Świat teatru wydaje się być branżą niszową, mało innowacyjną i przede wszystkim coraz mniej popularną w społeczeństwie. Założyciele serwisu eWejściowki.pl znaleźli jednak w tym świecie miejsce na swój biznes - i przekonują, że da się go robić również w innych krajach Europy.
Ewejsciowki.pl to pierwszy portal w Polsce, który sprzedaje ten specyficzny rodzaj biletu przez Internet. Dotychczas wejściówki można było zakupić jedynie w kasie teatru na kilkadziesiąt minut przed spektaklem, stojąc często w długiej kolejce. O tym skąd się wziął pomysł na startup łączący wysoką kulturę i nowe technologie, planach podboju europejskiego rynku i jak przypadkiem powstają działania popularyzujące teatr rozmawiamy z jednym z założycieli portalu Maciejem Wartaczem.
Skąd w ogóle pomysł na tak niszową usługę? Dzisiaj raczej mówi się, że teatr to niezbyt dobre źródło zarobków.
Maciej Wartacz: Portal został założony przez trzech przyjaciół - Michała Charmasa, Bruno Markovića oraz Maćka Wartacza. Odkąd pamiętamy, chodzenie do teatru sprawiało nam dużą przyjemność, ale konieczność kupowania biletów ze sporym wyprzedzeniem, żeby mieć gwarancję obejrzenia spektaklu, czy możliwość zajęcia dobrych miejsc, zaczynała być dla nas uciążliwa i niewygodna. Poza tym bilety na niektóre przedstawienia są bardzo drogie. Na ostatnią chwilę, około kilkadziesiąt minut przed spektaklem, istnieje jeszcze możliwość zakupu tak zwanych wejściówek, czyli biletów na miejsca nienumerowane, sprzedawanych dotychczas jedynie w kasie teatru.
Jednak żeby wejściówkę zakupić, trzeba uzbroić się w cierpliwość i stanąć w często bardzo długiej kolejce. A ponieważ liczba takich biletów jest mocno ograniczona, niektórzy wracają do domu jedynie z poczuciem straconego czasu. Dostrzegliśmy w tym mechanizmie problem i postanowiliśmy rozwiązać kwestię dostępności biletów na ostatnią chwilę. Sprzedaż wejściówek na portalu zaczyna się na kilka godzin przed wydarzeniem kulturalnym tak, aby koncept wejściówki jako biletu na ostatnią chwilę pozostał zachowany, a widzowie mieli szansę kupienia go w dogodnym dla siebie momencie bez konieczności stania w kolejce.
Ile kosztowało uruchomienie serwisu i przede wszystkim - czy macie już zyski?
Aby stworzyć portal, zainwestowaliśmy dosłownie kilka tysięcy złotych oraz nasz własny nakład pracy, którego w to nie wliczamy. Największą część naszego kapitału przeznaczyliśmy na online marketing – głównie na reklamy AdWords i Facebooka. Dodatkowymi kosztami, niezbędnymi do rozpoczęcia przez nas pracy nad portalem, a wynoszącymi około kilkuset złotych, były porady prawne, umożliwiające napisanie kompletnej umowy o współpracę z teatrami, a także zakupienie gotowego layoutu strony, co stanowiło wydatek kilkunastu dolarów.
A co z zyskami?
Aktualnie nie możemy mówić o sytuacji, w której portal w pełni na siebie zarabia. Od momentu rozpoczęcia działalności, uruchomienia fanpage’a na Facebooku i sprzedaży pierwszych wejściówek, całą prowizję reinwestujemy – głównie w online marketing. Na etapie, w którym teraz się znajdujemy, sama działalność portalu nie jest jeszcze w stanie pokryć wszystkich kosztów, w tym naszych wynagrodzeń.
Serwis działa już ponad rok. Jak oceniają państwo dotychczasowy rozwój, czy jest zgodny z początkowymi założeniami, czy też może zapotrzebowanie na wejściówki przerosło Wasze oczekiwania?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak portal się rozwija. Miło zaskakuje nas też popularność naszego serwisu zarówno wśród użytkowników (sprzedaliśmy dotychczas kilkanaście tysięcy wejściówek, na łączną kwotę prawie pół miliona osób, mamy ponad 95 tys. likeów na fanpage’u „Weź mnie. Do teatru.”), jak i wśród instytucji kultury – współpracujemy już z 30 teatrami w 4 miastach w Polsce.
Wiem, że pierwotnie chcieliście, by projekt składał się z trzech elementów, z których tylko pierwszy jest już ukończony: 1. sprzedaż wejściówek; 2. baza z opiniami na temat spektakli; 3. sprzedaż regularnych biletów. Jak wyglądają prace nad pozostałymi elementami?
Faktycznie nasze plany rozwojowe można tak w skrócie przedstawić i na chwilę obecną można powiedzieć, że już wszystkie te 3 elementy są ukończone. Przynajmniej w pewnym sensie. Rozpoczęliśmy od sprzedawania wejściówek online. Kolejnym naszym krokiem było stworzenie bazy ocen i opinii na temat spektakli teatralnych.
