Konkurs University Rover Challenge odbywa się na pustyni w stanie Utah.
Konkurs University Rover Challenge odbywa się na pustyni w stanie Utah. Fot. Tim Serge / CC BY-SA 2.0 / bit.ly/1BGWBa5
Reklama.
Rozbity bank
Legendary Rover Team z Rzeszowa zdobył w konkursie 460 punktów na 500 możliwych do zebrania. Wyprzedził tym samym konkurencję o 89 punktów. Trzeci na podium Project Scorpio z Politechniki Wrocławskiej zdobył 364 punkty. Z 44 zgłoszonych drużyn, do finału dostały się 23 z sześciu krajów: Stanów Zjednoczonych, Bangladeszu, Kanady, Egiptu, Indii i Polski.
Punkty przyznawane są w pięciu kategoriach: zebranie próbki, wsparcie astronauty, naprawa sprzętu, pokonanie toru i prezentacja. Co roku zmieniają się jednak scenariusze zadań i tor, który pokonać ma łazik. Nie zmienia się za to główne założenie: zbudowanie jak najlepszej maszyny, która wsparłaby astronautów w załogowej misji na Marsa.
Do tej pory najwyższy wynik należy do Polaków z Politechniki Białostockiej. Zespół Hyperion w 2013 roku zdobył aż 493 punkty na 500 możliwych. Oznacza to, że z każdym poleceniem poradzili sobie prawie perfekcyjnie. – Między innymi dlatego organizatorzy konkursu postanowili trochę podnieść poziom trudności. Z roku 2013 na 2014 podskoczył chyba dwukrotnie – mówi Michał Grześ, koordynator projektów białostockiego zespołu Hyperion, który zwyciężył w 2013 i 2014 roku.
Pustynne wyścigi
Sam konkurs jest bardzo wymagający dla startujących w nim zespołów. Wszystko odbywa się na pustyni w stanie Utah, 1300 metrów nad poziomem morza. Ponieważ nie dojeżdża tam komunikacja miejska, z lotniska trzeba było wynająć samochody. A najbliższe oddalone jest o około 2,5 godziny drogi. Nie byłby to tak wielki problem, gdyby uczestnicy konkursu nie przywozili ze sobą łazików. W samochodzie musieli więc przewieźć pokaźną dość paletę z łazikiem i wszystkimi częściami. – Nic nie może się zgubić, bo paleta musi wrócić do kraju z taką samą zawartością. Inaczej trzeba zapłacić cło – mówi Grześ.
Poza tym zespoły muszą już na miejscu przetestować wszystkie elementy układu. – Problemem jest to, że w Stanach inaczej działają niektóre systemy. Testy trzeba przeprowadzić już na miejscu na kilka dni przed konkursem – komentuje Grześ.
Legendary Rover

Dzień przed zawodami zapalił się nam łazik - kable dosłownie się zaświeciły. Siedzieliśmy codziennie do bardzo późna. Robiliśmy co tylko mogliśmy, aby w czasie kiedy mieliśmy wykonywać zadanie łazik był w pełnej gotowości.
Czytaj więcej

Konkurs i co dalej
Polacy ośmiokrotnie stawali na podium (były to zespoły Hyperion Team, Legendary Team, Scorpio i Magma). Od trzech lat całe zawody wygrywają polskie zespoły. Tegoroczny zwycięzca, Legendary Team, w zeszłym roku zajął trzecie miejsce. Można chyba powiedzieć, że jesteśmy swego rodzaju potęgą w budowie łazików. A przynajmniej tych studenckich. Tylko co z tego wynika?
Niestety, ale niewiele. Grześ wspomina w rozmowie, że były podejmowane różne próby komercjalizacji ich łazika, trwały rozmowy z firmami zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Dwie oferty trafiły do zespołu Hyperion nawet ze Stanów, dzięki organizatorom konkursu. Na tym się jednak skończyło.
Zespół Hyperion współpracuje za to dalej z Politechniką Białostocką i za pomocą swojego łazika reklamuje uczelnię na różnego rodzaju wydarzeniach naukowych w kraju. – Pokazujemy, że dzięki naszej Politechnice można osiągnąć sukces – mówi Grześ. Hyperion został nawet Podlaską Marką Roku 2014.
Razem walczą o łaziki
Drogi zespołu jednak się rozeszły. – Mieliśmy swoje pięć minut sławy i pokazaliśmy, że jesteśmy naprawdę dobrymi inżynierami. Większość drużyny jest już po studiach. Żaden z kolegów nie miał jakichkolwiek problemów ze znalezieniem zatrudnienia w branży robotyki i informatyki – komentuje Grześ. On sam jeszcze nie ukończył nauki, ale myśli już o założeniu własnego biznesu właśnie w branży robotyki.
Grześ mówi, że traktuje konkurs łazików jako pewnego rodzaju platformę edukacyjną, dzięki której zespół mógł dowiedzieć się wiele na temat prowadzenia projektu i współpracy. – Myślę, że prędzej czy później skrzyżujemy ponownie drogi – dodaje. Oby. Inaczej zmarnowany może zostać poważny potencjał.

Napisz do autora: adam.turek@innpoland.pl