Prestiżowy magazyn MIT Technology Review przyznał wyróżnienie Innovators Under 35 dla 10 polskich naukowców, których dokonania wyróżniają się w skali świata. Wśród tej dziesiątki, aż trzy osoby działają na polu medycyny. Czy mamy do czynienia z nowym rozdziałem w polskiej nauce związanej z medycyną?
„MIT Technology Review” to najstarszy magazyn poświęcony technice, wydawany przez renomowany Massachusetts Institute of Technology. Wśród zwycięzców poprzednich edycji znajdują się m.in.: laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki Konstantin Novoselov, twórca Facebooka Mark Zuckerberg, czy założyciele Google Sergey Brin i Larry Page.
W konkursie wybierani są liderzy innowacji, którzy nie ukończyli 35. roku życia, zaś ich projekty mogą przyczynić się do poprawy ludzkiego życia, czy rozwoju nowych technologii. W pierwszej polskiej edycji międzynarodowi eksperci wyróżnili 6 mężczyzn oraz 4 kobiety. To, co jest niezwykłe to fakt, że wśród 10 wyróżnionych osób aż 3 zajmują się projektami związanymi z medycyną.
Comiesięczne badanie krwi dla kobiet
Kamila Staryga jest jednym z członków zespołu Besense, który stworzył projekt inteligentnej podpaski. To nieinwazyjna aplikacja do umieszczenia na tamponie czy podpasce, która analizuje krew. Wykrywa ona istotne dla organizmu biomarkery. Dzięki jej zastosowaniu kobieta otrzymuje na smartfona, co miesiąc najważniejsze informacje o swoim organizmie beż konieczności tracenia czasu w kolejkach na pobranie i badanie krwi, do tego w domowym zaciszu. Można zmierzyć m.in. poziom żelaza, hormonów, witamin i białka.
Dzięki tej aplikacji można wykryć zaburzenia, które mogą być objawem chorób przenoszonych drogą płciową, sercowo-naczyniowych, czy raka szyjki macicy. Korzystanie z Besense każdego miesiąca pozwala na wykrycie choroby na jej wczesnym etapie, kiedy jest ona możliwa do wyleczenia, zanim jeszcze pojawią się odczuwalne objawy.
Implanty regenerujące nerwy
Katarzyna Nawrotek jest doktorantką Politechniki Łódzkiej i stworzyła spersonalizowane, biokompatybilne implanty, które są w stanie regenerować i ponownie łączyć ze sobą uszkodzone nerwy.
To jej nie pierwsze wyróżnienie za ten projekt. Została wcześniej nagrodzona w polskim konkursie Student-Wynalazca, a potem podczas 43. Międzynarodowej Wystawy Wynalazczości, Nowoczesnej Techniki i Wyrobów w Genewie. Katarzyna Nawrotek otrzymała też od Światowej Organizacji Własności Intelektualnej WIPO nagrodę OMPI – jedną z trzech wręczonych na wystawie. Nagroda WIPO stanowi swoiste Grand Prix wystawy w Genewie w kategorii kobiet.
Nawrotek stworzyła urządzenie i sposób wytwarzania rurek polimerowych, które znajdują zastosowane w medycynie podczas procesów regeneracji obwodowej tkanki nerwowej lub w procesach dializy.
Uszkodzenie nerwów dotyka rocznie ponad 600 tys. mieszkańców Europy i USA i jest poważną przyczyną niepełnosprawności. Jednak w przeciwieństwie do ośrodkowego układu nerwowego nerwy obwodowe mogą się regenerować. Jest to utrudnione przy dużej utracie tkanki nerwowej, a czasem prowadzi także do utraty funkcji współpracujących ze sobą mięśni. Rozwiązanie przez nią zaproponowane jest innowacyjną formą terapii, która może pomóc wielu ludziom na całym świecie.
