Tanie koszulki i podrabiane torby Michaela Korsa. Czas na import chińskich lekcji matematyki
Michał Budzyński
14 sierpnia 2015, 16:50·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 sierpnia 2015, 16:50
To rozwiązanie podpatrzone w Wielkiej Brytanii. Tamtejsze szkoły są kryzysie – uczniowie notują słabe wyniki na egzaminach, szczególnie matematycznych, a nauczyciele popadali w rutynę. Rząd w Londynie jednak znalazł rozwiązanie problemu: import chińskiego systemu edukacji.
Reklama.
Eksport edukacji
Brytyjscy nauczyciele wyjadą do Szanghaju, żeby poznać tajemnicę chińskiego „cudu matematycznego” – poinformował w tym tygodniu minister edukacji Nick Gibb. Brytyjscy uczniowie z roku na rok osiągają coraz gorsze rezultaty z matematyki.
Pokazują to wyniki A-level, odpowiednika naszej matury jak i ostatnie badanie zdolności uczniów przygotowane przez OECD. Kolejny brak postępów sprawił, że rząd w Londynie zdecydował się całkowicie zmienić system nauczania matematyki w szkołach. Ministerstwo edukacji postanowiło oprzeć całą swoją reformę na rozwiązaniach sprawdzonych w Chinach, a dokładnie w Szanghaju, bowiem szkoły z tego miasta najlepiej wypadają w rankingu OECD.
Jak oni to robią
Na czym dokładnie polega chiński „cud”? Po pierwsze, uczniowie w Chinach uczą się ze specjalnego przygotowanego dla nich podręcznika. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic dziwnego – przecież w każdej szkole na świecie dzieci uczą się z książek dedykowanych właśnie im.
W Szanghaju jednak żaden z uczniów nie nauczy się niczego nowego, ani nie przeczyta kolejnego rozdziału książki, dopóki cała klasa nie opanuje poprzedniego tematu. „Nikt nie zostaje z tyłu” – to główna zasada chińskiego systemu edukacji. Sprawia ona, że żaden z uczniów nie chce być uznany za opóźniającą kolegów „czarną owcę” , dlatego wszyscy są niezwykle zmobilizowani do pracy. Pomimo, że eksperci uważają, że ten system za niedemokratyczny i nie pasujący do brytyjskiej kultury Gibb zarządził wprowadzenie w szkołach podręczników będących dosłownym tłumaczeniem książek używanych w Szanghaju.
Drugą przyczyną doskonałych rezultatów osiąganych przez chińskich uczniów jest sposób prowadzenia lekcji przez nauczycieli. Gibb poleciał w lutym do Szanghaju, żeby osobiście poznać tamtejsze metody prowadzenia zajęć. Po powrocie do kraju opowiadał zachwycony, że „te pionierskie metody są niesamowite, a mało zdolne dzieci radzą sobie zdecydowanie lepiej”.
Dlatego właśnie zdecydował, żeby brytyjscy nauczyciele uczyli się od azjatyckich kolegów innowacyjnych sposobów prowadzenia zajęć. Chińska lekcja matematyki wygląda bowiem całkowicie odmiennie od europejskiej. Nauczyciel nie tłumaczy wszystkiego sam. Zamiast tego skupia się na tym, by zaangażować do pracy wszystkich uczniów po to, by każde dziecko w klasie miało okazję wykorzystać swoją wiedzę w praktyce.
Może zatem czas by lekcje matematyki "Made in China" zawitały w nasze nadwiślańskie progi?