Najpopularniejsze auta Ubera to 4 drzwiowy Peugeot 208, Renault Fluence i Skoda Fabia. Tyle, że to auta pochodzące z wynajmu, a jeżdżą nimi kierowcy zarabiający na utrzymanie. Nie to co pan Mariusz w Audi A8 za 300 tys. złotych. Ten jeździ dla frajdy.
Luksusowe Audi A8 rzadko pojawia się w systemie, ale jak już to robi furorę. – Z czego żyję? wynajmuję mieszkanie. Za 800 tys. sprzedałem te działkę, mógłbym spokojnie nic nie robić. Wszystkich, którzy o tym marzą uprzedzam, to nudne. Po tygodniu błagalibyście o jakieś zajęcie – tak pan Mariusz, kierowca Ubera opowiada swoją historię. Wielu pasażerów słyszało już historię o milionerze, który dla zabawy jeździ luksusowym samochodem jako kierowca do wynajęcia. Nam udaje nam się z nim umówić na rozmowę.
– Lubię piątkowe i sobotnie melanże, wesołych ludzi. Moją filozofią jest gadanie z ludźmi. Choć zabrzmi to zabawnie zawsze się czegoś nauczę – zwierza się rozmówca naTemat.pl – Miałem już otworzyć foodtruck, bo słyszałem że to dochodowy biznes, ale przerażał mnie sanepid. Inny zachęcał mnie do wejścia w fotobudki. Mobilne automaty do zdjęć fotografują się w nich imprezowicze z Placu Zbawiciela, od razu wrzucają na Facebooka. Na urlop pojadę do Kazachstanu, zainspirowały mnie dwie klientki, biznesmenki, które wiozłem z lotniska na Okęciu na targi meblowe.
Łatwe pieniądze z jeżdżenia
Dlaczego kierowca? – Już 10 lat temu pracowałem jako kierowca sekretariatu w jednej ze spółek branży budowlanej. W 2008 roku objęto mnie programem zwolnień grupowych. Próbowałem pracować jako kurier, potem rozkręciłem firmę remontowo-budowlaną. Dobre pieniądze, ale brudna praca, a największy problem to znaleźć pracowitych współpracowników – mówi dalej Mariusz. Dodaje, że mógł też zostać taksówkarzem, ale zniechęciło go uzyskanie licencji, kasa fiskalna i rygory pracy w korporacji taksówkarskiej
Kiedy w Warszawie pojawił się Uber postanowił wejść do systemu. Jak wielu dostał smartfona z nawigacją, podał dane konta. Można jeździć, kiedy ma się na to ochotę. Bez licencji, bez kasy fiskalnej. Pieniądze same lądują na koncie kierowcy. Ale nie o to chodzi.
Splot życiowych wydarzeń sprawił, że nagle został zamożny. – W spadku po dziadkach otrzymałem mieszkanie i teczkę z dokumentami, z których wynikało, że babcia była współwłaścicielką działki niedaleko centrum Warszawy. Inni spadkobiercy już wystąpili do sadu z roszczeniami, gdy dołączyłem, jeszcze w trakcie sprawy sądowej sprzedaliśmy prawa do nieruchomości. Kupiłem samochód o jakim zawsze marzyłem nowe Audi A8.
Mariusz twierdzi, że nie potrzebuje wiele do szczęścia: – Mieszkam z partnerką, a koszty życia pokrywa mi najem odziedziczonego mieszkania. Mam trochę oszczędności. Na rozrywki wystarczy mi jak pojeżdżę kilka godzin dziennie. Od godziny 16. do wieczora zlecenia wpadają jedno za drugim – opowiada.
Jeżdżący cyrk Ubera
Jako kierowca Ubera wyciągał miesięcznie 4 tys. zł. z przebiegiem 4 tys. kilometrów i mając od 6 do 10 kursów dziennie. Mówi, że to łatwe pieniądze – zaledwie 5 godzin pracy dziennie. Są kierowcy którzy nawet po odliczeniu prowizji Ubera mają na rękę 5 tysięcy i więcej, oczywiście bez płacenia podatków i ZUSu. – Dlatego miałem frajdę kiedy pierwszy raz Uber zapłacił mi 500 złotych dniówki. Nie tylko z pieniędzy, doszła satysfakcja z okpienia tego idiotycznego systemu: urzędników, podatków, ZUSu – dodaje podkreślając, że jest wyborcą Janusza Korwin-Mikkego.
Ponieważ Uber nie stawia specjalnych warunków dla współpracujących z nim kierowców. Społeczność tych "pracowników" to kolorowa zbieranina. Kacper Winiarczyk, rzecznik Ubera potwierdza, że w barwach liczącego 600 aut w Warszawie przewoźnika jeździ kilku hobbystów. – Mieliśmy kierowcę z BMW X6 , dwa Audi A8, Q7, mercedesy. Jeden z kierowców to emerytowany pilot myśliwca inny to artysta z Filharmonii Narodowej – wymienia.
Jednak najwięcej osób pracuje teraz przez pośredników. To tacy podwykonawcy Ubera, firmy, które wynajmują kierowcom nawet po kilkadziesiąt aut. Za 800 złotych miesięcznie kierowca bierze w wynajem małe auto i rusza w trasę. Serwis, opony, ubezpieczenie to zmartwienie wynajmującego.
