VAT na banany jest większy niż na jabłka, bo... nie można z nich zrobić ciasta? Absurdalne wyjaśnienia skarbówki
VAT na banany jest większy niż na jabłka, bo... nie można z nich zrobić ciasta? Absurdalne wyjaśnienia skarbówki Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta
REKLAMA
Tropikalne droższe
Według fiskusa, owoc jest owocowi nierówny i podobno są ku temu silne podstawy. Informację o kuriozalnym wyjaśnieniu skarbówki wrzucił na Twittera Radosław Piekarz, ekspert ds. podatków i partner kancelarii A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz.
I tak, „owoce tropikalne i podzwrotnikowe” (np. awokado, banany, figi, daktyle), owoce cytrusowe (pomarańcze, cytryny, mandarynki, grejpfruty) oraz kiwi, migdały czy pistacje są opodatkowane stawką 8 proc. Z kolei owoce ziarnkowe i pestkowe (np. winogrona, wiśnie, czereśnie, morele, jabłka, gruszki) oraz orzechy laskowe czy włoskie, ale też maliny czy jeżyny, mają stawkę 5 proc. VAT. Różnica z pozoru niewielka, ale dla przedsiębiorców – uciążliwa i przede wszystkim niezrozumiała.
Ciasto i witaminy decydują o stawce VAT?
W odpowiedzi na zapytanie eksperta podatkowego o to, czy te towary nie są podobne (w domyśle – powinny mieć jednolitą stawkę VAT), Krajowa Informacja Podatkowa – ciało reprezentujące Dyrektora Izby Skarbowej – odpowiada, że trzeba brać pod uwagę „zarówno cechy towarów, jak i potrzeby konsumentów”.
Krajowa Informacja Podatkowa

Należy zauważyć, że owszem owoce posiadają mnogość witamin i minerałów niezbędnych dla funkcjonowania organizmu, jednakże w różnych proporcjach. Ponadto skład witamin poszczególnych owoców jest również różny. Jedne z nich mają więcej witaminy C, inne witamin z grupy B. Skład jest również inny. Sposób przetwarzania owoców jest również odmienny. Robiąc przetwory (np. kompoty) klient zapewne nie dokona zakupu manadarynek, ale wybierze śliwki, gruszki, jabłka. Owoce stanowić mogą składnik różnego rodzaju ciast i deserów. Chcąc upiec szarlotkę klient wybierze jabłka bez względu na porę roku.

Część dotycząca witamin wydaje się logiczna, ale jednocześnie widać od razu, że zawartość zdrowych elementów na pewno nie jest czynnikiem decydującym o różnicy stawek VAT dla owoców. Czyżby więc decydował o tym fakt, że Polacy zazwyczaj robią ciasta z jabłek albo śliwek, a nie bananów albo daktyli? Na to wygląda, bo innych argumentów za zróżnicowaniem stawek brak. Przy czym argument taki można zapewne dostosować do wszystkiego – bo czemu nie opodatkować książek-horrorów wyżej niż książek kucharskich?
Prawnik Radosław Piekarski, który ujawnił tę podatkową perełkę (ale nie on był autorem zapytania), dodał do tego, że logika tej argumentacji jest "powalająca". Zaznaczył przy tym, iż jest to sprawa aktualna, a eksperci zajmujący się stawkami VAT zapewne byliby w stanie wskazać o wiele więcej podobnych absurdów. W to ostatnie, niestety, nie wątpimy.