- Wynikowo i matematycznie jestem dużo lepszy od moich przeciwników. Ale oni na pewno łatwo nie odpuszczą - powiedział Marcin Lewandowski, biegacz na 800 metrów tuż przed startem w halowych mistrzostwach Europy w Pradze. Po badaniach genetycznych, specjalnej diecie ( odstawił frytki i czipsy)i nietypowych treningach z Mo Farahem mistrzem olimpijskim na 5 i 10 km tym razem Polak był pewny swego jak rzadko wcześniej. Wygrał, zmieniając teoretyczne szanse zmienił na faktyczny sukces.
Dobiec do mety biegacz musi sam, a ile osób naprawdę pracuje na medale Lewandowskiego? Lekko licząc dziewięć. Ale obok trenera, menedżera, dwóch fizjoterapeutów, asystentów od rezerwacji biletów lotniczych, hoteli, a nawet księgowego itd. jest także zespół naukowców z Instytutu Kultury Fizycznej w Szczecinie. To eksperci z zakresu biomechaniki, bioenergetyki, biochemii i fizjologii sportu, którzy co roku badają szczegółowo stan wydolność mięśni biegacza. Aparaturę dostarcza koncern farmaceutyczny Roche.
- Marcin raz w roku przechodzi bardzo dokładne pomiary siły i wydolności. Wiemy wszystko o każdym jego jego mięśniu. Jak pracuje, ile ma siły, kiedy się męczy. Stąd wiemy jak należy trenować aby poprawić winiki Marcina - opowiada Tomasz Jurkowski , asystent trenera. Dodaje, że dziś zawodnik już nie biega, ot tak dla samego biegania, bo szkoda marnować czas i jego siły.
Kiedy bije rekord, palą notatki
Ostatnio lepsze wyniki Lewandowski zawdzięcza na przykład z synchronizowaniu siły mięśni tylnej części nóg z tymi na przodzie. Okazuje się, że taki szczegół ma znaczenie przy szybkim i wydajnym bieganiu. Wcześniej naukowcy dopracowali jego sylwetkę, długość kroku, a nawet sprawdzili ile energii marnuje na starcie, kiedy nabierając prędkości w pierwszych krokach biegacz pochyla się na boki. Tych kilodżuli może przecież brakować później w końcówce biegu.
- Dzięki tej wiedzy trener planuje zajęcia bardzo optymalne, które krok po kroku, ułamkami sekundy przybliżają nas do maksimów Marcina - mówi dalej Jurkowski. Ten maksymalny próg już kilka razy przestawiano. Kiedy Lewandowski bił kolejne rekordy zespół treningowy miał palić notatki z błędnymi założeniami. Po mistrzostwach w Pradze też zaczynają od nowa
- Talent Marcina potwierdzają nie tylko wyniki sportowe, ale i wyniki wszelkich badań wydolnościowych, biochemicznych czy fizjologicznych. Ale żeby z wielkiego talentu zrobić biegacza, to nie jest takie łatwe. Żeby mieć dobrego zawodnika, nie wystarczy tylko go trenować. Mistrzem staje się nie ten, kto ma największy talent, choć jemu jest najłatwiej, ale ten, kto zadba o największą liczbę tych wpływających na wynik sportowy czynników - mówi w wywiadzie dla magazynu Bieganie Tomasz Lewandowski, trener i brat zawodnika.
Człowiek do tuningu
Naukowe podejście do treningów pokazuje ile można wycisnąć z człowieka pod warunkiem dostarczenia właściwego materiału. Lewandowski jest jak dobrej klasy seryjne auto, ale przed tuningiem. Eksperci mechanicy dodadzą turbinę, poprawiają zasilanie silnika powietrzem i wydech, przeprogramują sterowniki komputera, utwardzają zawieszenie i oto mamy samochód rajdowy.
Choć Lewandowski jest w szczycie formy kolejne co programują i planują naukowcy to coś co można nazwać zakonserwowaniem organizmu biegacza. Chodzi oto by treningi, które muszą być zbliżone do granicy wytrzymałości zawodnika, zarazem nie narażały go na kontuzje w przyszłości. Dlatego eksperci badają stan mięśni, wiązadeł zastanawiając się co i kiedy da się z nich jeszcze wycisnąć. Decyzję podejmie sam zawodnik i trener, ale patrząc w wyniki eksperci mogą doradzić 28-letniemu Lewandowskiemu by po olimpiadzie w Rio zaczął biegać 1500 metrów i średnie dystanse, a dociągnie w formie do 35 roku życia.
Lewandowski Team to jedna z najbardziej profesjonalnych ekip sportowych w Polsce. Biegacza niemal od początku trenował jego brat Tomasz, który w przeszłości sam był zawodnikiem. Odkrywając talent u młodszego brata zakończył karierę i poświęcił się trenowaniu Marcina. Kiedy brakowało pieniędzy na odżywki i wyjazdy na ważne turnieje emigrował do Anglii i budował budżet „zarabiając na zmywaku”. Zrozpaczony mizernymi dotacjami związku sportowego rozważał nawet zmianę obywatelstwa i występowanie w barwach któregoś z bogatszych i wspierających lekkoatletykę krajów. Na szczęście pojawili się sponsorzy Orlen i Adidas.