- Uzyskane jak dotąd wyniki badań wskazują na możliwość wykorzystania opracowanych implantów w regeneracji układu nerwowego. Zdajemy sobie sprawę, że droga do wprowadzenia naszej innowacji na rynek jest bardzo długa. Przed nami czeka jeszcze wiele kosztownych i wymagających czasu badań, które będą miały na celu udoskonalenie struktury naszych implantów - tłumaczy dr Nawrotek zapytana o możliwości szybkiego wdrożenia nowego rozwiązania do powszechnego użytku.
Nowy sposób na wykrywanie Eboli
Kolejnym nagrodzonym jest Tomasz Wołkowicz, pracownik Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, jego test na Ebolę potwierdza diagnozę znacznie szybciej i taniej niż obecnie stosowane. To szczególnie ważne, bo tradycyjne metody badania są niekiedy trudne do przeprowadzenia w warunkach szpitali polowych. W ciągu pierwszych kilku dni symptomy wirusa Eboli nie różnią się niczym od zwykłej grypy. Pacjent może nawet nie być świadomy jego obecności w swoim organizmie, a podczas początkowej fazy jest najbardziej zaraźliwy.
Naukowiec dodaje, że niestety ze względu na częstą obecność w próbce dużych ilości RNA pochodzącego np. ze zhemolizowanych erytrocytów, istnieje możliwość powstawania wyników fałszywie dodatnich wynikających z niespecyficznych reakcji z dużą ilością materiału genetycznego w próbce.
- Wydanie takiego fałszywie dodatniego wyniku byłoby straszne, gdyż wiąże się z tym wprowadzanie szeroko zakrojonej i długotrwałej kwarantanny, skrupulatnego dochodzenia epidemiologicznego, paniki w społeczeństwie i ogromnych kosztów dla systemu ochrony zdrowia. Dlatego też takie organizacji jak WHO, ECDC czy EVNID rekomendują wykonywanie testu potwierdzającego dodatni wynik – tłumaczy naukowiec.
Obecnie są dostępne na rynku liczne komercyjne testy mogące służyć w tym celu, są one niestety bardzo pracochłonne, bardzo (czasami wręcz skrajnie) drogie i często wymagają wyrafinowanego sprzętu badawczego.
Jego test nie dość, że działa szybciej, to pozwala jeszcze na zidentyfikowanie, do którego szczepu należy wirus - czy Ebola-Zair czy Ebola-Sudan. To dwa najbardziej powszechne szczepy, które różnią się swoimi zdolnościami do rozprzestrzeniania się i metodami leczenia. Ich podejście do problemu pozwoliło obniżyć koszt badania do naprawdę znikomego poziomu i skrócić czas badania do poziomu 45 min. Co ciekawe, powyższa metoda została zgłoszona do Polskiego Urzędu Patentowego.
Polska krajem MacGyverów
Wołkowicz zapytany o to jak ocenia rozwój innowacji w polskiej nauce związanej z medycyną zaznacza, że w polskiej nauce dzieje się coraz więcej i to jest bardzo pozytywne. Zaznacza, że oczywiście wciąż pozostajemy w tyle za „zachodem” i także poziom naszej innowacyjności jest ogólnie rzecz biorąc niższy. Jednak stale zmniejszamy ten dystans.
Naukowiec podkreśla, że w naszym kraju drastycznie zmienia się podejście do nauki i rozwoju. Jest wielu młodych ludzi ze wspaniałymi pomysłami. Często wciąż nie jest im łatwo rozwijać swoje pomysły i to wciąż stanowi duży problem. Ciężko jest o projekty naukowe, nauka jest cały czas zbyt mało finansowana oraz wciąż za bardzo patrzy się na tytuły i wieloletni dorobek niż na pomysły. Z drugiej strony powstają bardzo ciekawe pomysły i innowacje.
Polscy naukowcy zawsze byli dobrzy
Naczelny Izby Lekarskiej dr n med. Maciej Hamankiewicz, podkreśla, że takie sukcesy nie są objawieniem ostatnich miesięcy czy lat.