W USA i na kilku innych rynkach Uber ma już usługę Black oraz Lux – czyli podwożenia klientów luksusowymi samochodami po wyższych stawkach. W Polsce nie wiadomo czy zostanie uruchomiona. Niestety system rezerwacyjny Ubera nie pozwala by zamówić sobie auta według wyposażenia.
– Zdradzę wam tajemnicę Ubera. Kiedy zarabia? – mówi Mariusz. – W szczycie komunikacyjnym kiedy jest najwięcej zleceń klient zamawia samochód dostaje komunikat czy zgadza się na wyższą cenę na przykład 2,5 zł za przejechany kilometr. Wtedy też najczęściej lubię wyjeżdżać w trasę – kończy.
Tomasz Molga
Tomasz Molga
19 godzin temu
Piotr Bronikowski w walce o tytuł najlepszej restauracji pracowniczej w Polsce.
Piotr Bronikowski w walce o tytuł najlepszej restauracji pracowniczej w Polsce. • materiały pras. Sodexo
Gdyby o Piotrze Bronikowskim, kucharzu w korporacyjnej stołówce dowiedzieli się politycy, natychmiast zostałby bohaterem kampanii wyborczej. 800 tys. polskich emigrantów na Wyspach to wyrzut sumienia naszych polityków, a gdy 300 tysięcy pakuje manatki, on akurat wrócił do kraju. Nagle zjawa się facet, który zamiast w funtach, woli zarabiać w złotówkach.
ADVERTISEMENT
O pieniądzach nie ma sensu gadać. Pensja szefa kuchni w budżetowej sieci hoteli Premier Inn czy londyńskiej restauracji Piccolino to 4-5 razy tyle co w najbardziej szanującej się restauracji w Warszawie. Dlatego ktokolwiek dowie się, kim jest facet obracający pizzę i przerzucający makaron w Chilli Bistro w siedzibie Microsoft Polska, pyta o jedno: - Po kiego … wracałeś?
Odpowiada więc i dla naTemat: – Pracowałem w kilku elitarnych czy popularnych miejscach i przy garach spotykałem mnóstwo Polaków. Wszyscy byli z prowincji nikt z Warszawy. Pomyślałem, że chyba już w stolicy musiało się poprawić z robotą i płacami skoro stamtąd nikt nie emigruje. Właśnie tak postanowiłem zakończyć emigrację – śmieje się.
Do Warszawy przyjechał dwa lata temu. Za zarobione funty kupił mieszkanie, ożenił się, ma dziecko. Mała stabilizacja. Jest szefem 9 osobowego zespołu w Chilli Bar w biurowcu przy Jutrzenki w Warszawie. To jedno z warszawskich zagłębi białych kołnierzyków. Przywykło się mówić „niemiecka dolina” bo w pobliżu są Mercedes, Bayer i Bosch. Prowadzone przez niego Chilli Bistro Sodexo to restauracja pracownicza. Żywią się tu pracownicy Panasonica, Microsoftu, Philipsa, ale jest otwarta dla wszystkich gości.
Z pracowniczego baru Sodexo zrobił świetną restaurację.
Z pracowniczego baru Sodexo zrobił świetną restaurację.•Sodexo
Show przy patelni
Gdy o 13 zaczynają się schodzić wygłodzeni pracownicy Bronikowski staje na tak zwanym live cooking, podrzuca własnoręcznie przygotowane ciasto do pizzy, miesza makarony itd. Gotowanie na żywo to raczej domena dobrych restauracji, ze znanym szefem, który popisuje się przed klientami. – Zrobienie z tego lokalu świetnej restauracji to moja osobista ambicja – mówi o Chilli Bistro Sodexo dodaje, że nawet gdyby sama Gessler zajrzała mu do kuchni nie znajdzie glutaminianu sodu, mieszanych gotowych przypraw ani mrożonych półproduktów. Codziennie w menu można znaleźć dania rybne i mięsne oraz wegetariańskie. Wśród propozycji dostępne są potrawy przygotowane bez dodatku tłuszczu, mąki, panierki, zasmażki. W karcie jest coś z tradycyjnych polskich potraw i klasycznych dań kuchni fusion.
Piotr Bronikowski był w pierwszej fali Polaków, którzy po otwarciu granic w 2004 roku pojechali za chlebem do Londynu. W Polsce pracował jako monter centrali telefonicznych, płacili słabiutko, widoki na podwyżkę miał słabe. Spakował się, wskoczył do autokaru do Londynu, by po paru dniach szukania pracy jak tysiące rodaków trafić na zmywak. – Na Wyspach robota w restauracji zawsze się znajdzie. W domu lubiłem gotowanie i chyba miałem troche talentu bo w rok zostałem szefem kuchni. Od poklepywania przez szefów bolały go plecy. Potem pracował jeszcze w Revolution Vodka Bar, Bar the Cuba. To on stał za bardzo chwalonym włoskim żarciem w londyńskiej restauracji Piccolino. Po 10 latach pracy w branży gastronomicznej może powiedzieć, że owszem, brytyjscy pracodawcy lubią tanich Polaków, ale po paru latach daje o sobie znać szklany sufit rozpięty nad przybyszami znad Wisły.
Tekst opublikowany pierwotnie 06.06.2015 w serwisie naTemat. Ponowna publikacja za zgodą autora.