Jego zadanie to siedzieć, patrzyć w rachunki i szukać lewych pieniędzy. W Polsce pojawił się nowy zawód - tropiciel brudnych pieniędzy. Firmy chcą zatrudnić kilkuset takich specjalistów.
Marek z Warszawy był dyrektorem finansowym w jednej z zagranicznych firm deweloperskich z zaskakująco wysoką pensją 50 tys. zł miesięcznie. Tak naprawdę pieniądze były nie za pracę. Zorientował się, że własnym nazwiskiem podpisywał zlecenia przelewów firmując łapówki dla urzędników w formie usług konsultacyjnych oraz przepuszczanie przez firmy zewnętrze dodatkowego wynagrodzenia prezesa. Wiedział, że jeśli afery wyjdą na jaw, będzie pierwszym, który opuści biuro w kajdankach.
Finansista nie zrealizował już żadnego przelewu, ale kiedy gangsterzy zaczęli wydzwaniać do jego domu, ukrył najbliższych, a sam zamieszkał w hotelu. W akcie desperacji, udokumentował dowody korupcji, a następnie wysłał maila do zarządu w centrali firmy w Londynie. Jak opowiada, dwa dni później wydelegowani z Londynu "czyściciele" wylali nieuczciwych menedżerów na bruk, a jemu zaproponowali prawie milion złotych honorarium, o ile w ciągu roku wyprowadzi księgowość na prostą. Nie przyjął, wolał spokojną pracę w firmie doradczej.
Okazuje się, że nawet w Polsce firmy chcą zatrudniać takich Marków, by tropić nielegalne transakcje związane z praniem brudnych pieniędzy. Firma doradztwa personalnego People (od 17 lat na rynku ) ogłasza nabór na kilkuset takich specjalistów.
Praca czeka na absolwentów kierunków ekonomicznych i finansowych, ale także wszelkich kierunków ścisłych.
Wyśledzić łapówkę
AML (anti-money laundering - przeciwdziałanie praniu pieniędzy) ściśle wiąże się z wszelką działalnością dotyczącą oszustw finansowych. Nielegalne środki pochodzą m.in. z handlu narkotykami czy przestępstw podatkowych. Obecnie pranie brudnych pieniędzy odbywa się głównie poprzez internet. W ciągu najbliższych kilku lat światowe firmy planują wydać ponad 10 mld dolarów na działania związane z AML, wynika z danych KPMG - Global Anti-Money Laundering Survey 2014).
– To praca na tempo i mająca wiele wspólnego z działaniami dochodzeniowców – opowiada specjalista AML zatrudniony w dużej firmie handlowej z około miliardem złotych obrotu rocznie. – Szara strefa to wciąż 23 proc. polskiego PKB. Firmy zajmujące się wyłudzeniami podatku VAT często maskują swoją działalność poprzez transakcje z całkowicie legalnie działającymi podmiotami. Tylko że odpowiedzialność po latach może dotyczyć także i tych uczciwych – dodaje ekspert.
15 miliardów brudnej forsy
"Księgowy detektyw" monitoruje transakcje finansowe dokonywane na kontach danej firmy, wychwytując podejrzane przelewy np. pożyczki i płatności na rzecz podejrzanych firm. Co ciekawe, zapotrzebowanie na takie usługi rośnie.
Szefowie zdają sobie sprawę, że ponoszą odpowiedzialność za nielegalne działania swoich pracowników. Jeśli kupiec dużej sieci handlowej bierze "prowizję" od dostawcy rowerów, bo w grę wchodzi kontrakt za 25 mln zł. To taka afera mogłaby nie tylko zaszkodzić wizerunkowi firmy , ale przynieść też straty finansowe.
W Polsce przeciwdziałaniem praniu brudnych pieniędzy zajmuje Generalny Inspektor Informacji Finansowej. W roku 2013 GIIF wszczął 1882 postępowania analityczne (wzrost liczby postępowań o 23,6 proc.) W ubiegłym roku skierował ponad 150 powiadomień o popełnieniu przestępstwa prania brudnych pieniędzy. Ich wartość to ponad 15 mld zł.
James Bond świata finansów
Jak wysoko można zajść? Jednym z najlepszych na świecie finansowych dochodzeniowców jest Rene Bruelhhart 42-letni prawnik ze Szwajcarii. Zaczynał jako gliniarz i szef nowej służby - wywiadu podatkowego w Szwajcarii. Po kilku latach przeszedł do sektora prywatnego. Do tropienia brudnej forsy zaczęły wynajmować go szwajcarskie branki i firmy ubezpieczeniowe. Na 8 lat wynajął go rząd Liechtensteinu, aby ujawnić i pozbyć się grupy firm żyjącej z podatkowych przestępstw. Bruelhhart tropił na całym świecie majątek irackiego dyktatora Saddama Husseina. Wyśledził i ujawnił dowody na przekręty koncernu Siemens, który miliardowymi łapówkami torował sobie drogę do rządowych kontraktów w Grecji i Brazylii.
Kiedy okrzyknięto go Jamesem Bondem świata finansów, Bruelhhart dostał zlecenie od samego papieża Benedykta XVI. Było to w listopadzie 2012 roku, kiedy włoska policja już oficjalnie zaczęła mówić, że z usług banku Watykanu - Instytutu Dzieł Religijnych - korzysta włoska mafia.
Bruelhhartowi powierzono misję ujawnienia właścicieli tajnych kont i stworzenia procedur, które miały oczyścić finanse Stolicy Apostolskiej. Śledczy doprowadził do postawienia przed sądem biskupa Scarano, który pod pretekstem remontów kościołów miał wyłudzić od firm ubezpieczeniowych 20 mln euro. Gdzie jak gdzie, ale w Polsce, kraju szarej strefy, z pewnością znajdzie się wielu równie utalentowanych tropicieli afer.
Takich pracowników poszukują głównie duże korporacje. Jest zapotrzebowanie na osoby bez doświadczenia, co daje możliwość młodym ludziom z „żyłką detektywistyczną” rozpocząć ciekawą pracę.