Kilka lat temu szumnie ogłoszono, że roaming na terenie Unii Europejskiej zostanie zniesiony. Wysokie opłaty za wykonanie telefonu na wakacjach, czy skorzystanie z internetu by sprawdzić pogodę, miały być wkrótce pieśnią przeszłości. Jak jednak dowiadujemy się od posłanki do PE Róży Thun, na forum UE pojawiły się pewne opory co do znoszenia roamingu - i jak zwykle, chodzi o duże pieniądze w tle.
Roaming to prawdziwa zmora wszystkich podróżników, ale też biznesmenów - którzy na rachunki w podróżach zagranicznych wydają krocie. O ile korporacje po prostu liczą się z milionowymi kosztami obsługi telefonów, o tyle mali i średni przedsiębiorcy często oglądają każdą złotówkę. Wyrównać szanse pod tym względem miała Unia Europejska, która obiecała zniesienie roamingu.
Róża Thun przekonuje jednak, by nie spodziewać się tego zbyt szybko - chociaż mowa była nawet o roku 2016.
Jak to się stało, że nie zniesiono roamingu tak jak planowano, tylko Rada Unii Europejskiej mówi teraz o stopniowym procesie?
Dramatyczne zniesienie opłat już nastąpiło. Dziś przesył danych kosztuje przeszło dwadzieścia razy mniej niż pięć lat temu. Rozmowy telefoniczne w ostatnim czasie potaniały mniej więcej o połowę. Zmniejszenie stawek już nastąpiło i roaming nie jest tak dużym problem jak kiedyś. Jednak przesył danych jest cały czas o wiele za drogi. Jeszcze poprzednia Komisja Europejska ogłosiła, że zniesie całkowicie roaming, co muszę przyznać, było dla mnie zaskoczeniem.
Dlaczego?
Zdawałam sobie sprawę z tego jak trudny jest to proces i jak dużo czasu zajmuje. Ucieszyłam się bardzo z tak ambitnego planu Komisji Europejskiej. Przedstawiła ona propozycję legislacyjną, przesłała ją do Rady, czyli przedstawicieli państw członkowskich oraz do nas, do Parlamentu Europejskiego, żebyśmy to przyjęli.
To, czemu wciąż mamy do czynienia z roamingiem?
My pracowaliśmy nad tym siedem miesięcy. Było to spowodowane odmiennymi stanowiskami grup posłów z różnych frakcji politycznych, czy z różnych krajów. Dopracowaliśmy wspólne stanowisko zakładając, że trzeba do niego podejść w duchu zasady „roam like at home”. Oznacza to, że użytkownik nie może czuć różnicy w kosztach niezależnie od tego, czy jest za granicą, czy u siebie w kraju. Zarówno w przesyle danych, jak i w rozmowach telefonicznych, ale w Radzie nie mogą się na ten temat dogadać, bo podatki z dochodów operatorów w ich budżetach to ważny element. Radzie zajęło 17 miesięcy wypracowanie wspólnej pozycji, która z resztą nie znosi dodatkowych opat roamingowych. Na to my w Parlamencie się nie zgodzimy.
Które są to kraje?
Z tego, co wiem, chociaż nie jestem w Radzie, tylko w Parlamencie Europejskim, to po pierwsze, te państwa, które mają bardzo dużo turystów, przez co większe wpływy do budżetu, a po drugie podobno kraje nadbałtyckie. To dlatego, że mają bardzo niskie opłaty u siebie w kraju i obawiają się, że ich stawki będą wyższe, kiedy będziemy wyrównywać ceny w roamingu i połączeń krajowych.
Ale nawet tam, gdzie rządy nie chcą zniesienia roamingu, obywatele się tego domagają. Czasami mam wrażenie, że użytkownicy Internetu nie wiedzą, że jak się mówi o decyzjach Unii Europejskiej, to są one podejmowane przez osoby, które oni sami wybierali. Wprawdzie na wybór ministrów mieli na ogol wpływ pośredni, ale jednak. Ministrowie, którzy obradują w Radzie nie zawsze działają zgodnie z życzeniami wyborców.
