
Ruszamy z rankingiem na Ambasadora Polskiej Przedsiębiorczości THINK BIG - który INNPoland przygotowuje w partnerstwie z UPC Polska. Nagroda przyznana zostanie najbardziej zasłużonej postaci na polu promowania kultury innowacyjności w biznesie oraz stwarzania warunków do rozwoju przedsiębiorczości.
Kiedy Grażyna poznała przyszłego męża - Jana Kulczyka studiowała prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicz w Poznaniu. I chociaż po ślubie musiała zająć się domem i rodziną nie rezygnowała z własnych ambicji –zrobiła aplikacje sędziowską i przez kilka lat pracowała w Instytucie Prawa Cywilnego poznańskiego uniwersytetu. - Aplikację robiłam w Zielonej Górze. Co poniedziałek o drugiej w nocy wsiadałam do pociągu. Przesiadka była w Zbąszynku, nad ranem. W barze dworcowym zjadałam bułę i piłam kakao z wyszczerbionego kubka. Na ósmą szłam na zajęcia do Sądu Wojewódzkiego i przysypiałam ze zmęczenia. A po południu szybko na PKS do Krosna Odrzańskiego, gdzie miałam pokoik na zapleczu sali rozpraw. Ale do łazienki musiałam przechodzić przez tę salę, więc pobudka była o szóstej, żeby się umyć, zanim do sądu przyjdą interesanci – wspominała tamten szalony okres w rozmowie z „Twoim Stylem”.
Po rowerach weszła w kolejny biznes – tym razem zaczęła prowadzić salon Volkswagena. Oprócz samochodów sprzedawała tam obrazy - na początku debiutujących artystów. - Galeria miała promować młodych malarzy, ale też sam salon. Bo on w szarzyźnie początku lat 90. tak się wyróżniał, że ludzie się czuli skrępowani i tylko patrzyli przez szybę. A ja chciałam, żeby wchodzili do środka. Nawet jeśli się wstydzili pytać o samochody, to mogli przecież powiedzieć, że przyszli zobaczyć obrazy. A z drugiej strony, wielu biznesmenów namówiłam do zakupu pierwszego w życiu dzieła sztuki. Jak facet kupował samochód, mówiłam mu: "To dla pana, a dla żony, bardzo proszę, na tylne siedzenie niech pan ten obrazek włoży, to się ucieszy". No i brali. - tłumaczyła w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Z czasem jednak niezwykła galeria zaczęła przyciągać coraz więcej głośnych nazwisk. Kulczyk znała się bowiem doskonale i na biznesie i na sztuce, więc świetnie wiedziała , jak sprzedać każdego malarza.
To wtedy właśnie zaczęła wdrażać filozofię 50/50. O co w niej chodzi? Według Kulczyk połowa przedsięwzięć biznesowych musi stanowi sztuka, a dokładniej „budowanie instytucji świadomie promujących wiedzę o kulturze”. I to założenie wprowadza w Starym Browarze, który kupiła na początku lat 90’. Wtedy budynek był w całkowitej ruinie, dzisiaj jest unikalnym w skali Europy centrum sztuki i handlu. - Chciałam tę ruinę odbudować, żeby stworzyć artystom miejsce, w którym będą się dobrze czuli. Jak w Nowym Jorku: surowe ściany, cegła, metal. Więc taki zrobiłam Browar. I ten pierwszy okres po zakupie rzeczywiście był szalony, fantastyczny. Były tu wernisaże, spektakle operowe, teatry dramatyczne i bazgranie po ścianach. Niesamowity kocioł artystyczny – tak Kulczyk opisywała początki Starego Browaru w „Gazecie Wyborczej”.
Nominacja za: wspieranie młodych przedsiębiorców i działalność charytatywną
Oprócz sztuki Grażyna Kulczyk wspiera również młodych przedsiębiorców. Ostatnio zainwestowała w kilka startupów m.im. amerykańskie projekty – mediowy Qbeats oraz medyczny Caremerge - a także polski Cosmose, które stworzyło rozwiązanie umożliwiającą mierzenie efektywności reklam.
Kulczyk jest również znana szerokiej działalności charytatywnej. Niechętnie się jednak do niej przyznaje. Dlaczego?- Nie mówiliśmy z mężem o naszej pracy dla innych. Mieliśmy zakorzenione, że to niestosowne. Ale potem przychodzą ciężkie czasy, i człowiek nie ma nic na swoją obronę. Miałam okres rozdarcia, otwierałam te listy i reagowałam spontanicznie. Potem okazywało się, że pieniądze, które przesłałam, poszły na inny cel. Dziś wiem, że pomaganie innym to sztuka. Kiedyś jako pierwsza z tej części Europy zostałam zaproszona przez Fundację Rockefellera na seminarium na temat filantropii. Byliśmy m.in. w Ugandzie, w szpitalu dla chorych na AIDS. Widziałam tam matki, które karmiąc dzieci piersią, skazywały je na śmierć, bo po upływie trzeciego miesiąca dziecko przestaje być odporne na wirus. Problemem jest brak mleka w proszku – podkreślała w wywiadzie z „Twoim Stylem”.