Mnóstwo ludzi liczy na lekkie i szybkie pieniądze z coachingu.
Mnóstwo ludzi liczy na lekkie i szybkie pieniądze z coachingu. Fot. Zrzut z YouTube.com / DS Academy

Na rynku jest mnóstwo osób, które próbują zarabiać na modzie na coaching. Praca wydaje się lekka, łatwa i przyjemna, bo cóż jest trudnego w siedzeniu, zadawaniu pytań i kasowaniu kilku stówek za spotkanie. Żeby być coachem nie trzeba mieć nawet wyższego wykształcenia, ani praktyki w coachingu. Na kurs może skierować nawet Urząd Pracy.

REKLAMA
- Zdarza się, że grupie mamy 1-2 osoby, których naukę finansuje Urząd Pracy – mówi Bożena Czernek z Instytutu Psychoedukacji i Rozwoju Integralnego. – Są to zazwyczaj osoby zdeterminowane, które same walczyły o dofinansowanie takiego kursu. Niektóre Urzędy Pracy dofinansowują nawet całą kwotę. Ale zanim taka osoba dostanie dotację przechodzi u nas rozmowę kwalifikacyjną. Dopiero po pomyślnej rekrutacji podpisywana jest umowa na uczestnictwo w Szkole Profesjonalnego Coachingu zarówno z uczestnikiem, jak i finansującym kurs Urzędem Pracy.
Ilość coachów nie przekłada się niestety na jakość. Zawód, który kiedyś był elitarny przyciąga mnóstwo ludzi, którzy liczą na szybkie i duże pieniądze. 200 zł za godzinę pracy wydaje się kuszącą stawką. Sęk w tym, że na rynku popyt na usługi nie nadąża za podażą nowych coachów. Jest spora grupa „wierzących, ale nie praktykujących” – osób, które zrobiły kurs, zdobyły certyfikat, ale nie miały dość determinacji lub umiejętności żeby przebić się na rynku.
Agnieszka Kasprzyk-Mączyńska
coach, wykładowca SWPS Sopot

- Do certyfikacji potrzebne jest doświadczenie, np. w ICF na stopień ACC, czyli podstawowy, to 100 godzin coachingu, w tym 75% płatnych. To absolutne minimum, żeby ten zawód wykonywać rzetelnie. Ja mam około 2 tysięcy godzin i wciąż dużo do rozwoju przed sobą.

Z punktu widzenia potrzeb gospodarki działanie Urzędu Pracy jest działaniem bezsensownym i spełnianiem zachcianek osób, które chcą być coachem. Nie należy przez to rozumieć, że będą źle wykonywać swoją pracę, ale rynek coachingu jest mocno konkurencyjny. Nawet jeśli odniosą sukces – wyprą z rynku innych, którzy działali. Wydawane są więc niemałe pieniądze na działanie, które o ile może ma sens w skali konkretnego człowieka, to dla gospodarki nie wnosi żadnej wartości, nie likwiduje bezrobocia.
Tadeusz Reimus
coach i terapeuta z Krakowa, Centrum Dobrej Terapii

- Mnóstwo szarlatanów stara się podpiąć pod coaching bo uważa - i słusznie zresztą - że zwiększy to ich wartość rynkową. Brak uregulowania zawodowego i świadomości Klientów sprawia, że istnieją federacje-potworki typu "Alchemia Coachingowego Chi" albo dopuszcza się bicie po twarzy i nazywanie tego motywowaniem. Każdy myślący człowiek będzie miał z tego bekę. Niestety tworzy to także hejt wobec coachingu, który - jako metoda stosowana odpowiedzialnie i profesjonalnie - może mieć wielką wartość rozwojową i pomóc wielu ludziom.

Agnieszka Kasprzyk-Mączyńska dodaje: - Jest sporo pseudocoachów. Opowiem ze swojej perspektywy i doświadczenia. Pracując wśród przyszłych psychologów i śledząc losy absolwentów, wielu robi nie najwyższych lotów studia podyplomowe tuż po magisterce i od razu przedstawiają się jako coachowie. No i nikt im nie zabroni, acz doświadczenia nie mają. A fama idzie w świat.