Mój kolega prowadzi firmę szkoleniową. Przy wejściu do willi, w której ma biuro powiesił hasło. „Za darmo pracują studenci. Profesjonaliści pracują za kasę.” Była to reakcja na coraz częstsze telefony z propozycjami od naprawdę dużych firm. Chciały darmowego szkolenia w zamian za referencje.
Jeśli jesteś freelancerem, to też na pewno spotkałeś się z propozycją pracy za darmo. Klienci oczekują, że przygotujesz im grafikę, wykonasz sesję zdjęciową, napiszesz tekst za przysłowiową bułkę. Albo wręcz za darmo. Na Facebooku strona „Nie fotografuję za darmo” ma grubo ponad 10.000 fanów. Niemal codziennie administratorzy wrzucają kolejne „wymarzone” oferty pracy.
Piotr Knap jest jednym z najbardziej wziętych fotografów w Warszawie. Robi przede wszystkim sesje ślubne, narzeczeńskie, ale również w świecie mody jest uznaną marką. I choć jest artystą z topu, to wciąż ma propozycje pracy za darmo. - Piszą do mnie początkujące modelki, które chcą abym im zrobił sesję zdjęciową i mógł sobie potem wrzucić do portfolio. Ale takie maile od razu kasuję. Szkoda na nie czasu.
3 lata temu inny fotograf – kolega Piotra Knapa – przygotował prowokację. Zamieścił w serwisie gumtree następujące ogłoszenie:
- Było to wyrazem naszej frustracji jako środowiska. Bardzo często dostawaliśmy absurdalne propozycje pracy „do portfolio”. – komentuje Knap. – Wiem, że początkujący artyści dostają takich ofert mnóstwo.
Trochę inna jest historia Oleny Herasym. Przyjechała do Polski z Ukrainy. Tam była HR-owcem. Kiedy więc zaczynała w naszym kraju swoją karierę jako fotograf często zdarzało jej się pracować za darmo. Z tym, że to ona sama zgłaszała się oferując swoje usługi. - Zdobywałam w ten sposób doświadczenie i dzięki temu miałam co pokazać. – mówi. – Teraz pracuję już za normalne wynagrodzenie. Najczęściej na umowę o dzieło.
Czasem jednak przeglądając oferty jest – jak mawiają Rosjanie - „i smiszno i straszno”. Znana firma oferuje za wymyślenie sloganu reklamowego paczkę kredek.
Inny pracodawca oferuje 4zł za 1000 znaków tekstu. Podkreśla jednak, że zależy mu na dobrej jakości wykonanej pracy. Daje to obłędną stawkę 7,20zł za stronę maszynopisu. Jeszcze dwa złote i będzie można kupić Big Maca. Albo wystarczy „Na Bułkę”. Tak nazywa się kolejny fanpage z ofertami pracy za żenująco niskie wynagrodzenie.
Bezpłatne praktyki są zgodne z prawem i mogą mieć sens, jeśli zawierają konkretny program, uczą praktycznych umiejętności, których zdobycie nie było możliwe np. podczas studiów. Jednak często rodzimi przedsiębiorcy, choć też np. pary narzeczeńskiej, próbują nadużywać tego, że niektórzy są skłonni pracować za darmo. W zamian za doświadczenie. Ale tam, gdzie najważniejsza jest cena – trudno oczekiwać jakości.