Oprócz problemu z kolejkami po wejściówki, zauważyliśmy jeszcze jedną problematyczną kwestię.
Dlatego też, aby pomóc osobom dokonać trafnego wyboru spektaklu, tworzymy bazę ocen i opinii na temat spektakli teatralnych. Bazę tworzymy inspirując się metodą portalu booking.com. Po zakupie wejściówki, następnego dnia po spektaklu, wysyłana jest do użytkownika ankieta, w której może ocenić spektakl w skali od 1-10, napisać parę słów recenzji oraz dać swoją opinię na temat naszego serwisu. Obecnie udało nam się zebrać już ponad 2000 ocen od użytkowników, które można zobaczyć na stronie. Mamy ambicję stworzyć największą bazę ocen i opinii na temat spektakli teatralnych w polskim Internecie.
Ale ze sprzedażą zwykłych biletów może już nie być tak łatwo, bo tu macie prężną konkurencję.
Naszym docelowym rynkiem jest oczywiście rynek biletów, który jest dużo większym rynkiem niż rynek wejściówek. Jeżeli wziąć pod uwagę dane GUS na temat odwiedzin Polaków w 2013 roku kin i teatrów, to możemy wyciągnąć wniosek, że rynek biletów do teatrów jest porównywalnej wielkości jak rynek biletów do kina! W 2013 było 36,9 mln odwiedzin kin oraz 11,5 mln odwiedzin teatrów i filharmonii. Jednakże, biorąc pod uwagę że średnia cena biletu do kina to ok. 20 zł, natomiast do teatru 60 zł, wartość rynku biletów do kin wynosi 738 mln złotych rocznie, teatrów zaś 690 mln złotych rocznie. Bardzo mało osób zdaje sobie sprawę z tego stanu rzeczy. Często można bowiem usłyszeć opinie, że rynek teatralny jest niszą, a tymczasem wcale tak do końca nie jest. W wakacje razem z Teatrem Capitol testujemy działanie naszego systemu rezerwacji biletów. Na wszystkie spektakle tego teatru można zakupić u nas bilet regularny, który ma przypisane konkretne miejsce na widowni. Od nowego sezonu teatralnego, startującego we wrześniu, liczymy że uda nam się przekonać kolejne teatry do sprzedawania biletów regularnych poprzez nasz portal.
Ile obecnie teatrów współpracuje z serwisem?
30 teatrów w 4 polskich miastach. Najwięcej teatrów partnerskich mamy w Warszawie – 19. W Lublinie współpracujemy z 4, w Krakowie również z 4, natomiast w Poznianiu z 3. Od nadchodzącego sezonu pragniemy zaistnieć w kolejnych największych polskich miastach – Wrocławiu, Łodzi, Trójmieście, Katowicach, Szczecinie, Bydgoszczy, Toruniu i Rzeszowie. Dodatkowo liczymy również, że uda nam się nawiązać współpracę z kolejnymi teatrami w miastach, w których jesteśmy już obecni. Naszą ambicją jest rozszerzenie portalu i sprzedawanie wejściówek oraz biletów do jak największej ilości teatrów i filharmonii w Polsce.
Jak to się stało, że niejako przy okazji stworzyli panowie jedno z ważniejszych miejsc poświęconych teatrowi w polskich mediach społecznościowych?
Promujemy się głównie w Internecie, bo dla nas jest to najefektywniejszy kanał promocji, przynajmniej na początku działalności. Korzystamy przede wszystkim z Facebooka i AdWords. Na Facebooku stworzyliśmy fanpage „Weź mnie. Do teatru.”, który w tej chwili można uznawać za najpopularniejszy fanpage w Polsce o tematyce teatralnej – ma ponad 95 tysięcy fanów. Na Facebooku chcemy promować nasz portal w sposób żartobliwy, niekonwencjonalny i przystępny dla każdego.
Przede wszystkim jednak za naszą małą misję założyliśmy sobie pokazywanie ludziom, że chodzenie do teatru jest naprawdę fajną rozrywką i urozmaiceniem wieczorów. Dlatego właśnie fanpage „Weź mnie. Do teatru.” nazwaliśmy inaczej niż nasz portal. Jest on dla nas w pewnym sensie inicjatywą społeczną, która ma na celu w ciekawy sposób zachęcić ludzi do tego, żeby częściej chodzili do teatru, żeby otworzyć ich na tego typu spędzanie czasu. Łączymy na fanpage’u reklamowanie oferty z naszej strony z ogólnymi, bieżącymi wydarzeniami teatralnymi tak, żeby pokazać fanom, jak szerokie spektrum ma do zaoferowania teatr. Chcemy pokazać ludziom, że sposobem na miły wieczór z przyjaciółmi albo randkę nie jest tylko kino, chodzenie do pubów i restauracji czy oglądanie filmów z całą masą reklam w telewizji.
Bardziej opłaca się inwestować w promocję online niż offline?
