Zapotrzebowanie na mięso i nabiał utrzymuje się na wysokim poziomie. Produkcja ma jednak zły wpływ na środowisko, a masowe hodowle bywają co najmniej niehumanitarne, a czasami również nieopłacalne. Na pomoc ruszają start-upy, które produkty pochodzenia zwierzęcego chcą zastąpić roślinami.
Czym chcą nas karmić firmy z cyfrowych pastwisk Doliny Krzemowej? – Roślinny hamburger, który krwawi. Bezmięsne kawałki "kurczaka" o tej samej teksturze co gotowany drób. Kremowy i delikatny majonez zrobiony bez jajek. I wegański napój, który zawiera wszystkie potrzebne człowiekowi substancje – wymienia „The Economist” w swoim artykule. Coraz więcej przedsiębiorców i inwestorów widzi w tym swoją szansę na biznes.
– Za każdym razem, gdy wynajdziesz sposób na wykorzystanie białka roślinnego zamiast zwierzęcego, znajdujesz sposób na oszczędność energii, wody i wielu innych zasobów – powiedział cytowany przez „The Economist” Ali Partov, przedsiębiorca i inwestor z San Francisco. Według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych, hodowla zwierząt na całym świecie odpowiada za 14,5 proc. emisji gazów cieplarnianych łączonej z działalnością człowieka, a pastwiska zajmują nawet 30 proc. powierzchni lądu.
Imitacja mięśni
Jednak są już na świecie ludzie, którzy żywią się wyłącznie produktami pochodzenia roślinnego. Wiele firm oferuje też produkty mające zastąpić mięso, jak np. kotlety czy parówki sojowe. Start-upy chcą jednak dotrzeć do większości społeczeństwa, która je mięso i nie chce z niego rezygnować. Dlatego ich produkty mają imitować, a nawet przewyższać produkty mięsne.
– Chcemy mieć produkt, o którym miłośnicy burgerów powiedzą, że jest lepszy od jakiegokolwiek burgera, którego jedli w życiu – powiedział cytowany przez „The Economist” dr Patrick Brown. Jego Impossible Foods uzbierało 75 milionów dolarów na stworzenie imitacji mięsa i serów. Trzeba też zaznaczyć, że to coś innego od mięsa hodowanego w laboratorium.
– W przypadku mięsa kluczowej jest odtworzenie jego kluczowych elementów: mięśni, a także tkanki łącznej i tłuszczowej. Wszystko z użyciem odpowiednich materiałów roślinnych. Pierwszy produkt Impossible Foods, kotlet, wygląda i smaży się jak mięso. A zanim trafi do sklepów będzie smakował tak samo jak, albo i lepiej niż, mięso, obiecuje dr Brown – czytamy w „The Economist”.
Zespół doktora Browna składa się z biologów molekularnych, biochemików, a nawet fizyków. Ich zadaniem było między innymi odnalezienie źródła smaku w mięsie. Według doktora Browna za smak odpowiada hem, czyli związek, który znaleźć można we wszystkich organizmach, a więc także w roślinach. Podobno pierwszy prototyp roślinnego burgera smakował jak skwaśniała mamałyga. Ostatnie wersje mają smakować lepiej niż burger z indyka.
Lepsze od mięsa
Na amerykańskim rynku spotkać można już produkty roślinne z sukcesem imitujące mięso. Jedną z firm, które zajmują się ich produkcją jest Beyond Meat, założone w 2009, ale zespół pracował nad swoimi rozwiązaniami już dobre kilka lat wcześniej. Z pierwszym produktem Beyond Meat weszli na rynek w 2012 roku, były to Beyond Chicken Strips, czyli bezmięsne kawałki kurczaka.
W zeszłym miesiącu pojawił się najnowszy produkt firmy, Beast Burger. Ma więcej białka, żelaza i wartości odżywczych niż normalne burgery mięsne. – W podążaniu za mięsem w ludzkiej ewolucji chodzi tak naprawdę o bardzo odżywcze źródło pokarmu. Chciałem to rozwinąć – mówi Ethan Brown, prezes Beyond Meat (nie jest powiązany jakkolwiek z doktorem Brownem z Impossible Foods). Dodatkowym plusem roślinnego „mięsa” jest to, że nie znajdziesz w nim hormonów, antybiotyków czy cholesterolu.
Produkty Beyond Meat sprzedawane są między innymi w sieci amerykańskich sklepów Whole Foods Market z organiczną żywnością. Niedługo na rynek firma zamierza wprowadzić bezmięsną mieloną wołowinę. Jednym z licznych inwestorów w przypadku Beyond Meat jest na przykład Bill Gates.
Majonez bezjajeczny
Innym przykładem firmy, która odniosła już pewien sukces na rynku imitacji produktów pochodzenia zwierzęcego jest Hampton Creek z San Francisco. – Ich majonez Just Mayo i ciasto Just Cookie Dough sprzedawane są w 30 tys. sklepów, w tym w sieci Kroger i Walmart. Wśród produktów, nad którymi pracuje firma jest między innymi „śmietanowy” dressing do sałatek, alternatywa dla jajecznicy i makaron – informuje „The Economist”.
Firma przeanalizowała ponad 7 tysięcy próbek roślin i zidentyfikowała 16 białek, które mogą być przydatne w stosowaniu w żywności. Szukali wśród nich odpowiednich właściwości jak np. pienienie się czy pochłanianie wody.
Co dalej
Radykalne podejście do nowoczesnego żywienia stosuje za to firma Soylent, która sprzedaje proszek do mieszania z wodą. Zapewnia wszystkie potrzebne człowiekowi do przetrwania składniki odżywcze. A poza tym nie musisz go kroić czy gotować, co prawie całkowicie likwiduje potrzebę posiadania kuchni.
Założyciel Soylent, Rob Rhinehart twierdzi, że sam stosuje swój produkt do zaspokojenia 80 proc. potrzeb żywieniowych. Jego rozwiązanie jest jednak dość radykalne. Wydaje się, że bariera kulturowa będzie najpoważniejszym problemem, z którym spotkają się innowacyjni producenci żywności.
W ostatnim październiku Unilever, gigant produktów szybkozbywalnych, pozwał Hampton Creek za reklamy wprowadzające w błąd, twierdząc, że ich produkt nie powinien nazywać się „majonezem”, bo nie zawiera jajek. (Biorąc pod uwagę standardy Amerykańskiej Agencji Żywności i Leków z 1938 roku, można stwierdzić, że majonez zawiera jajka.) Unilever żalił się również, że roślinny produkt odebrał część rynku ich marce Hellmann's, która w swoich majonezach używa jajek. (…) Andrew Zimmern, znany w Stanach szef kuchni wybrał w ślepym teście Just Mayo zamiast Hellmann'sa i rozpoczął nawet petycję online, która miała zachęcić Unilever do odstąpienia od procesu. Podpisało się pod nią ponad 100 tysięcy osób.Czytaj więcej