
W czwartek Arsenij Jaceniuk, premier Ukrainy, polecił ministerstwu energetyki udzielenie pomocy Polsce w związku z kryzysem energetycznym, który mamy. Już od poniedziałku popłynie do nas ukraiński prąd. Jak to się dzieje, że kraj ogarnięty wojną, z ledwo zipiącą gospodarką, ma pomagać prężnie rozwijającej się zielonej wyspie UE, jaką jest Polska?
- Powinniśmy wesprzeć przyjazną nam Polskę i zrobić wszystko, by pomóc naszym partnerom w ustabilizowaniu sytuacji energetyce w możliwie najkrótszym czasie - oświadczył premier Jaceniuk podczas posiedzenia Rady Ministrów.
To wbrew pozorom jest normalna sytuacja. W przypadku braku mocy państwa sąsiadujące ze sobą często wymieniają się z innymi krajami. Ukraina może nam dostarczać w tym momencie prąd dzięki istnieniu technicznych warunków do przesyłu tej energii poprzez transgraniczne sieci
Oczywiście, Ukraińcy sami maja problemy. Po pierwsze, w związku z wyłączeniem całego regionu jakim jest Donbas, sami kupują energię od Rosji. Czy w takim kontekście decyzja władz Ukrainy nie ma charakteru symbolicznego i politycznego? – Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Decyzję rządu ukraińskiego należy odbierać pozytywnie – dodaje Steinhoff.
Ekspert podkreśla, że przed polską energetyką stoją wielkie wyzwania. Przede wszystkim musimy modernizować nasze zakłady w związku z niską sprawnością niektórych bloków, które mają powyżej 40 lat. Do tego dochodzi zmiana przepisów spowodowana pakietem klimatycznym. Obecnie w niezłym stanie jest nasza sieć przesyłowa, chociaż wymaga ona rozbudowy, w ramach której przeprowadza się obecnie pewne inwestycje.
Ja jednak nie podzielam tej opinii, która się co jakiś czas pojawia, że w Polsce nic się nie robi. Przeprowadza się obecnie kilka znaczących inwestycji modernizacyjnych. A problem produkcyjny, to nie jest problem tylko polski, ale też europejski. Europa sama sobie narzuciła te ograniczenia. Polski rząd wynegocjował późniejsze wprowadzenie niektórych przepisów, ale to i tak jest wyzwanie.