Platige Image to jedno z największych studiów animacyjnych nad Wisłą; w którym pracuje ponad 250 osób. Choć firma realizuje głównie zlecenia z branży reklamowej, telewizyjnej i gier komputerowych, przed kilkoma laty otrzymała propozycję stworzenia animacji stereoskopowej 3D dla... warszawskiego teatru Buffo. Widowisko "Polita" pokazywane było w Polsce, Niemczech i Rosji. "
Zwłaszcza w Rosji przyjęła się tak dobrze, że kolejny teatr stamtąd zamówił stworzenie przestrzennych wizualizacji do spektaklu "Romeo i Julia". O szczegółach w rozmowie z INNPoland opowiada Rafał Sadowy, dyrektor kreatywny przedsięwzięcia.
Gdzie i kiedy pokazany został pierwszy spektakl opowiadający tę najsłynniejszą historię miłosną?
Rafał Sadowy, Platige Image: Premiera odbyła się w zeszłym roku, na jesieni. Nie był to jednak pierwszy spektakl, który zrobiliśmy w technologii stereoskopowej. Wcześniej powstała „Polita”, opowiadająca o losach Poli Negri. Jej premiera odbyła się 4 lata temu na Torwarze.
Zamówienie na "Romea i Julię" przyszło w pierwszej połowie zeszłego roku z teatru w Petersburgu i na razie pokazywane było tylko tam. Są plany, by zrealizować pokazy w Moskwie, ale to na razie tyle. W przypadku "Polity", każdego miesiąca przez 2-3 dni pokazywaliśmy od 4 do 5 spektakli.
Czy można liczyć na to, że przedstawienie zostanie zaprezentowane w Polsce?
Niestety, nie znam planów na przyszłość, zależy to od wielu czynników, nie leżących po stronie Platige Image.
Na czym tak dokładnie polega technika stereoskopowego pokazywania obrazu?
Tak naprawdę mamy do czynienia z połączonymi technikami: filmem, teatrem i animacją. Stereoskopia pozwala na stworzenie obrazu z głębią 3D, którą można dostrzec, korzystając ze specjalnych okularów.
Nasz pomysł polegał na wykreowaniu takich trójwymiarowych animacji, które stanowiły integralną część spektaklu; aktorzy wchodzili z nimi w interakcje, tworząc zupełnie nowy rodzaj widowiska.
Jak wielu nakładów pieniężnych wymagało stworzenie czegoś takiego? Rozmawiamy o setkach tysięcy złotych, czy raczej o milionach?
Taki projekt może kosztować zarówno setki tysięcy, jak i miliony. Wszystko zależy od oczekiwań, ale nie mogę mówić o konkretnych kwotach. Jest to ogromny nakład pracy, a całość powstaje w ciągu miesięcy przy udziale kilkudziesięciu osób – i mówię o ludziach pracujących przy animacji, nie wspominając o aktorach, scenarzystach, reżyserach.
Rozumiem. Czy to zajęcie bardziej pracochłonne niż tworzenie animacji?
I tak, i nie. Z animacją jest tak, że jest ona sama w sobie jedynym medium – cały czas się coś w niej dzieje. Podczas spektaklu stereoskopowego, nasza animacja może ograniczyć się do 10 minut statycznej scenografii, gdy po prostu pełni rolę tła. Z kolei stworzenie stereoskopowej scenografii jest znacznie trudniejsze, niż stworzenie samej animacji 3D; prócz prac studia, dochodzą próby z aktorami, którzy uczą się interakcji z obiektami wizualnymi.
No właśnie, zastanawia mnie, jak te wszystkie komputerowo generowane obrazy widzą sami aktorzy?
Choć w niektórych scenach mogą widzieć, co się dzieje na ekranie za nimi, to i tak jest to namiastka obrazu widzianego z widowni; oni nie grają w okularach, nie dostrzegają więc głębi. Trudno im jednoznacznie określić, gdzie w przestrzeni obraz jest animowany.
Gdy na przykład aktor stoi przodem do publiczności i podnosi głowę w górę, widzowie zauważają jakiś obiekt nad nim, ale tak naprawdę, jest on wyświetlany na ekranie 10 metrów głębiej, za aktorem.
Muszę jednak podkreślić, że oni zaskakująco dobrze się w tym odnajdują. To trochę jak tworzenie efektów specjalnych w tak zwanym blue boksie, gdy aktor udaje, że spogląda na góry, choć tak naprawdę widzi przed sobą zieloną ścianę.
Tym niemniej, planujemy wprowadzić nowe rozwiązania interaktywne do spektakli, tak, by animacja reagowała na zachowanie aktora. Innymi słowy, to obraz będzie dostosowywał się do gry aktorskiej, a nie odwrotnie. Jesteśmy obecnie w fazie testowej tej techniki, ale wszystko wskazuje na to, że będziemy z niej korzystać przy okazji kolejnych spektakli.
Ile osób pracowało przy stworzeniu "Romea i Julii"?
Łącznie z pracą koncepcyjną, realizacja zajęła 6 miesięcy i wymagała zaangażowania 40 osób, w różnym wymiarze czasowym.
Czy pracując nad tym spektaklem, jak również nad "Politą", korzystaliście z ogólnodostępnych technik, czy też to nietypowe połączenie kina i teatru wymagało jakichś innowacji?
Wydaje mi się, że przed nami nikt nie zrealizował podobnego projektu. Owszem, samo połączenie stereoskopii z rzeczywistym wydarzeniem nie jest nowe; słyszałem na przykład o koncertach DJ-ów, za plecami których pokazywano animacje stereograficzne, oglądane w okularach.
Różnica polega jednak na tym, że to był jedynie dodatek do muzyki i nie wymagał synchronizacji z rzeczywistością. Nikt wcześniej nie sprawił, by ta technologia była tak samo niezbędna, jak "czynnik ludzki".
By zrealizować to zlecenie, opracowaliśmy sprzęt umożliwiający w czasie rzeczywistym kreować animacje. To znaczy, że możemy postawić aktora na scenie i na komputerze tworzyć wirtualne elementy, wyświetlające się nad sceną. Ale było to wyzwanie bardziej koncepcyjne, niż technologiczne.
Biorąc pod uwagę twoje doświadczenia z realizacją tych stereoskopowych spektakli - czy sądzisz, że nowe technologie mogą doprowadzić do powstania zupełnie nowych form artystycznej ekspresji?
Jasne, sądzę, że tak. Przecież przykładem na takie poszukiwanie jest choćby film czy fotografia. "Polita" i "Romeo i Julia" mogą być uznane za eksperyment, a z drugiej strony - to tak naprawdę połączenie technik, które ludzie znają.
Liczy się innowacyjny sposób, w jaki łączymy dwa, teoretycznie niezwiązane ze sobą, światy. Stereoskopia wykorzystywana w kinie nie jest dziś niczym specjalnym, nie jest nawet potrzebna, by cieszyć się filmem. W naszym wydaniu nabiera to innego sensu, staje się nieodłącznym elementem spektakli. Uważam, że to fantastyczne, że ludzie wciąż poszukują nowych form wyrazu!