Sebastian Kulczyk na sprzedaży akcji SabMiller zainkasuje monstrualną gotówkę i kupi kawałek innego globalnego biznesu
Sebastian Kulczyk na sprzedaży akcji SabMiller zainkasuje monstrualną gotówkę i kupi kawałek innego globalnego biznesu agencja Newseria

Sebastian Kulczyk do ostatniej chwili przeciąga negocjacje w sprawie sprzedaży belgijskiej firmie AB Inbev pakietu akcji SabMiller, producenta piwa. To najważniejszy składnik majątku Kulczyków, a sprytne rozegranie transakcji może wynieść "młodego Kulczyka" do międzynarodowej ligi inwestorów.

REKLAMA
To już ostatnie targi w sprawie transakcji połączenia AB Inbev i SabMiller, największych producentów piwa na świecie. W rozgrywce wartej 104 mld dolarów swoje role grają też spadkobiercy Jana Kulczyka, zmarłego niedawno najbogatszego Polaka. W majątku Dominiki i Sebastiana znajduje się kawałeczek SabMillera, pakiet ponad 3 proc. akcji spółki. Ponieważ to jeden z największych producentów piwa na świecie, ów „pakiecik” warty jest ok. 11-12 mld złotych. A Kulczykowie znajdują się w piątce największych inwestorów w spółce.
Przeciąganie liny
AB Inbev chce skupić jak najwięcej akcji. Dogadał się już z zarządem SabMiller, a teraz kusi resztę niezdecydowanych. Niedawno podniósł ofertę do 44 funtów za akcję. Poprzednią Sebastian Kulczyk nazwał bardzo niedoszacowaną i nie oddającą potencjału. Widocznie komunikat w polskich mediach został odczytany przez właściwe osoby. – Kto chce sprzedać musi się zdecydować na transakcję najpóźniej 4 listopada, inaczej pociąg odjeżdża – brzmi ostatnia deklaracja menedżerów AB InBev.
Ma to być już ostatni termin na składanie ofert sprzedaży. Poprzedni, też "ostatni", minął 28 października. Widać więc, że negocjatorzy Kulczyków mają nerwy ze stali i wyczekują aż AB InBev da najlepszą cenę, jaką może dać. Nie mogą jednak grać na zwłokę w nieskończoność. Posiadacze akcji, którzy nie zdecydują się na sprzedaż podczas fuzji będą musieli zatrzymać papiery na kilka lat.
Kulczyk Investments nie udziela komentarza na temat rozstrzygnięcia transakcji. Według nieoficjalnych informacji Sebastian planuje przyjąć ofertę, a pakiet rodziny w SabMilerze byłby wyceniany na 12,5 mld złotych. Trudno sobie wyobrazić taką kwotę na koncie, w gotówce. Z takimi pieniędzmi syn Kulczyka udałby się na kolejne zakupy, bo chce być polskim Warrenem Buffetem.
Biznes do końca świata
Ten guru amerykańskiej giełdy kupuje udziały w takich biznesach, które będą działać do końca świata. Na przykład takich jak Procter & Gamble (podpaski Always, pieluchy Pampers, proszek do prania Vizir, maszynki do golenia Gillette), Coca-Cola (dopóki jest najpopularniejszym napojem na świecie), karty płatnicze American Express, czy bank Goldmann Sachs.
Sebastian Kulczyk też planuje kupić kawałek dużego globalnego i przyszłościowego biznesu. Coś bez czego ludzie nie będą mogli się obejść w ciągu kolejnych 20 lat. Dysponując. 3-4 miliardami dolarów mógłby kupić 1 procent akcji Google, który jak wiadomo położył korporacyjną łapę na wszystkim co ciekawe i przyszłościowe w internecie. Mogłoby to być 2 proc. udziału w Amazonie - o ile uwierzy w rozwój i zyski z handlu internetowego, albo Facebooka.
Byłoby to rozwinięcie strategii Jana Kulczyka, który pod koniec życia planował wielkie transakcje. Jak wiemy z wątków taśm podsłuchanych podczas rozmów z Radkiem Sikorskim, planował przejąć ukraiński sektor energetyczny albo "wykupić" niemiecki E.ON - wartego 19 mld euro giganta energetyki. Co ciekawe, opublikowane w TV Republika taśmy, które miały skompromitować Jana Kulczyka przyniosły odwrotny efekt. W większości komentarzy pod publikacjami czytelnicy byli pełni podziwu dla planów nieżyjącego miliardera. Już wcześniej mówił w wywiadzie: – Otwieram świadomość Polakom, że jak chcemy możemy zrobić wielkie rzeczy. Czemu nie. To ja wykupiłem z koncesji Shella, a nie, oni mnie – mówił o inwestycji w wydobycie ropy w Nigerii.
Polak współwłaścicielem kawałka Google. Brzmi nieźle?