Chińczycy wiosną tego roku zgłosili propozycję powołania alternatywy dla Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Państwo Środka zrobiło to, by stworzyć globalną instytucję finansową, która nie będzie zdominowana przez USA.
USA vs reszta świata
Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) ma w swoich działaniach przyczynić się do rozwoju gospodarczego Chin. Jak dotąd jedynymi krajami, które nie zdecydowały się na przyłączenie się do nowopowstającej inicjatywy, są USA i Japonia. Stany spodziewają się, że AIIB poprzez konkurowanie z Bankiem Światowymi czy MFW spowoduje, że poluzują się zasady przyznawania pożyczek.
Większość państw na inicjatywę Chin zareagowała jednak pozytywnie. Chęć przyłączenia się do projektu wyraziły m.in. Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Korea Południowa, Australia, Włochy czy Nowa Zelandia. To jak mocny głos będzie mieć dane państwo, zależy od tego ile wpłaci do kapitału banku. Planuje się go na 100 mld dolarów, z czego Chiny mają wpłacić 26 proc., ale pomimo większości nie będą mieć prawa weta. Jeśli Polska przystąpi do AIIB, to nasz udział wyniesie 831,8 mln dolarów (0,83 proc. całego kapitału banku). Kwota ta ma mieć charakter inwestycji kapitałowej i nie powiększyłaby polskiego deficytu budżetowego.
Polska wyraziła zainteresowanie członkostwem w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych na zaproszenie Chin wiosną tego roku. Przedstawiciele Ministerstwa Finansów oraz Narodowego Banku Polskiego wspierani przez MSZ oraz ambasadę Polski w Pekinie wzięli udział w dwóch rundach negocjacji, podczas których pracowali nad projektem statutu i dokumentów określających przyszłe ramy funkcjonowania Banku.
– Zabieraliśmy głos w sprawach zarządzania Bankiem i staraliśmy się, by Polska, jeśli stanie się członkiem, miała relatywnie silną pozycję w tej instytucji – wyjaśnił Mateusz Szczurek.
Minister dodał, że wszystkie duże państwa europejskie wyraziły chęć udziału i brały udział w negocjacjach. O ile Bank zamierza skupiać się na projektach inwestycyjnych realizowanych w Azji, które mają w zamierzeniu przynosić korzyści krajom tego regionu, to niektóre z tych projektów mogą mieć bezpośrednie lub pośrednie skutki dla naszego kraju.
Dotyczy to np. szlaków transportowych łączących Azję i Europę, które przebiegają przez Polskę. Także polskie podmioty będą mogły brać udział w realizacji projektów, zarówno, jako wykonawcy prac, jak i dostawcy towarów i usług. Już dziś polski biznes jest obecny w Azji albo interesuje się wejściem na te rynki. W perspektywie średnio i długoterminowej rynki te są dla Polski bardzo obiecujące, sprzyja temu również postępująca aktywność międzynarodowa polskich przedsiębiorstw.
Obecnie Ministerstwo Finansów czeka na pozytywną decyzje Rady Ministrów. Jeśli ją dostaną, to zostaną uruchomione procedury przygotowania upoważnienia dla ministra finansów albo ambasadora RP w Chinach. Jeśli taka zgoda zostanie wydana, to podpisanie umowy może nastąpić już w drugiej połowie września. Polska przystąpi do umowy o utworzenie AIIB poprzez wdrożenie odpowiedniej ustawy przez parlament, która musi zostać ratyfikowana przez prezydenta.
Inwestycja, która nie ma sensu?
Bonikowska tłumaczy, że stworzenie nowej międzynarodowej instytucji finansowej skoncentrowanej na inwestycjach w Azji niewątpliwie zwiększy nie tylko gospodarczą, ale także polityczną rolę Państwa Środka w regionie.
Jednocześnie AIIB pobudzi wzrost gospodarek krajów Azji, w których te inwestycje będą lokowane. Polska – podobnie jak kilku innych członków UE - widzi to jako szansę szerszego wejścia na te rynki ze swymi produktami i usługami. Może to być kolejne „koło zamachowe” dla polskich firm budowlanych i szeroko rozumianego sektora okołobudowlanego. - Trzeba jednak pamiętać, że nie dysponują one dużymi możliwościami działania na słabo rozpoznanych rynkach azjatyckich. Dodatkowo, warunkiem wejścia do AIIB jest wpłata, która w przypadku Polski wyniesie ok. 800 mln USD - dodaje ekspertka.
Dostrzegamy wielkie potrzeby w zakresie inwestycji infrastrukturalnych w całym regionie. Widzimy nie tylko wolę Chin, ale wszystkich państw regionu, m.in. Australii, Nowej Zelandii, Indii, Wietnamu, a także państw spoza regionu – z Europy, Ameryki, do utworzenia nowej, skutecznej i sprawnej instytucji odpowiadającej na te wyzwania.
Malgorzata Bonikowska
prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych
AIIB to odpowiedź Chin na sytuację w stworzonych po II wojnie światowej przez Zachód międzynarodowych instytucjach finansowych. Chodzi o Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale także o Asian Development Bank (ADB), w których „pierwsze skrzypce” odgrywa Japonia, sojusznik USA. Chiny uważają, że instytucje te wciąż są zdominowane przez zachodnie interesy, skoncentrowane na innych rejonach świata niż Azja i nie reformują się w kierunku większego otwarcia na nowych potężnych światowych graczy, takich jak Państwo Środka. Jednocześnie, wg raportu samego ADB, Azja potrzebuje dziś ok. 800 mld USD rocznie do 2020 roku na inwestycje infrastrukturalne, a ADB daje rocznie jedynie ok. 10 mld USD. Istnieje więc realna potrzeba zwiększenia finansowania, a Chiny mają pieniądze.
Małgorzata Bonikowska
Ta inwestycja ma dla Polski sens tylko w dłuższej perspektywie i pod warunkiem, że pójdzie za nią bardzo konsekwentna polityka rządu budowania silnej pozycji Polski w Azji w oparciu o Chiny jako głównego partnera i punkt odniesienia. Czyli wizja polityczna musi poprzedzać strategię gospodarczą.Takiej wizji obecnie nie ma, a po wyborach tym bardziej wektory mogą się zmienić.