Organizacja Obywatele Nauki opublikowała niedawno dokument, który ma zapoczątkować nową debatę na temat przyszłości nauki i uczelni w Polsce. Przyglądamy się bliżej zdiagnozowanym przez nich problemom, wnioskom i głównym założeniom zmian, jakie miałyby nastąpić w świecie polskiej nauki.
„Pakt dla Nauki” to obszerny tekst liczący blisko 90 stron i swoją tematyką obejmuje wiele zagadnień. Od kwestii finansowania, poprzez temat współpracy nauki i biznesu, status Polskiej Akademii Nauk, a kończąc na problemie etyki i dobrych praktyk w instytucjach naukowych.
Wiele celnych uwag, ale...
Z wieloma wnioskami autorów dokumentu nie sposób się nie zgodzić. Jak chociażby w kwestii finansowania nauki, gdzie zauważono, że istotną barierą przy inwestowaniu przez biznes w działalność badawczą jest brak zachęt finansowych i istniejące ograniczenia prawne. Z kolei w obszarze współpracy nauki i biznesu dostrzega się problem braku zaufania pomiędzy naukowcami, a przedstawicielami biznesu.
Słusznie autorzy dokumentu dostrzegają też, że powodem tej sytuacji jest słabe wzajemne zrozumienie reguł i zasad funkcjonowania panujących w obydwu środowiskach.
Niestety, zdobywający coraz większy rozgłos dokument ma też sporo mankamentów - wydaje się, że niektóre z problemów czy tez zostały sformułowane bez silnych argumentów, część z nich jest też zbyt ogólna lub po prostu na wyrost.
Badania podstawowe i stosowane stawiane na równi
Na przykład przy określaniu celów dla zagadnienia finansowania procesów naukowych w raporcie napisano, że jednym z nich jest sytuacja, w której: „Stosunek funduszy budżetowych na badania podstawowe i stosowane wynosi 1:1”. Dla niezaznajomionych z tematem należy się wyjaśnienie czym różnią się badania podstawowe i stosowane.
Definicje z ustawy o zasadach finansowania nauki:
Badania podstawowe - oryginalne prace badawcze eksperymentalne lub teoretyczne podejmowane przede wszystkim w celu zdobywania nowej wiedzy o podstawach zjawisk i obserwowalnych faktów bez nastawienia na bezpośrednie zastosowanie komercyjne.
Badania stosowane - prace badawcze podejmowane w celu zdobycia nowej wiedzy, zorientowane przede wszystkim na zastosowanie w praktyce.
Oczywiście, nie ma nic złego we wspieraniu badań podstawowych, co zresztą się dzieje, bo są one bardzo ważne. Jednocześnie są one jednak problematyczne. Często w przeszłości bywało tak, że wyniki badań były całkowicie nieprzewidywalne, zaś pomiędzy dokonaniem odkrycia, a jego praktycznym zastosowaniem mijał bardzo długi czas. Np. to Faraday odkrył prawa indukcji, bez którego zrozumienia nie byłoby cewek indukcyjnych obecnych w silnikach samochodowych, nie zaś przedsiębiorstwa samochodowe.
Ale to właśnie wyżej wspomniane cechy, jak długi czas czy początkowa nieprzydatność wyników badań podstawowych, powodują, że żądania identycznego wsparcia finansowego dla obydwu typów badań zdaje się być pozbawione racji jeśli uwzględnimy w jakiej sytuacji gospodarczej znajduje się nasze państwo.
Obecnie znacznie większe środki przeznaczone są na badania stosowane i rozwój nie bez powodu. Po pierwsze, mają one szansę na przyniesienie wymiernych korzyści nie tylko dla naukowców i firm nimi się zajmujących, ale także całego kraju zwiększając innowacyjność, a tym samym naszą konkurencyjność na arenie międzynarodowej. Istotne także jest to, że przez wiele lat badania stosowane stały niejako na uboczu. Sami naukowcy przyznawali, że w Polsce uprawiano naukę dla samej nauki. To dlatego obecnie zostały tak zwiększone nakłady na pracę naukowców, zwłaszcza innowacyjne rozwiązania, które będą przynosiły konkretny zysk.
Fundusz celowy ze środkami z giełdy
W dokumencie w ramach celów mówi się o powołaniu funduszu celowego, którego środki miałby być kapitałem dla fundacji zajmujących się transferem środków z instytucji prywatnych do nauki.
Pomysł wydaje się być ciekawy, jednak jego obecna propozycja jest mało konkretna.
Jego przychody miałyby pochodzić z "opodatkowania któregoś (kilku?) sektora życia gospodarczego w Polsce (np zyski NBP, zyski GPW)”. Fundusz ten miałby być żelaznym kapitałem fundacji naukowych. W pomyśle przewidziano, że po upływie 10 lat lub po zgromadzeniu odpowiedniego kapitału, fundacje mają uruchomić działalność grantodawczą, według ustalonych przez siebie kryteriów.
