Właśnie rozpoczyna się konkurs, do którego mogą przystąpić wszystkie uczelnie w Polsce. Będą one ubiegać się o dofinansowanie na stworzenie, modyfikację lub zakup licencji systemów antyplagiatowych. Czyżby kopiowanie cudzych prac było w Polsce aż takim problemem?
- Tak, problem plagiatu dotyka wielu polskich uczelni wyższych. Większość z nich stosuje tzw. systemy antyplagiatowe, a więc programy które mają za zadanie zawczasu wyłowić potencjalne naruszenia. W tym zakresie nie ma jednak jednego „standardu”, systemu przypisanego dla wszystkich uczelni wyższych. Ich skuteczność może zatem pozostawiać wiele do życzenia - mówi Magdalena Miernik, prawniczka zajmująca się na co dzień sprawami z zakresu prawa własności intelektualnej, założycielka serwisu Lookreatywni.pl i blogerka INN Poland.
Ogólna pula środków przeznaczona na dofinansowanie projektów to 100 mln złotych, ale już ile dostanie dana uczelnia zależy po części od liczby studentów, których kształci w dniu złożenia wniosku. Do 4 tys. studentów - 1 mln zł, pomiędzy 4 a 12 tys. - 1,5 mln zł, powyżej 12 tys. - 2 mln zł. Jeśli szkoła składa wniosek tylko o zakup licencji, może dostać tylko połowę wyżej wymienionych kwot.
Magdalena Miernik zaznacza, że jednocześnie trwają prace nad coraz to dokładniejszymi systemami wykrywania naruszeń. Jednym z najnowocześniejszych narzędzi do wyszukiwania plagiatów jest niedawno uruchomiony Otwarty System Antyplagiatowy – OSA. Powstał on w ramach projektu realizowanego przez Międzyuniwersyteckie Centrum Informatyzacji przy współpracy z Instytutem Podstaw Informatyki Polskiej Akademii Nauk.
Edukacja ważniejsza niż finansowanie?
Zdaniem Miernik wielu niezręcznych sytuacji z plagiatami można byłoby jednak uniknąć, gdyby świadomość studentów na temat zasad korzystania z cudzej twórczości była większa.
Z kolei według Jana Fazlagicia, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu oraz AFIBV, problem jest też w tym, że definicje tego pojęcia są dosyć miękkie i to, co dla jednego będzie plagiatem, dla drugiego już nie.
- Przyczyn powstawania plagiatów można wymienić wiele. Po pierwsze to skrót na drodze podnoszenia swojej pozycji, kariery uczelnianej. Czasami plagiat wynika z lenistwa, z niedokładnego podania źródła, pewnego niechlujstwa - wymienia profesor.
Ścigać nie tylko studentów
Fazlagić podkreśla, że skutecznym sposobem na walkę z plagiatami wśród kadry naukowej byłoby po prostu stosowanie większych standardów etycznych. Trzeba wprowadzać i podtrzymywać nawyki, bo to na ich poziomie w dużej mierze się opiera problem.
Zdaniem Fazlagicia warto zmienić to, z jakim podejściem inspekcje są wykonywane. – Brak dowodu na zjawisko plagiatu na uczelni nie oznacza, że go nie ma. Należałoby kontrole przeprowadzać z założeniem, że jest źle, a to uczelnia musi udowodnić, że jest inaczej – podsumowuje Fazlagić.
Egzekwować prawo
W ocenie Magdaleny Miernik sytuacja już nieco poprawia się na lepsze w ostatnich latach. Rośnie tendencja do zaostrzania się przepisów prawa dotyczących ochrony przed plagiatem w szkolnictwie wyższym. Prawniczka przypomina jak wygląda cały system interwencyjny: w razie podejrzenia popełnienia zarówno przez studenta, jak i przez pracownika naukowego czynu polegającego na przypisaniu sobie autorstwa cudzego dzieła, rektor uczelni może niezwłocznie zlecić przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego.
Wielu zapomina, że cytat musi być rozpoznawalny. To znaczy, że musi być tak oznaczony, aby przeciętny odbiorca wiedział, kiedy zapoznaje się z utworem autora posługującego się cytatem, a kiedy z fragmentem cytowanym. Należy, zatem za każdym razem podać twórcę oraz źródło cytowanego utworu.
Może to wydać się dziwne, ale jest też kwestia poczucia własnej wartości. Ludzie często nie podają cudzych źródeł, zwłaszcza jeśli było ich sporo, ponieważ sądzą, że pokazanie korzystania z cudzego dorobku, to dowód na to, że ma się niższe zdolności intelektualne.
Jeśli wobec młodego człowieka na poziomie doktoranckim zastosuje się odpowiedni magiel, to w przyszłości będzie on także wymagał więcej od swoich studentów. Obecnie środowisko przymyka często oczy, a potem ich następcy będą robić to samo.
Jeżeli okaże się, że pracownik naukowy popełnił plagiat, rektor uczelni ma prawo wstrzymać postępowanie o nadanie tytułu zawodowego lub naukowego oraz złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Co więcej, wszczęcie postępowania w sprawie podejrzenia o popełnieniu plagiatu przeciwko pracownikowi naukowemu może być podstawą nie tylko do utraty dobrego imienia, ale również do unieważnienia tytułu lub stopnia naukowego.