W czwartek Arsenij Jaceniuk, premier Ukrainy, polecił ministerstwu energetyki udzielenie pomocy Polsce w związku z kryzysem energetycznym, który mamy. Już od poniedziałku popłynie do nas ukraiński prąd. Jak to się dzieje, że kraj ogarnięty wojną, z ledwo zipiącą gospodarką, ma pomagać prężnie rozwijającej się zielonej wyspie UE, jaką jest Polska?
Ukraina sama kupuje prąd od Rosji
- Powinniśmy wesprzeć przyjazną nam Polskę i zrobić wszystko, by pomóc naszym partnerom w ustabilizowaniu sytuacji energetyce w możliwie najkrótszym czasie - oświadczył premier Jaceniuk podczas posiedzenia Rady Ministrów.
Ukraina sama musi kupować energię elektryczną od Rosji, żeby wyrównać niedobory na wschodzie. Pomimo tego Ukraina sprzeda nam 200 MW prądu. Wcześniej w tym tygodniu, dokładniej w środę, Wołodymyr Demczyszyn twierdził, że obecnie nie ma możliwości zwiększenia dostaw prądu do Polski, o co wcześniej nasz kraj prosił.
Tłumaczył to faktem, że obecnie dwie elektrownie, które zazwyczaj dostarczają do nas energię, są remontowane. Chodzi o obiekty w Bursztynie w obwodzie iwano-frankowskim i w Dobrotworze w obwodzie lwowskim. Sytuacja, w której kraj, który sam ma problemy energetyczne i de facto jest w stanie wojny, pożycza energię sąsiadom wydaje się być nieco absurdalna. Jednak czy tak jest w istocie?
Kto komu i co może sprzedać
Oczywiście, Ukraińcy sami maja problemy. Po pierwsze, w związku z wyłączeniem całego regionu jakim jest Donbas, sami kupują energię od Rosji. Czy w takim kontekście decyzja władz Ukrainy nie ma charakteru symbolicznego i politycznego? – Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Decyzję rządu ukraińskiego należy odbierać pozytywnie – dodaje Steinhoff.
Polska z kolei w ostatnich dniach znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Po pierwsze, mieliśmy wielką awarię bloku elektrowni w Bełchatowie - największego w polskim systemie energetycznym. Udało się go uruchomić ponownie dopiero w czwartek. Po drugie, mamy problemy z chłodzeniem, potężną suszę, wysokie temperatury i to wszystko powodowało ograniczenia w dostawach. Te na szczęście mają być dziś cofnięte.
Steinhoff dodaje, że z jego wiedzy wynika, że w tej trudnej sytuacji pomogła nam nie tylko Ukraina, ale także Węgry, Słowacja i Szwecja, z którą także mamy połączenie. – Wymiana energii elektrycznej jest rzeczą całkowicie normalną. Sami eksportowaliśmy w pewnym okresie do Szwecji około 10 proc. naszego zapotrzebowania – dodaje Steinhoff.
Wyzwania, jeśli mamy tego nie robić
Ekspert podkreśla, że przed polską energetyką stoją wielkie wyzwania. Przede wszystkim musimy modernizować nasze zakłady w związku z niską sprawnością niektórych bloków, które mają powyżej 40 lat. Do tego dochodzi zmiana przepisów spowodowana pakietem klimatycznym. Obecnie w niezłym stanie jest nasza sieć przesyłowa, chociaż wymaga ona rozbudowy, w ramach której przeprowadza się obecnie pewne inwestycje.
Znaczącym problemem jest także dywersyfikacja źródeł energii. Budowa elektrowni atomowej przeciąga się, nawet nie wiadomo czy w końcu powstanie, a dywersyfikacja jest jedną z naszych najważniejszych potrzeb. Liczenie na źródła odnawialne to też za mało zwłaszcza kiedy są uzależnione od kaprysów pogody.
Steinhoff przytacza przykład elektrowni wiatrowych, które w ostatnim czasie miały mniejsze osiągi, bo nie było odpowiednich warunków klimatycznych. Kolejnym problemem dla polskiej energetyki są ograniczenia w emisji dwutlenku węgla, który powstaje przy spalaniu. Większość naszych elektrowni jest oparta na węglu kamiennym i brunatnym. Niestety, to wszystko jest bardzo kosztowne, ale inwestycje te powinny zostać przyśpieszone.
Ten problem z kolei nie dotyczy Ukrainy i niektórych z pozostałych państw europejskich, które nie mają tak ścisłych norm środowiskowych, a do tego niższe koszty pracy. To powoduje, że ich energia jest tańsza w produkcji i sprzedaży.
Warto podkreślić, że brak ciągłości dostaw, to nie tylko „błaha” uciążliwość dla obywateli. Przede wszystkim jest ona bowiem niesamowicie kosztowny dla naszej gospodarki, produkcji zakładów, a do tego nie wpływa korzystnie na nasz wizerunek i pozyskiwanie inwestorów.
dr Janusz Steinhoff, ekspert ds. gospodarki i energetyki, minister gospodarki Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC
To wbrew pozorom jest normalna sytuacja. W przypadku braku mocy państwa sąsiadujące ze sobą często wymieniają się z innymi krajami. Ukraina może nam dostarczać w tym momencie prąd dzięki istnieniu technicznych warunków do przesyłu tej energii poprzez transgraniczne sieci
Janusz Steinhoff
Ja jednak nie podzielam tej opinii, która się co jakiś czas pojawia, że w Polsce nic się nie robi. Przeprowadza się obecnie kilka znaczących inwestycji modernizacyjnych. A problem produkcyjny, to nie jest problem tylko polski, ale też europejski. Europa sama sobie narzuciła te ograniczenia. Polski rząd wynegocjował późniejsze wprowadzenie niektórych przepisów, ale to i tak jest wyzwanie.