Panie Piotrze Dudo, nie wiem, co ja Panu zrobiłem, że przyjeżdża Pan z tysiącami swoich związkowców żeby robić awanturę pod moim domem. Ja wiem, że chce Pan ugrać jak najwięcej dla swoich, ale dlaczego moim kosztem? Dlaczego ja, jak i dziesiątki tysięcy innych warszawian musimy stać w korkach, spóźniać się na spotkania i ryzykować swe zdrowie chcąc wyjść na spacer?
Urodziłem się w Warszawie, tak jak moi rodzice i dziadkowie. Ale mieszkałem w swoim życiu w wielu polskich miastach. Na Śląsku spędziłem kilka miesięcy i bardzo dobrze wspominam ten czas. Ludzie, których spotkałem byli w znakomitej większości wspaniali. Jako gorol zupełnie nie czułem dystansu ze strony hanysów i nawet złapałem kilka słów „ślonskiej godki”. Moim ulubionym słowem jest „hasiok”, używam go na co dzień. W Warszawie. I nigdy bym nie wpadł na to, żeby blokować Wam rondo Ziętka, albo robić haję, bo za mało zarabiam.
Warszawa, to miasto ludzi naprawdę ciężko pracujących. Rzesze prekariuszy walczą codziennie w ogromnym tempie, w ogromnym stresie. Są to nie tylko warszawianie, ale też osoby, które tu przyjechały i wiążą z tym miastem przyszłość. Sam znam kilkanaścioro mieszkających tu hanysów. Większość z nich będzie dziś klęło na czym świat stoi nie mogąc przejechać przez Centrum. Znowu będziecie palić opony? Znowu będziecie sikać po bramach? Sorry – kilka razy widziałem Wasze demonstracje i nie jest to pokojowy pochód. Swoją frustrację będziecie wyładowywać na niczemu niewinnym mieście i jego mieszkańcach.
99% Warszawiaków jest na Was wkurzonych. Osoby, które najbardziej dotkną Wasze protesty nie ma najmniejszego wpływu na Waszą sytuację. A nie jest ona wcale taka zła. Według danych GUS z zeszłego roku przeciętne wynagrodzenie w górnictwie wynosiło 6043,74zł brutto. Większość mieszkańców Warszawy, w tym i ja, marzyłaby o takiej pensji. Umowie o pracę. 13-ce. Deputacie węglowym, wczesnej emeryturze. Ale nam nikt nie da dnia urlopu żeby protestować. Nie podstawi autokarów, nie wręczy wuwuzeli i szturmówek. Za dużo mamy do zrobienia.
Nie będę Panu wypominał, że górnictwo jest deficytowe. Kiedy prowadziłem swoją firmę nikt mi nigdy nie dopłacał jeśli ponosiłem straty. Wręcz przeciwnie – ZUS kazał mi płacić horrendalne składki nawet jeśli nie miałem żadnego przychodu (o dochodzie nie mówiąc). Urząd Skarbowy też nie wybacza.
Warszawa swoje już wycierpiała. Zniszczona podczas Powstania Warszawskiego do dziś nie odbudowała swojej tkanki. Wciąż leczy rany, odzyskuje tożsamość. Nie wiem za co tak Pan nienawidzi stolicy. Miasta, które powstało z popiołów. Ponieważ piszę do Pana personalnie – zadedykuję Paniu warszawską piosenką. Jeśli odważy się Pan na odpowiedź, to proszę walić we mnie.
„Możesz mnie chamem zwać, możesz mnie w mordę dać,
Lecz od Stolyly precz, bo krew się będzie lać”