To wszystko brzmi pięknie, ale po powyższym cytacie widać, że raczej nie jest to pomysł do końca przemyślany. Zwłaszcza, ze u jego podstaw leży założenie opodatkowania zysków z GPW czy NBP. Nawet jeśli taki pomysł spotkałby się z akceptacją społeczeństwa, przedsiębiorców i polityków, co wydaje się wątpliwe, to o czyich zyskach mowa? Graczy giełdowych, czy firm notowanych na parkiecie? Jakiej wielkości miałby to być podatek? Kiedy pobierany? W jakiej formie? Jakie argumenty stoją za tym, by przeznaczać go akurat na naukę, a nie na przykład edukację czy służbę zdrowia?
Odpowiedzi na te pytania z pewnością powinny znaleźć się w tak poważnym dokumencie, jeśli ma on zmieniać środowisko i wywoływać poważną debatę.
NCBiR nietransparentny?
Autorzy dokumentu wymieniają też kilka barier, które utrudniają skuteczne finansowanie polskiej nauki. I chociaż z niektórymi wnioskami nie sposób się nie zgodzić, to kilka z nich jest zbyt daleko posuniętym uogólnieniem. Dokument wskazuje na przykład, że obecnie dużą przeszkodą jest "brak transparentnych procedur przyznawania grantów w konkursach grantowych MNiSW oraz NCBiR".
Wątek NCBR pojawia się także przy sugerowanych rozwiązaniach problemów finansowania polskiej nauki, gdzie mówi się o uporządkowaniu jego działalności przez: transparentność procedur grantowych, sprecyzowanie i upublicznienie kryteriów oceny wniosków oraz okresowe raportowanie działalności i przepływów finansowych, na wzór NCN.
Tymczasem NCBR publikuje roczne raporty na temat swojej działalności oraz sprawozdanie finansowe, jest do tego zobowiązany prawem. Z kolei kryteria oceny wniosków i opis procedur grantowych zamieszczony jest w regulaminach poszczególnych konkursów. Co więcej, dokumenty itd. dotyczące konkursów i grantów znajdują się do wglądu w internecie. Zarzut ten wydaje się być kompletnie chybiony. Jednocześnie jednak jest to na tyle ważki zarzut, że warto byłoby podeprzeć go konkretnymi argumentami czy przykładami, ale tych w dokumencie nie znajdziemy.
Brak kontroli?!
Jako kolejny zarzut wobec obecnego kształtu świata nauki wymienia się „brak systemu kontroli wyników i efektywności badań prowadzonych z funduszy grantowych”. To także wydaje się być nieuzasadnionym wnioskiem, bo przecież każdy instytut, jednostka badawcza, czy firma która zgłosiła się po dofinansowanie i zostało jej ono przyznane w ramach konkursu, musi się z niego rozliczać.
Warto też zauważyć, że przy konstruowaniu niektórych uwag autorzy dokumentu zdają się nie zauważać działań, które zostały podjęte w ostatnim czasie. Chociaż dokument jest z końca kwietnia, to nie wspomina się o zmianach w systemie przyznawania dotacji, a było o nich już wiadomo od września 2014 roku.
Z początkiem tego roku wprowadzono nowe zasady finansowania nauki. Jeszcze w zeszłym roku było tak, że ta jednostka, która od wielu lat dostawała określoną kwotę, miała ją właściwie zagwarantowaną w kolejnych latach. W 2015 zniesiono tę praktykę, zwaną stałą przeniesienia, a finansowanie w znacznej części opiera się na parametrycznej ocenie naukowców oraz konkretnych wynikach. Była to jedna ze zmian na lepsze wprowadzonych przez administrację. Tymczasem autorzy dokumentu wciąż mówią o tym jako o działaniach niezbędnych do wdrożenia.
Pakt dla Nauki - ważny, ale zawodzi?
Podsumowując - Pakt dla Nauki to istotny dokument, mogący wskazywać pewne kierunki, w jakich powinna iść polska nauka. Jednocześnie jednak w wielu miejscach nie podpiera swoich tez konkretami lub wyciąga wnioski bardzo ogólne, ale bez podparcia ich np. statystykami. Wszak od dokumentu, tak hucznie zapowiadanego i dotyczącego tak ważnych spraw, wymagać trzeba nieco więcej.
Reklama.
Pakt dla Nauki
Oba środowiska posługują się specyficznymi językami, które utrudniają współpracę. Taka sytuacja nie ułatwia uzgadniania celów oraz interesów, często odmiennych dla przedsiębiorców i naukowców.