Z Ukrainy do Polski. "Polski rynek staje się dla ukraińskich firm szansą na przetrwanie".
Dawid Wojtowicz
17 października 2015, 12:32·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 17 października 2015, 12:32
Pochodzi z Ukrainy, ale obecnie koncentruje się na przedsięwzięciach biznesowych w Polsce. Od kilku miesięcy czuwa nad ekspansją pomysłowego projektu wychodzącego naprzeciw oczekiwaniom pewnej strapionej grupy konsumentów. O tym, czym jest ta inicjatywa i dlaczego to właśnie Polska jest krajem, w którym wróży jej sukces, opowiada portalowi INNPoland przedstawiciel obiecującego startupu - Alex Tokarev.
Reklama.
Jak można w najprostszych słowach streścić ideę stojącą za platformą internetową, Wishround?
Jest to serwis płatniczy z gatunku tzw. płatności grupowej, który pozwala zbierać pieniądze na wymarzony prezent dla siebie lub znajomych, wykorzystując potencjał mediów społecznościowych. Może wyjaśnię to na konkretnym przykładzie. Załóżmy, że w życiu użytkownika naszej usługi szykuje się jakieś ważne wydarzenia czy uroczystość - urodziny, ślub lub narodziny dziecka. W związku z tym pragnie on/ona otrzymać wymarzony na tę okoliczność prezent. Organizuje więc zbiórkę pieniędzy ze swoim znajomymi i za pośrednictwem social media prowadzi i promuje kampanię, której celem jest zakup określonej rzeczy.
Czyli można powiedzieć, że na tej inicjatywie korzystają obie strony – ta, która ma otrzymać prezent i ci, którzy finansują jego zakup?
Dokładnie tak. Największą korzyść wynosi obdarowana osoba – zamiast kilku, mniej lub bardziej nietrafionych, żeby nie powiedzieć nieprzydatnych, upominków dostaje w prezencie upragnioną rzecz, pasującą do jego/jej gustu bądź przydatną z praktycznego punktu widzenia. Z kolei osoby, które składają się na jej kupno, nie tracą czasu na szukanie interesującego prezentu i nie muszą zadręczać się myślą, że dokonali nieudanego zakupu, który nie uszczęśliwi ich bliskiego czy znajomego. Spore korzyści odnoszą też sklepy internetowe. Dzięki Wishround pozyskują nowych klientów, którzy są zadowoleni z podarunku.
Skąd w ogóle wziął się pomysł na wdrożenie takiej usługi?
Z bardzo prozaicznego problemu, jaki pojawił się w firmie, w której pracują moi znajomi z Ukrainy – Witalij Kedyk i Jurij Szewczenko. Firma ta działa w branży IT i stale się rozrasta, podnosząc przy tym poziom zatrudnienia. Każdego dnia urodziny obchodziły średnio dwie osoby. Czasami urodziny obchodziła osoba, którą znali lepiej, czasami to był ktoś z innego działu, a więc prawie ze sobą się nie znali. Zawsze pojawiał się dylemat, jaką kwotę dorzucić do wspólnego prezentu. Wpadli więc na pomysł, by stworzyć narzędzie pozwalające organizować zbiórki nie tylko w firmie.
W jakich okolicznościach doszło do zaszczepienia tej idei na rynek polski?
Tak jak wspominałem, pomysł narodził się na Ukrainie. Natomiast moja osoba została zaproszona do tego, by rozwijać ten produkt w Polsce. I znów można powiedzieć, że zadecydował o tym kompletny przypadek. Uczestniczyłem bowiem w konferencji ICT Summit na Stadionie Narodowym w lutym tego roku i wśród jej gości można było zdalnie wyszukać osoby pochodzące z tego samego kraju. Oczywiście byłem zainteresowany poznaniem swoich rodaków tj. innych przedsiębiorców z Ukrainy. W ten sposób nawiązałem kontakt z pomysłodawcą Wishround, Witalijem Kedyk, któremu wysłałem niezobowiązującą wiadomość w rodzaju: „fajnie, że bierzesz udział w tym wydarzeniu”.
Jak ta osoba zareagowała na podjętą przez Pana próbę kontaktu?
Również podchodziła z entuzjazmem do spotkania z biznesmenem o tych samych korzeniach. Chociaż umówiliśmy się na rozmowę w Warszawie, to nie doszła ona do skutku. Niemniej jednak nadarzyła się inna okazja i ostatecznie spotkaliśmy się w Kijowie. Mój rozmówca opowiedział, czym jest Wishround i biorąc pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia na polskim rynku zaproponował mi współpracę przy budowie tej usługi w Polsce.
Dlaczego wspólnie uznaliście, że Polska jest idealnym miejscem na rozwój tej platformy?
