Gdy Mike Butcher z TechCrunch pisał po raz pierwszy o Spotify w 2008 roku, uznał wycenę firmy w wysokości 71,6 milionów euro za „monstrualną”. W 2015 co najmniej 16 startupów uzyskało status „jednorożca”, co oznacza, że wycenia się je na minimum miliard dolarów. Na świecie jest ich łącznie ponad setka. Coraz większe pieniądze wchodzą w grę w przypadku produktów i usług, które nie osiągnęły jeszcze jakiejkolwiek dojrzałości. Czy bańka niebawem pęknie, a jednorożce wymrą?
Historia zatacza koło
Z pierwszą technologiczną bańką mieliśmy do czynienia na przełomie XX i XXI wieku. Chodzi o bańkę internetową, zwaną też bańką dot-comów. W drugiej połowie lat ą90., gdy rozpowszechnił się internet, wiele osób postanowiło zrobić biznes na własnej stronie internetowej. Firmy wchodziły na giełdę zanim jeszcze zaczęły przynosić zyski, a wartość akcji podwajała się z dnia na dzień.
Bańka zaczęła pękać w marcu 2000 roku. Ceny akcji drastycznie zleciały, a łączna wartość akcji na giełdzie NASDAQ zmniejszyła się w ciągu miesiąca o blisko bilion dolarów. Biznesy i strony internetowe upadały. Inwestorzy tracili dziesiątki milionów dolarów, a ci, którzy skupiali się wyłącznie na biznesach internetowych, mogli stracić nawet wszystko.
Jest gorzej?
Teraz historia może się powtórzyć, tylko z bardziej bolesnymi skutkami. „Dlaczego ta bańka technologiczna jest gorsza od tej z 2000 roku” – tak swój niedawny blogowy wpis zatytułował Mark Cuban, inwestor, przedsiębiorca, właściciel zespołu Dallas Mavericks. Cuban dorobił się majątku sprzedając Yahoo swój portal wideo Broadcast.com za 5,7 miliarda dolarów tuż przed pęknięciem bańki internetowej w 2000 roku.
– Jedyną rzeczą gorszą od rynku z upadającymi wycenami jest rynek bez wycen i bez płynności – kwituje swój wpis Cuban.
Spalanie kapitału
Bill Gurley, partner w Benchmark, firmie Venture Capital, powiedział w wywiadzie dla The Wall Street Journal: –Myślę, że Dolina Krzemowa jako całość albo społeczność venture capital lub społeczność startupowa ponosi w tej chwili ogromne ryzyko. Bezprecedensowe od czasu 1999. (…) Nikt niczego się nie boi, wszyscy są chciwi, i w końcu wszystko to się skończy – Gurley dodał również, że biznes technologiczny jest pod tym względem cykliczny.
Według niego gigantyczne inwestycje i wyceny niosą ze sobą olbrzymie tempo spalania kapitału w firmach. – Obecnie w Dolinie Krzemowej w firmach, które generują straty, pracuje więcej osób niż przez ostatnie 15 lat – powiedział. Marc Andreessen, przedsiębiorca, inwestora, współtwórca m.in. przeglądarki Netscape komentował niedawno tę sytuację w serii tweetów.
– Wysokie tempo spalania kapitału zabija twoją umiejętność adaptacji w ramach nauki i zmian rynku. Spółka staje się chaotyczna i za duża, by łatwo zmienić kurs – pisał. Firma rośnie i jest źle zarządzana, a małe sukcesy w jej budowie przesłaniają myśli o realnych efektach prowadzenia firmy. Twitter ma już 9 lat, Amazon blisko 21. Obie firmy prawie nigdy nie przynosiły zysków.Jak spaść, to z wysoka
Inwestorzy są teraz ostrożniejsi i bardziej cierpliwi. Nie spodziewają się szybkich zwrotów jak te z końca XX wieku, bo późniejsze wejście spółek na giełdę im na to nie pozwala. Firmy wciąż jednak będą upadać. A przez to, że są tak wysoko wyceniane, ich upadki będą donośne i bolesne. Pierwszych martwych jednorożców można spodziewać się w każdej chwili.
W bańce zawsze znajdzie się ktoś ze „świetnym” pomysłem prezentujący inwestorowi marzenie o miliardowych wypłatach i porównujący swój pomysł z historiami istniejących sukcesów. W bańce internetowej były to Broadcast.com, AOL, Netscape, itd. Dzisiaj są to Uber, Twitter, Facebook, itd.
Inwestor ma nadzieję na olbrzymie wypłaty. Jest jednak jedna, kluczowa różnica. Wcześniej, firmy, w które inwestowali ludzie były spółkami publicznymi, mogły być straszne, ale inwestorzy mieli możliwość szybkiego sprzedania akcji.
Dzisiejsza bańka powstała w wyniku działań prywatnych inwestorów finansujących aplikacje i małe firmy technologiczne. Czytaj więcej