Jak brzmi recepta na viral, który niemal od razu zelektryzuje całą sieć? Wystarczy opracować hoveboarda, czy mówiąc bardziej po polsku - deskolotkę. I nieważne, że póki co to po prostu fizycznie niemożliwe, by magnetyczna deskorolka mogła, unosząc się nad betonem czy kostką brukową, służyć za środek transportu. Polscy konstruktorzy mają już jednak pomysły na to, jak rewolucjonizować miejski transport.
W ostatnich dniach kolejna firma postanowiła rozpalić wyobraźnię internautów – chodzi o Leksusa i ich, nomen omen, luksusową deskolotkę:
Choć firma zarzeka się, że 18-miesięczna praca nad projektem doprowadziła do stworzenia używalnego prototypu, a na filmie sugeruje, że ze sprzętu będzie można korzystać w typowo miejskich warunkach, nie łudźmy się.
Na razie wiadomo jedynie, że do stworzenia hoverboarda użyto zarówno zaawansowanej technologii, jak i naturalnego bambusa. Ponadto urządzenie jest chłodzone za pomocą ciekłego azotu oraz magnesów stałych – całość ma unosić się nad ziemią dzięki polu magnetycznemu, co oznacza, że deskolotka musi znajdować się nad powierzchnią przewodzącą.
Na filmiku tego nie widać, ale Lexus potwierdza, że pod pod betonem w skate parku, gdzie kręcone było wideo, znajduje się po prostu metal.
Zejdźmy na ziemię
Czy projekt Leksusa to jedynie kampania reklamowa jakiejś szerszej technologii lub innego produktu, dowiemy się najprawdopodobniej na jesieni tego roku. Niektórzy spekulują, że premiera urządzenia miałaby odbyć się 21 października, a więc w dniu, do którego przenieśli się bohaterowie filmu Powrót do Przeszłości 2, który tak spopularyzował ideę latającej deskorolki.
Tym niemniej, przyszłość transportu miejskiego daje spore pole do rozwoju technologicznego, które próbują zagospodarować również polscy konstruktorzy. Jednym z ciekawszych projektów ostatnich miesięcy był z pewnością Torqway, pojazd opierający swoją zasadę działania na sprawdzonych patentach – ludzkich mięśniach.
W wyglądzie przypominający Segwaya, może być wykorzystywany do celów rehabilitacyjnych, ale także jako zwykły środek transportu. Platforma zawieszona między dwoma kołami (i wspierana mniejszym kółkiem z tyłu) została specjalnie zaprojektowana przez zespół z Pracowni Szybkiego Prototypowania z Bydgoszczy, wykorzystując do tego celu metodę design thinkingu.
Dzięki temu, torqway ma szansę być godnym następcą segwaya, opierając się na prostej w założeniach konstrukcji – wahadłowy ruch dźwigni zostaje zamieniony na jednokierunkowy ruch obrotowy osi koła, co oznacza, że każdy ruch ramion użytkownika – do przodu i do tyłu – jest produktywny i napędza pojazd.
Pierwsza wersja urządzenia, które trafi do sprzedaży, będzie w całości opierać się na energii generowanej przez kierującego pojazdem, ale twórcy zapowiadają, że w przyszłości zamierzają opracować wersje hybrydowe z napędem elektrycznym.
Twórcy torqwaya pozycjonują go na narzędzie, które będzie alternatywą nie tylko dla tradycyjnych form transportu, ale stanie się rozwiązaniem dla osób mających problem z regularnymi ćwiczeniami fizycznymi. Korzystanie z pojazdu w wersji z napędem ręcznym może powodować spalanie nawet 400 kcal na godzinę!
Wynalazek już został doceniony m.in. na konkursach w Genewie, Pittsburghu czy Taipei, jak i w kraju, na Expo Transport Innovation w Sosnowcu, Internation Warsaw Invention Show w Warszawie czy jako Lider Innowacji Pomorza i Kujaw w Toruniu.
Inteligentny rower w inteligentnym mieście
Marcin Piątkowski to przedsiębiorca mieszkający w Wielkiej Brytanii, ale jak zapewniał w swojej kampanii na Kickstarterze, która zebrała ponad 126 tysięcy funtów, produkcja Jivr w całości ma odbyć się w polskim Mielcu.
Rower wyposażono w technologię iBeacon. Za implementację tego nowoczesnego rozwiązania odpowiedzialna jest krakowska firma Kontakt.io. Dzięki niej, rower może poinformować właściciela poprzez smartfona, że np. ktoś próbuje ukraść pojazd. Rowerzysta może też poprzez telefon monitorować poziomu naładowania akumulatora, a także dzielić się w sieciach społecznościowych szeregiem statystyk i osiągów.
Dzięki beaconom, rower może być praktycznie w stałym kontakcie z otoczeniem – biorąc pod uwagę fakt popularyzacji tej technologii, a także szeroko zakrojonym planom wprowadzenia jej w kolejnych europejskich miastach (w tym w Warszawie), Piątkowski może spodziewać się sporego popytu. Zresztą już w ramach akcji crowdfoundingowej udało się sprzedać 5 tysięcy sztuk.
Kształtem rower przypomina nowoczesną wersję składaka – i w istocie, można go z łatwością złożyć. Dzięki zastosowaniu karbonu i aluminium, pojazd byłby zapewne bardzo lekki, ale nieco zwiększono jego ciężar poprzez umieszczenie w konstrukcji silnika elektrycznego z akumulatorem.
Dzięki temu łatwo osiągnąć prędkość 25 km/h, a to już na tyle zadowalający wynik, że można bez większego wysiłku pokonywać naprawdę spore odległości. Akumulator można do pełna naładować w 1,5 godziny.
Firma jest w trakcie produkcji i po załatwieniu formalności przystąpi do wysyłki rowerów wszystkim, którzy wsparli odpowiednią kwotą kampanię na Kickstarterze.
100 km za 5 złotych
Po blisko 3 latach, projekt Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz brandenburskiej uczelni w Cottbus, dobiegł końca. Budżet przedsięwzięcia w wysokości przekraczającej milion euro, w 85 proc. zrealizowany ze środków Unii Europejskiej, pozwolił na szereg realizacji: elektryczny bus, terminale do szybkiego zasilania pojazdów i dwa, autonomiczne energetycznie, domy.
Prace badawcze zakładały przetestowanie technologii tak, by można było ją skomercjalizować i wprowadzić w życie. Chodziło zarówno o ochronę środowiska, jak i obniżanie kosztów transportu i eksploatacji domów jednorodzinnych.
Choć zbudowany przez Uniwersytet Zielonogórski i firmę EkoEnergetyka bus będzie kursował między Zieloną Górą a niemieckim Cottbus, zastosowane rozwiązania mogą zostać wprowadzone na przykład w pojazdach komunikacji miejskiej. Jak mówił prof. Grzegorz Benysek, współodpowiedzialny za projekt, równolegle do pojazdu stworzono platformę multimedialną, gdzie na bieżąco można śledzić wszystkie parametry i poziom eksploatacji, od poziomu naładowania baterii przez prędkość po... pogodę panującą akurat w okolicy, przez którą bus przejeżdża.
Z kolei „ładowarki” zasilane są energią słoneczną, a ich pojemność pozwala na wygenerowanie 70 kWh – uzupełnienie baterii w busie zajmuje godzinę, a po tym czasie można przejechać ok. 200 km. Uczelnia chce popularyzować zielone rozwiązania, oferując korzystanie z terminala za darmo – wystarczy wyrobić sobie specjalną kartę.