Chyba, że wyborcami są prezesi telekomów…
Tak, ale oczywiście w tej chwili mówimy o zwykłych użytkownikach, a nie przedstawicielach biznesu. Chociaż z drugiej strony przedstawialiśmy taki argument, że obecnie bardzo wiele osób wyłącza roaming wyjeżdżając za granicę, a przecież coraz więcej Europejczyków się przemieszcza. O ile dobrze pamiętam, to w ciągu roku jest 270 milionów wyjazdów za granicę z przynajmniej jednym noclegiem. Skala tych danych, które by przechodziły, o ile dodatkowe opłaty nie byłyby pobierane, pokazuje, że operatorzy i tak by wychodzili na swoje.
Czyli nie byliby wtedy aż tak poszkodowani?
Tak, wtedy jest i wilk syty i owca cała. My mamy swobodny dostęp do Internetu, a przecież dziś bez niego nie da się normalnie funkcjonować, a operatorzy zarabiają.
Nie ukrywajmy też, że jest to temat polityczny. Mamy Europę bez granic, więc czemu mamy je odczuwać w kieszeni? To nie ma sensu. Według wszystkich naszych wyliczeń, to jest do zrobienia. Operatorzy w dalszym ciągu zarabiają spore pieniądze, a Europa jest bardziej innowacyjna i idzie do przodu. Rozwijają się prawa konsumenckie i przedsiębiorcy, ponieważ mamy dostęp do informacji cały czas.
Czy słyszała Pani o próbach nacisków ze strony operatorów albo wręcz się z nimi spotkała?
Nie, nacisków nawet nie mają jak wywierać. Przy czym są kraje członkowskie, które mają bardzo duże wpływy do budżetu od firm telekomunikacyjnych. Wtedy ich interes jest wspólny, bo minister finansów dba o to, by wpływy były na odpowiednim poziomie. To właśnie nie kwestia nacisku, tylko wspólnego interesu. Pod tym względem rozumiem te kraje wokół Morza Śródziemnego, które właściwie wszystkie sprzeciwiają się zniesieniu roamingu, a tak wynika z przecieków, które mam z Rady.
Obecnie są dwa projekty rozporządzenia Parlamentu Europejskiego oraz Rady Unii Europejskiej. Dlaczego? Czy możemy przybliżyć jak wygląda proces legislacyjny?
Projekt legislacyjny zawsze wychodzi od Komisji Europejskiej i trafia do Parlamentu i Rady. Każda z tych instytucji tworzy swoje stanowisko, a następnie są trójstronne spotkania. Ze strony Parlamentu idzie poseł sprawozdawca oraz posłowie cienie, którzy zajmują się w odpowiednich komisjach tym tematem i w imieniu wszystkich pracujących nad danym dokumentem reprezentują nasze stanowisko. Przedstawiciele komisji sprawdzają, czy nasze propozycje nie są sprzeczne z innymi przepisami. Natomiast ze strony Rady przychodzą przedstawiciele prezydencji, którzy prezentują punkt widzenia krajów członkowskich. Trzeba się po prostu dogadać, jeśli to się nie uda, to nie ma tego prawa w ogóle.
Na czym więc polega problem w porozumieniu się między Parlamentem a Radą?
Niestety, rozmowy w ogóle zostały zawieszone do końca tego miesiąca. W Parlamencie Europejskim jest taka atmosfera, że my nie ustąpimy ze zniesieniem roamingu. Jesteśmy jedynym ciałem, które jest wybierane bezpośrednio przez obywateli. Moi wyborcy chcą, by te opłaty wyeliminować i do tego będziemy dążyć. Przez to nie ucierpi innowacyjność, czy rozwój firm telekomunikacyjnych. Trzeba przy tym zaznaczyć, że przedstawiciele Polski w Radzie wspierają zniesienie roamingu i są pod tym względem niezwykle progresywni.