Z pewnością moja bieżąca działalność. Dzięki niej miałem tu sieć kontaktów i znajomości, a nie od dziś wiadomo, że nowy biznes najlepiej rozwija się na gotowych fundamentach, a nie tam, gdzie trzeba wszystko zaczynać od zera, co zwiększa ryzyko niepowodzenia całego przedsięwzięcia.
A jak wyglądała ta działalność? Czym się Pan wcześniej zajmował?
Może zacznę od tego, że jestem absolwentem zarządzania na Akademii Leona Koźmińskiego. W swojej karierze staram się łączyć naukę z pracą w polskich firmach. Oprócz działalności na rzecz Wishround sprawuje też funkcję kierownika projektów w techBrainers, firmie, która zajmuje się scoutingiem technologicznym i wdraża podejście Open Innovation na polskim rynku.
Tzn.?
Łączy świat nauki i biznesu: wyszukuje na rynku technologie i projekty badawcze na potrzeby działów B+R polskich i zagranicznych firm. Pomaga korporacjom otwierać się na świat zewnętrzny, a naukowców wspiera w procesie komercjalizacji wynalazków.
Wspomniał Pan o nauce. O jakim dorobku tutaj mówimy?
Cóż, jest to historia, które ma swoje i jasne i ciemne strony. Jakiś czas temu udało mi się wyprodukować z odpadów galwanotechnicznych substancje wykorzystywane przy produkcji akumulatorów. Projekt ten miał przed sobą interesujące perspektywy – gwarantował duże oszczędności w całym procesie produkcji przy zwiększeniu pojemności energetycznej akumulatora. Ze swoim pomysłem wybrałem się na konkurs Intel International Science and Engineering Fair organizowany w Stanach Zjednoczonych przez organizacje Society for Science & the Public oraz korporacje Intel. Wśród tysięcy młodych naukowców z ponad 70 krajów świata zdobyłem jedną z głównych nagród.
Co było nagrodą w tym konkursie?
Była to nagroda pieniężna. Jednak to nie ona stanowiła największy powód do dumy.
W jaki sposób jeszcze Pana wyróżniono?
Pamiętnym wyróżnieniem było nazwanie moim imieniem i nazwiskiem jednej z małych planet w układzie słonecznym. Nagrodę tę dostałem z ramienia Laboratorium im. Lincolna Instytutu Technologicznego w Massachusetts.
Gratuluję, ale jak na razie dostrzegam wyłącznie pozytywne aspekty tej historii. Gdzie jej smutniejsza strona?
Niestety, choć pomysł był innowacyjny i miał potencjał, zatrzymał się na etapie projektu. Na dzień dzisiejszy nie udało się pozyskać inwestycji, by uruchomić jego produkcję, nawet w skali lokalnej.
Rozumiem. Wróćmy do rozmowy o sprawach bieżących. Jak Pan ocenia polską scenę startupową, na której rozkwita platforma Wishround?
Polska jest tu odzwierciedleniem całego trendu, jaki w ogóle panuje w skali całego świata. Moim zdaniem polskiemu rynkowi start-upów sprzyja tutaj cała infrastruktura, która jest finansowana przez fundusze pochodzące z Unii Europejskiej. Na Ukrainie w tej materii można liczyć tylko na inwestorów zagranicznych bądź miejscowych sponsorów, a różnie z tym bywa. Słabością ukraińskiego rynku IT jest niska konkurencja i wolne tempo rozwoju. Obecny kryzys polityczny, a co za nim idzie kryzys ekonomiczny również przyczynia się do ucieczki przedsiębiorstw z rodzimego rynku. Z powodu wcześniej przytoczonych argumentów ukraińskie firmy lądują więc na polskim gruncie i tu promują swoje produkty i technologie. Z korzyścią dla nas wszystkich.
Czy w związku z tą sytuacją Pana znajomi z kręgów biznesowych również przymierzają się do otwarcia biznesu w Polsce?
Wiele ukraińskich firm wybrało już taką drogę bądź planuje pójść w tym kierunku. Mój znajomy, wielki producent konstrukcji metalowych, który prowadzi firmę zatrudniającą ok. 2000 pracowników, zwrócił się do mnie w tej sprawie, mówiąc, że myśli poważnie nad polskim rynkiem. Wcześniej przedsiębiorstwa z Ukrainy były zapatrzone w rynek rosyjski, ale z wiadomych względów musiały skorygować swoje plany. W obliczu tego kryzysu polski rynek staje się dla nich szansą na przetrwanie, mówiąc najzupełniej szczerze. Muszą jednak pamiętać, że mimo wspólnych elementów w Polsce obowiązuje trochę inna kultura biznesu i należy się do niej dostosować. Akurat ukraińskie start-upy wyśmienicie zdają sobie z tego sprawę, bo z założenia ich celem jest rynek globalny.