Już w pierwszym kwartale 2016 roku może zacząć obowiązywać nowe obciążenie podatkowe. W założeniu ma dotknąć przede wszystkim hipermarkety. Politycy liczą na 3,5 mld złotych przychodu dla budżetu. W założeniach ustawy mówi się o 2% stawce podatku od przychodów dla wszystkich, lub o progresywnej stawce uzależnionej od wielkości sklepu.
Podatek ma zapobiegać wyprowadzaniu zysków poza Polskę. Jeśli wejdzie w życie będzie bardzo istotną próbą regulowania rynku. Każdy punkt o powierzchni powyżej 250 metrów kw. objęty zostanie dodatkowym obciążeniem. Przy tak niskiej dolnej granicy powierzchni sklepu skutkami działania ustawy może zostać dotkniętych też wiele sklepów, które teoretycznie ustawa miała bronić – np. należących do sieci Lewiatan.
Kto zapłaci nowy podatek?
Sklepy wielkopowierzchniowe (np. Auchan, Tesco, Castorama)
Dyskonty (np. Biedronka, Lidl, Kaufland)
Salony samochodowe
Księgarnie (o powierzchni powyżej 250 metrów kwadratowych)
Drogerie (o powierzchni powyżej 250 metrów kwadratowych)
Polacy są znani z kreatywności w obchodzeniu prawa. Z pewnością już teraz sztaby prawników i dyrektorów sprzedaży szykują różne warianty przygotowujące do obejścia nowych przepisów. Duzi będą szukać rozwiązań. Przez gęste sito projektu przecisną się mniejsi jak Żabka. Z kolei właściciel dwóch sklepów po 300 metrów kwadratowych będzie musiał dodatkowo płacić.
Kto nie będzie objęty podatkiem?
Punkty handlowe o powierzchni poniżej 250 metrów kwadratowych (np. Żabka, Freshmarket)
Punkty, których roczny obrót wynosi poniżej 700 tysięcy złotych
Stacje benzynowe
Hurtownie
Światowa firma consultingowa PwC na zlecenie Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji przygotowała raport, który pokazuje jakie skutki może za sobą nieść wprowadzenie w Polsce podatku od hipermarketów na wzór rozwiązania z Węgier. To na tym kraju wzorowali się politycy PiS przygotowując swój projekt.
Koszty wprowadzenie ustawy na wzór węgierski
400 mln mniejsze wpływy z CIT
Wprowadzenie ustawy obniży zyski sieci handlowych. Niższy dochód, to niższy podatek płacony przez firmy. Eksperci szacują tę różnicę na 400 milionów złotych.
1,5 mld mniejsze wpływy z VAT
Spodziewany jest również spadek obrotów. Przełoży się on na niższe o 1,5 miliarda złotych wpływy do budżetu z płaconego przez sieci podatku VAT.
9zł droższe zakupy, 409zł w skali roku
Efektem wprowadzenia podatku od reklam byłoby wzrost cen detalicznych produktów. Średni koszyk zakupowy wzrósłby o 9zł. Przekładałoby się to na wyższe o 409zł średnie roczne wydatki każdego gospodarstwa domowego. Wzrost ten najmocniej dotknie najbiedniejsze rodziny.
Co najmniej 76,1 tysiąca nowych bezrobotnych
Zakaz handlu w niedzielę oraz w miejscach zabytkowych skutkowałby koniecznością zwolnienia 76,1 tysiąca pracowników. Niektóre wyliczenia mówią nawet o 100 tysiącach osób, które będą musiały szukać innej pracy. Trudno w tym wypadku przemilczeć koszty społeczne – szczególnie w regionach objętych i tak już dużym bezrobociem, takich jak Warmia i Mazury.
Ustawa zaproponowana przez PiS nie jest oczywiście wierną kalką węgierskiego aktu prawnego. Jednak raport PwC wskazuje najważniejsze koszty jakie może nieść za sobą wprowadzenie prostego i zdawałoby się sprawiedliwego rozwiązania.
Przede wszystkim należy się przyjrzeć temu jakie cele ma realizować ta ustawa. Po pierwsze ma ograniczyć możliwości unikania płacenia podatków w naszym kraju. Tu się w 100% zgadzam z założeniami autorów ustawy. Wszystkie firmy powinny ponosić takie same obciążenia na rzecz społeczeństwa, w którym funkcjonują, bo w przeciwnym razie mamy do czynienia z nieuczciwą konkurencją.
Drugim celem jest ograniczenie ekspansji zagranicznych sieci handlowych. Takie sformułowanie celu daje zagranicznym przedsiębiorcom podstawę do skierowania ustawy do Trybunału Sprawiedliwości. W ramach Unii Europejskiej działamy na jednolitym rynku.
Trzeci cel: zapewnienie dodatkowych dochodów w momencie wychodzenia z kryzysu gospodarczego, jest już nieaktualny. Projekt ustawy powstał w 2012 roku, ale obecnie wzrost gospodarczy przekracza 3 proc. W Polsce nie ma kryzysu, więc takie sformułowanie jest bezzasadne.
Inną kwestią jest dobór środków realizacji celów. Dodatkowy podatek od sprzedaży mają płacić jedynie przedsiębiorstwa prowadzące sprzedaż w sklepach o powierzchni ponad 250 m
kwadratowych. Uzależnienie wysokości podatku od wielkości sklepów nie doprowadzi do realizacji założonych celów, a może wręcz działać na odwrót. Wyjaśnię to na przykładzie.
Jeśli mały przedsiębiorca ma 2 sklepy po 300 metrów wadratowych, będzie objęty podatkiem. Z kolei sieć 100 sklepów, które mają po 200 metrów – nie będzie musiała dodatkowo płacić.
Uzależnienie wysokości podatku od wielkości sprzedaży i siły rynkowej przedsiębiorstw nie jest racjonalne, bo prowadzi do zmniejszenia efektywność inwestycji i wydajności pracy, ale uzależnienie wysokości opodatkowania od powierzchni sklepów jest jeszcze bardziej nieracjonalne, dyskryminuje część przedsiębiorców, nadmiernie ogranicza swobodę gospodarczą i moim zdaniem jest niezgodne z konstytucją.