Jakie Pani zdaniem byłyby dodatkowe korzyści zniesienia tej opłaty?
Niezależnie od wpływów do budżetu my musimy ostro zawalczyć o to, żeby obywatele mogli czuć się jak u siebie domu i funkcjonować na normalnych warunkach w całej Unii. Ciągle mówi się o tym, że potrzebne jest nakręcenie gospodarki i handlu, a przecież ludzi, których nie stać na korzystanie z Internetu i mają wyłączony roaming, wyłącza się z normalnego obiegu. Odcina im się dostęp do informacji - chociażby przepisów jak poruszać się na drogach innych krajów wspólnoty. Czy też inny równie ważny aspekt, mówi się o zwiększeniu koniunktury, a klienci nie mogą porównać cen produktów, sprawdzić godzin otwarcia restauracji, czy muzeum. Przedsiębiorcy tracą w ten sposób klientów. Dlatego Internet musi być dostępny po normalnych stawkach.
To jest kolejny krok do zjednoczenia?
To bardzo polityczny temat, rzeczywiście stało się to trochę symbolem. Dzisiaj najbardziej się odczuwa to, że się jest za granicą przez wysokie opłaty roamingowe.
Rada proponuje, aby wprowadzić pewne limity i dopiero po ich przekroczeniu klient miałby płacić. Co sądzi Pani o tym pomyśle?
My się na to nie zgadzamy. Po pierwsze te limity są strasznie niskie, po drugie klient musiałby cały czas sprawdzać czy go przekroczył. Ja mam inne rzeczy do roboty jak podróżuję. Nie mogę koncentrować się cały czas na tym, czy jeszcze jestem w limicie, czy już nie. I tak samo, przypuszczam, czuje się każdy podróżujący. Rada proponuje, by to wprowadzić na rok, ale czy to się w ogóle opłaca operatorom? Wprowadzać jakiś nowy system, by powiadamiać o ograniczeniach, a po roku będą musieli to zmieniać? Przecież budowanie nowych systemów rozliczania i obsługi jest bardzo drogie.
Czyli na taki kompromis Parlamentarzyści nie pójdą?
Nam nie chodzi o wprowadzanie jakichś czasowych pseudo-rozwiązań. Niech Rada pokaże nam mapę drogową. Do kiedy oni chcieliby, żeby znieść roaming, może być to stopniowe, ale my go musimy znieść. Stanowisko Parlamentu Europejskiego jest takie, że roaming ma być nieodczuwalny dla użytkownika.
Często się pojawia argument, że przy zniesieniu roamingu operatorzy będą mieli problemy z rozliczaniem się między sobą i będą musieli dopłacać do interesu z powodu opłat hurtowych. Trzeba przyznać, że jest to problem.
Chcemy, żeby konsumenci korzystali z internetu tak jak w domu, a z drugiej strony, żeby operatorzy nie byli stratni. Dlatego pragniemy zmniejszyć opłaty hurtowe, jeszcze przed wprowadzeniem zasady „roam like home”. Jeśli to zrobimy, to zniesienie roamingu będzie o wiele łatwiejsze. Z resztą polskie ministerstwo również to proponuje.
Ile może jeszcze potrwać ta batalia?
Uważam, że zrobiliśmy już bardzo duży postęp, roaming nie jest już takim dramatem. Warto nawet poczekać jeszcze trochę, ale nie szukać po drodze żadnych rozwiązań zastępczych, które nam się nie podobają. To jest zawracanie głowy. Wytyczmy jasny cel w postaci zniesienia roamingu dla użytkownika – bo wiadomo, że będzie on wciąż istniał pomiędzy operatorami. Tylko na razie Rada przychodzi na negocjacje z Parlamentem bez żadnego planu, terminarza z ostatecznym celem. Gdyby było inaczej, to rozmowy mogłyby przebiegać w innym tonie. Nawet ustąpilibyśmy w kwestii tego ile czasu ma to jeszcze trwać, bylebyśmy widzieli, że zgadzamy się, co do wspólnego celu.