- Zawsze mieliśmy bardzo wybitnych naukowców. Faktem jest, że część z nich pracowała za granicą, co miało wpływ na to, komu dokonania czy odkrycia były przepisywane. Na przykład profesor Tadeusz Maliński z Częstochowy, pomimo tego, że urodził się w Polsce i wyjechał do USA po uzyskaniu doktoratu, to przedstawiany był często jako Amerykanin – tłumaczy Hamankiewicz.
Polscy naukowcy często wyjeżdżali i pracowali na zagranicznych uczelniach, co pomagało zacieśniać międzynarodową współpracę. - Nasze wstąpienie do Unii Europejskiej poprawiło te kontakty, bez konieczności wyjazdów i dobrze się stało, że nasi naukowcy występują pod barwami Polski. Wysoki poziomi prezentujemy w dziedzinie chemii, która stoi bardzo wysoko w światowym rankingu – dodaje Hamankiewicz.
Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej podkreśla, że takie sukcesy pokazują, że Polacy są na topie. Problemu nie było u nas z rozwojem badań naukowych, ale z wdrażaniem ich w życie, pod tym względem rozwój nauki nieco szwankował. Dobrze naszym lekarzom i naukowcom powodzi się także w tradycyjnie pojmowanej medycynie. - Mamy najlepsze wyniki w leczeniu ostrych zespołów wieńcowych, a transplantacje wykonywane przez prof. Maciejewskiego w Gliwicach są słynne na całym świecie. Podobnie jak operacje pochodzącej z Poznania prof. Marii Siemionow w USA.
Z kolei prof. Mariusz Ratajczak, jako pierwszy Polak w historii, otrzymał prestiżową Nagrodę im. Karla Landsteinera za wybitne osiągnięcia w dziedzinie transfuzjologii i hematologii, ponadto prowadzi międzynarodowe badania komórek macierzystych dorosłych tkanek we wspólnym projekcie zespołu badawczego PUM z uniwersytetem Yale z USA.
Reklama.
dr Katarzyna Nawrotek
Pomysł na opracowanie nowej metody wytwarzania implantów do regeneracji tkanki nerwowej powstał podczas mojej rozmowy z dr inż. Michałem Tylmanem. Oboje pracowaliśmy nad biomateriałami, które mogą zostać wykorzystane w Inżynierii Tkankowej. Ja badałam hydrożele w kierunku ich zastosowania w regeneracji urazów rdzenia kręgowego, a dr inż. Tylman badał potencjał „biologicznych rusztowań” w regeneracji tkanki kostnej. Nasze doświadczenie w tych dziedzinach pozwoliło nam dostrzec lukę w badaniach nad regeneracją nerwowej tkanki obwodowej
Tomasz Wołkowicz
Opracowany test molekularny został stworzony na zapotrzebowanie, przed jakim stanęliśmy z naszym „zespołem Ebolowym” Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH (NIZP-PZH). Otóż, jako jedyni w Polsce prowadzimy diagnostykę próbek od pacjentów z podejrzeniem zakażenia wirusem Ebola. Stosowane tety molekularne oparte są na metodzie PCR. Jest to metoda, w której specyficzny fragment RNA zostaje zamplifikowany, jeśli jest w próbce obecny, a następnie oznacza się jego obecność
Tomasz Wołkowicz
Część z nich ma właśnie źródło w naszym zacofaniu. Podobnie było z moim testem. Gdyby było mnie stać na drogie sprzęty i testy to nie musiałbym myśleć nad czymś prostszym i tańszym. W efekcie Polska jest takim krajem pełnym tzw. MacGyverów. Nie mamy wyrafinowanego sprzętu, ale dużo potrafimy nadrobić korzystając z tego, co mamy. To bardzo sprzyja rozwojowi pomysłowości, błyskotliwości. Sprawia też, że często znamy lepiej podstawy działania tych wszystkich metod i sprzętów, bo na „zachodzie” nikt o tym nie myśli. Bo nie musi. A my musimy