Zauważyliśmy, że inwestowanie w off-line’owe kanały promocji, jest mniej rentowne od kanałów on-line’owych, przynajmniej na wczesnym etapie rozwoju startupu. Zarówno w sklepach online’owych jak i offline’owych najważniejszym elementem jest ruch. Jeżeli porównamy dwa tradycyjne sklepy spożywcze, które oferują podobne produkty, to lepszą sprzedaż będzie miał ten, który odwiedzi po prostu więcej klientów. Tak samo jest w Internecie. Oczywiście ruch można budować w różny sposób (atrakcyjny produkt, kreatywna promocja, niskie ceny, łatwa dostępność), ale nie o tym chcę mówić. Z naszych doświadczeń wynika, że dużo większy ruch uzyskujemy z kanałów internetowych, które są w dodatku dużo tańsze (reklama na Facebooku, reklama w Google, artykuł na portalu informacyjnym z tzw. klikalnymi linkami), niż z kanałów tradycyjnych (ulotki, billboardy, artykuły w prasie tradycyjnej, pojawienie się w telewizji).
Z czego to, Pana zdaniem, wynika?
Mam w głowie tylko jedno wytłumaczenie, dlaczego tak się dzieje. Uważam, że ludzie po prostu nie zapamiętują wszystkiego, co widzą w ciągu dnia, są trochę leniwi. Jeżeli jadąc metrem zauważę ciekawy billboard z reklamą świetnego portalu, to po powrocie do domu po pierwsze najprawdopodobniej nie będę pamiętał już jego nazwy, a po drugie, jeżeli nawet będę pamiętał, to najprawdopodobniej nie wpiszę go w pasek przeglądarki – ponieważ albo jestem zbyt leniwy, albo zacznę przeglądać pocztę, Facebooka i inne strony, przez co ta zauważona w metrze wypadnie mi już z głowy.
Natomiast jeżeli przeglądając Internet zobaczę gdzieś link, przekierowujący mnie na ten sam portal, najprawdopodobniej w niego kliknę, bo to jest tylko jedno kliknięcie. Uważam, że w naszych czasach postęp technologiczny nauczył człowieka wykorzystywać rozwiązania mające na celu jak najbardziej zaoszczędzić jego czas i wysiłek. Oczywiście nie mówię, że nie powinno się inwestować w tradycyjne kanały promocji, jak gazeta i telewizja. Chodzi mi tylko o to, że są one drogie i nie budują tego, co jest najważniejsze na wczesnym etapie rozwoju portalu – ruchu. Budują natomiast świadomość marki i docierają do osób nieobecnych w Internecie, dlatego też na późniejszym etapie rozwoju są to kanały niezbędne, aby osiągnąć większą skalę.
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Sprzedawać bilety do teatrów które już mamy, pozyskać teatry w kolejnych miastach w Polsce i sprzedawać w nich zarówno wejściówki jak i bilety, a później, może nawet wejść na inne rynki europejskie.
Wejście na inne rynki europejskie to dość ambitne zadanie, to taka mrzonka biznesowa czy poważny plan?
Oczywiście, że poważny plan! Często w branży startupowej mówi się, że polskie startupy, nie mają ambicji ekspansji międzynarodowej, bo Polska jest wystarczająco dużym rynkiem aby osiągnąć rentowność a nawet zarabiać niezłe pieniądze. Startupy na przykład z krajów bałtyckich nie mają możliwości pozostania jedynie w ojczyźnie, muszą wyjść poza swoją "strefę komfortu" i robić biznes międzynarodowo aby osiągnąć odpowiednią skalę. Ja nie chciałbym ograniczać się jedynie do Polski, ale też nie chciałbym za wszelką cenę dążyć do tego aby zaistnieć na innych rynkach.
Uważam, że ekspansja geograficzna naszego modelu biznesowego jest możliwa, w szczególności na kraje Europy Środkowej i Wschodniej.
Dlaczego akurat tam?
Ten region wydaje mi się najodpowiedniejszy z kilku względów. Po pierwsze, możemy zaobserwować podobny etap rozwoju branży teatralnej jak w Polsce, po drugie w tych krajach mamy do czynienia z dużą kulturą chodzenia do teatru (prawdopodobnie poprzez wpływy kultury rosyjskiej w której teatr jest bardzo szanowaną instytucją), a po trzecie są to dość tanie kraje pod względem pozyskania klienta.
Europa Zachodnia jest na pewno dużo większym rynkiem, ale w krajach zachodnich jest też dużo większa konkurencja na rynku bileterii online, a same teatry są również bardzo świadome tego jak ważna staje się obecność w Internecie i sprzedaż biletów online. Co więcej, na zachodzie obecne są startupy finansowane ze Stanów Zjednoczonych, dlatego też ich budżety marketingowe są nieporównywalnie większe, z czym trudno konkurować będąc startupem z Polski.
Robiąc bardzo prosty test na losowej próbie 5 osób w postaci pytania: „Na co chciałbyś pójść do teatru?”, zaobserwowaliśmy, że cztery z pięciu osób (80 proc.) odpowiada zazwyczaj „nie wiem”, „nie wiem na co warto iść”, „nie wiem co teraz jest w teatrze wystawianego”. Zgodnie z raportem Instytutu Teatralnego „Badanie publiczności teatrów w stolicy” znacząca część osób w wyborze spektaklu teatralnego kieruje się rekomendacją znajomych lub rodziny.