Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się w fatalnych nastrojach. Notowania banków runęły w dół. Nie jest to efekt nagłego załamania światowych rynków, ale przyjęcia w środę ustawy o restrukturyzacji kredytów hipotecznych.
Po otwarciu giełdy akcje banków, które posiadają dużo kredytów we frankach, zaczęły tracić i to nie były kwestie kilku, ale kilkunastu procent. Najgorzej dostał Getin Noble Bank, który w najgorszym momencie tracił ponad 25 proc., Bank Millennium stracił 18 proc., mBank 12 proc. Najmniej straciły BZ WBK – niewiele ponad 6 proc., PKO BP – nieco ponad 8 proc., BPH – 7 proc. Bank Pekao – 2,64 proc. oraz Alior Bank – 1,62 proc.
Ten popłoch jest odpowiedzią na przegłosowaną ustawę, która ma pomóc frankowiczom. Przyjęte zmiany różnią się znacząco od tego, co wcześniej było w projekcie.
Przepisy zakładają, że bank ma wyliczyć różnicę pomiędzy obecnym zadłużeniem a hipotetycznym, gdyby klienci wzięli kredyt w złotówkach, a nie we franku, i część tej kwoty zostanie umorzona. To było wiadome wcześniej, jednak dużym zaskoczeniem okazała się wczoraj wielkość umorzenia.
W projekcie przygotowanym przez PO zakładano, że będzie to 50 proc., ale wczoraj Sejm zaakceptował poprawkę posłów SLD, która podwyższyła tę kwotę do 90 proc. W ten sposób praktycznie całe ryzyko walutowe tej operacji weźmie na siebie bank, a nie tylko połowę. To oznacza wzrost kosztów z 9 mld zł do 18 mld zł.
Człowiek, który zaciągnął kredyt we frankach, będzie zobowiązany do spłaty tylko 10 proc. nadwyżki kredytu frankowego nad hipotetycznym kredytem w złotych. Co więcej, jego oprocentowanie będzie preferencyjne i ma równać się wysokości stopy referencyjnej NBP. Na dzień dzisiejszy wynosi ona 1,5 proc.
Z rozwiązania, które stworzono w Sejmie, będą mogły skorzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Do tego mieszkanie nie może być większe niz 100 m.kw., zaś dom - 150 m.kw. Nie dotyczy to osób, które mają przynajmniej troje dzieci.