naukowych powinien być z nimi konsultowany. – To ministerstwo powinno ustalić ocenę a z nami dyskutować o polityce naukowej – twierdzi prof. Robert Hołyst z Instytutu Chemii Fizycznej PAN. Zastanawia się też po co jest ocena i sam sobie odpowiada – ocenę wprowadza się po to, żeby zachęcić nas do kreślonych działań. Oznacza to, że ministerstwo określa w jakim kierunku ma iść instytut. Zdaniem wielu naukowców teraz jest na to za późno.
Nowy system ocen ma wejść w życie za dwa lata, ale instytucje naukowe będą oceniane za lata 2013-2016, niewiele więc zdążą zmienić, aby się dostosować do nowych zasad. – Żeby przygotować dużą instytucję do zmian potrzeba kilku lat, czyli system ocen powinien być znany co najmniej na dwa lata przed rozpoczęciem okresu ocenianego. To sześć lat temu. Teraz już nic nie zrobimy. Nie będziemy mieli wielu grantów europejskich, wdrożeń spin-offów, patentów. Tak naprawdę pokażemy to co mamy, czyli ocena nie spełni swojej roli, bo nie byliśmy do jej zmiany przygotowani. Wychodzi na to, że mieliśmy zdawać z Mickiewicza a będziemy zdawać ze Słowackiego – drwił prof. Robert Hołyst.
Koncerny nie pomogą
Profesor podkreślał też, że stabilność oceny jest podstawą przy ocenianiu uczniów. – Jeżeli nauczyciele zmienialiby oceny w szkole co chwilę, żaden uczeń nie brałby jej poważnie. Ocena powinna być stabilna. Jeżeli zostanie przemyślana, dopracowana i będzie działała przez dziesięć lat, efekty będzie widać, jeżeli zmieni się ją znowu za cztery lata, będziemy mieli problem – podsumowuje prof. Robert Hołyst i postuluje wprowadzenie twardych ocen, w których pojawi się innowacyjność, skoro się tyle o niej mówi – w postaci właśnie zgłoszeń patentowych, patentów, spin-offów przychodów z rynku.
Punkty za patenty zostały wprawdzie zwiększone a za wdrożenie jest nawet o 30 proc. więcej, ale to również wzbudza kontrowersje. – Sprawy wdrożeń dla nauk technicznych są niezwykle ważne. Problemem jest jednak ich potwierdzenie. Duże koncerny zarówno polskie, jak i zachodnie nie chcą ich potwierdzać ze względów podatkowych – to jest jasne dla wszystkich, ale nie dla KEJN-u – zwraca uwagę Prof. Jacek Wańkowicz, dyr. Instytut Energetyki.
Zadowolić wszystkich się nie da
Humaniści cieszą się, że zwiększono punktację za monografie i zrezygnowano z kryterium języka, przedstawiciele nauk technicznych uważają, że na tym stracą. – Dla nauk technicznych zróżnicowanie monografii ze względu na języki jest złe. Jeżeli nie daje się punktów za angielski, to jednocześnie zmniejsza się zasięg tej monografii – podkreśla prof. Jacek Wańkowicz.
Zwiększenie punktacji za monografie, mimo że popierane, też budzi niejasności. Prof. Jacek Wańkowicz przypomniał, że w punktacji nie zostały uwzględnione monografie zamawiane przez przemysł, za które są konkretne pieniądze. – Jeżeli monografia ma duży zasięg, zamówił ją i wydał przemysł, to powinna być odpowiednio punktowana, mimo że niekoniecznie zmieści się w monografiach uznanych za wybitne dzieło, choćby z tego względu na to, że będą ją oceniać inne gremia – zauważa dyr. Instytutu Energetyki. Prof. Jan Duława ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego zastanawiał się natomiast czy podręczniki akademickie są pomijane w ocenach, ale odpowiedzi od organizatorów panelu nie uzyskał.
Pozostaje też sprawa oceny za czasopisma. Prof. Małgorzata Witko z Instytutu Katalizy i Fizyko Chemii Powierzchni PAN uważa, że coroczna lista, która zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa, jest podstawą oceny, prowadzi do absurdu. – Można mieć pecha i opublikować pracę w poprzedniej ocenie, kiedy miała 30 pkt., albo mieć szczęście i opublikować rok później, kiedy będzie miała już 50 pkt. – Cykl publikacji jest długi a my musimy mieć stabilność, nie powinno być tak, że gdy wysyłamy publikację ma ona mieć 40 pkt., a gdy się ukazuje warta jest już 30 pkt. – podkreśla prof. Witko.
Warto wiedzieć co poprawić
Naukowcy postukują również, aby uściślić Kryterium „Inne osiągnięcia działalności naukowej”, w którym jest wysoka punktacja, która może, jak zauważyła dr Katarzyna Zawalińska z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN – wywindować instytut lub go pogrążyć. Wprawdzie w projekcie zmiany systemu ocen podkreślona jest konieczność uzasadnienia oceny i liczby przyznanych punktów, ale znacznie bardzie przydatna byłaby informacja nie dlaczego instytut dostał daną liczbę punktów , ale dlaczego nie większą – bo wtedy wiadomo co ulepszać a co kontynuować. Tak jest na całym świecie –o ocenę bardziej konstruktywną postulowała Katarzyna Zawalińska.