Czyżby nadchodziła coraz większa integracja w Unii Europejskiej? Za są Niemcy i Francja, jakby nie było największe kraje członkowskie, jednak jest jeden problem. Większa integracja i wspólna kasa miałyby być tylko w ramach państw strefy euro. Czyli jednocześnie dochodzi do podziału, a Polska znajdzie się na uboczu.
Poważne plany
W zeszłym miesiącu Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, zaprezentował swoją wizję zwiększenia kontroli nad sytuacją ekonomiczną państw w strefie euro. Najpierw na sali zapadła cisza, ale jak podała agencja Reutersa, niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble jest otwarty na pomysł transferu znacznych środków pieniężnych do budżetu Unii z podatków zbieranych przez Niemcy.
Pierwsza opcja zakłada, że kraje członkowskie należące do strefy euro będą przekazywać część swoich dochodów powstałych ze zbierania podatków do unijnego budżetu. Drugie wyjście to stworzenie prowizji od wszystkich pobieranych podatków, którą można by określić mianem "europodatku". Agencja podaje, że minister Schaeuble powiedział, że jest gotowy do poważnej dyskusji na ten temat. Rzeczniczka ministra ani nie potwierdziła, ani nie zaprzeczyła tym doniesieniom, tłumacząc jedynie, że dyskusja na temat tego typu zmian jest dopiero na początku.
Z Niemcami nie ma żartów
Coś jednak jest na rzeczy, ponieważ Elmar Brok, europarlamentarzysta i jeden z ważniejszych członków partii Angelii Merkel skomentował, że "strefa euro musi pomyśleć o swoim własnym podatku".
Zaczęło się od raportu, przygotowanego przez Junckera we współpracy z Europejskim Bankiem Centralnym i innymi organami Unii Europejskiej. Przewodniczący zaproponował więcej pomocy dla krajów, które są w niebezpieczeństwie w połączeniu z ostrzejszą dyscypliną dla krajów, które nie będą w stanie spełnić celów fiskalnych.
Tak zwany „Raport pięciu prezydentów” zaleca podjęcie kroków zmierzających do szybkiej naprawy, które mogłyby zostać wprowadzone w ciągu najbliższych dwóch lat. Wśród nich wymienia się utworzenie wspólnego systemu ubezpieczenia depozytów bankowych, wspieranie konkurencyjności, a także pomysły bardziej długoterminowe jak stworzenie wspólnego „skarbu państwa” dla krajów posługujących się euro.
Zmiany negatywne dla Polski
Ktoś mógłby pomyśleć, że robimy burzę w szklance wody, bo co nas obchodzi europodatek czy kolejny budżet wewnątrz strefy euro, jeśli do niej nie należymy? Ale wbrew pozorom, sprawa ta dotyczy Polski bardziej niż się na pozór wydaje.
Pomysły te będą omawiane już jesienią przez ministrów finansów strefy euro i całej Unii Europejskiej. Jeśli nastąpi większa integracja w ramach strefy euro, to jednocześnie dojdzie do faktycznego podziału Wspólnoty na dwie strefy. Co więcej, na europodatkach może się nie skończyć - Francuzi chcieliby bowiem także odrębnego ministra finansów dla całej strefy euro, oddzielnego rządu, a także osobnego parlamentu.
- Z zakazem wstępu dla nas eurodeputowanych z Polski - skomentował w rozmowie z Polskim Radiem europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Strefa euro i peryferia
Poseł Saryusz-Wolski zauważa, że klub strefy euro ratuje siebie nawzajem i wspomaga swoje gospodarki. Jeśli powstanie oddzielny budżet, to musimy liczyć się z faktem, że do Polski będzie trafiało mniej pieniędzy. Polska i pozostałe kraje, które nie posługują się euro, znajdą się poza nawiasem i będą stratne.
To może przyłączmy się do strefy euro? Zdaniem ekonomistów przystąpienie teraz do eurozony byłoby posunięciem zbyt wczesnym. Członkowie strefy mają kłopoty z finansami publicznymi, kiepskie postępy z obniżaniem długu publicznego i faktem jest, że widmo kolejnego kryzysu wciąż wisi nad nami. W razie ich wystąpienia lepiej jest dla nas pozostać z własną walutą, nawet jeśli poza nawiasem strefy euro.
Reklama.
Jacek Saryusz-Wolski, europoseł
Powinniśmy przeciwdziałać podziałowi Europy. To jest polityka trzymania nogi w drzwiach. Nic o nas bez nas.