W Polsce kwitnie rynek lombardów. Właściciele tych biznesów poczuli, że stacjonarne punkty to za mało, dlatego masowo przenoszą się do internetu. Tu mogą nabywać i sprzedawać szybciej i docierać do szerszej rzeszy klientów. Jednak nie celują już tylko w drobnicę, jak telefony czy samochodowe radia – wystawia się np. biżuterię, której wartość sięga kilkunastu tysięcy złotych. Nie jest to trend rosnący tylko w Polsce – na Zachodzie również prężnie rozwija się rynek pożyczek pod zastaw luksusowych dóbr.
Wchodzę na stronę internetową Galerii u Adama, która zajmuje się sprzedażą antyków. Od razu witają mnie promocje – kolia z białego złota za połowę ceny, czyli 50 tysięcy złotych czy złoto-srebrne klipsy z diamentami za niecałe 14 tysięcy złotych (obniżone z 27). Można również kupić obrazy – tu ceny wahają się od 100 złotych do prawie 50 tysięcy.
Dzwonię na numer kontaktowy ze strony. Odbiera jakaś kobieta. Pytam się o możliwość rozmowy z właścicielem. Mówi, żebym zostawił numer, jak będzie miał ochotę to oddzwoni. Trudno, poczekam. W tym czasie przeglądam inne strony oferujące pożyczki pod zastaw. Jedna sieciówka, Loombard, ma bardzo dobrze rozbudowaną stronę, z mapą stacjonarnych punktów i możliwością zakupów online. Wszystko, żeby jak najszybciej kupić towar od pożyczkobiorcy kupić i ewentualnie sprzedać. Tutaj już jest mniej wybrednie, można znaleźć właściwie wszystko, bazar na własnym ekranie: szlifierki kątowe, nawigacje czy telefony (jeszcze z gwarancją). Wszystko tańsze niż na allegro o kilka-kilkanaście procent.
Szukam numeru telefonu. Na stronie namiar jest tylko do punktów stacjonarnych. Kontaktuję się przez formularz na stronie. Może ktoś przekaże moją prośbę o wywiad. Na razie pozostaję mi tylko czekać.
Praskie zagłębie lombardów
Jeśli ktoś chce udać się na poszukiwania taniej biżuterii i elektroniki, Praga Północ jest zagłębiem lombardów – w okolicach Ząbkowskiej i Targowej właściwie ze sobą sąsiadują. Sprzedawcy nie są wygadani. Zbywają moje pytania, mówiąc żebym przyszedł kiedy indziej i sprawiają wrażenie niechętnych do rozmowy nawet na temat sprzedaży – w kwestii biżuterii informują mnie, żebym zapytał za dwa tygodnie, może miesiąc, wtedy coś powinno przyjść. Jeśli bardzo mi się śpieszy to zostaje złotnik lub jubiler. A oni od kogo biorą? A co mnie to obchodzi? – Odburkują. Zauważyłem tylko, że w takich miejscach można dostać tylko drobne rzeczy – koszmarne bibeloty z porcelany za maksymalnie 300 złotych, używane mikrofale lub smartfony (tutaj oferta jest największa). Pożyczkobiorcy raczej nie mają najlepszego towaru.
Luksusowo i po okazyjnej cenie
Na Zachodzie natomiast kwitnie zastawianie luksusowych towarów. W 2008 roku powstał serwis Borro, internetowy lombard, który oferuje pożyczki pod zastaw do 10 milionów dolarów za dzieła sztuki, antyki, biżuterię, luksusowe samochody a nawet wino. Pożyczkobiorcy uzyskują kwotę od 65 do 70 procent wartości dobra, które zostawiają. Dla wielu z nich to szybszy i bardziej dyskretny sposób na zdobycie funduszów niż uzyskanie pożyczki z banku. Od tego czasu Borro uzyskało 10 tur finansowania od inwestorów na łączną kwotę ponad 171 milionów dolarów – ostatnią w lutym w wysokości 19 milionów dolarów.
Serwis Amazon również uruchomił stronę, na której można kupić dzieła w sztuki w stosunkowo rozsądnych cenach. Taka forma ekonomicznego egalitaryzmu pozwala na stałe poszerzenie odbiorców wśród klasy średniej, na którą, w specyficznej odmianie teorii skapywania, spadają dobra luksusowe dostępne w okazyjnych cenach – zupełnie jak na promocji w supermarkecie.
Okazało się, że wielu zamożnych mieszkańców nie przejmowało się inwestowaniem swoich pieniędzy, używając ich do dalszej konsumpcji. Kiedy widmo bankructwa i utraty majątku staje im przed oczami, po prostu oddają część swoich zbędnych, luksusowych samochodów i chwilowo rezygnują z życia ponad stan, licząc na poprawę koniunktury. W zeszłym roku do serwisu trafiła nawet statuetka Oscara, za którą zespół strony udzielił pożyczki w wysokości 70 tysięcy dolarów.
Kowalski na internetowych łowach
Format sprzedaży internetowej stał się szansą dla klasy średniej – niefrasobliwość bogaczy otwiera furtkę do dóbr nieosiągalnych w normalnych warunkach. Odpowiednio sprytne podejście pozwala przeciętnemu Kowalskiemu na kupno zegarków Patek czy diamentowych kolii nawet za połowę ich nominalnej ceny.
Lombardy stały się popularne do tego stopnia, że weszły do popkultury. W Stanach Zjednoczonych od 2009 roku produkowane jest reality show Pawn Stars, który prezentuje życie rodziny Harrisonów, właścicieli 24-godzinnego skupu złota i srebra. Serial przedstawia ich relacje między sobą, pracownikami i ludźmi, którzy przychodzą z artykułami, które ich zdaniem mogą dać w zastaw.
Dochodzi oczywiście do spięć i konfliktów na różnych osiach – zarówno w rodzinie, jak również między nachalnymi ludźmi, którzy próbują uzyskać dobrą kwotę pożyczki za marny, zdaniem właścicieli, towar.
Polsat poczuł, że ten format ma potencjał i w tym roku wyprodukował „Polski Lombard” – 12-odcinkowy serial o rodzinie z Siemianowic Śląskich, która prowadzi największy powierzchniowo Lombard w Europie. Rodzima produkcja emitowana na Polsat Play nie przyjęła się jednak tak dobrze jak pierwowzory ze Stanów i na razie produkcję zakończono na pierwszym sezonie.
Wschodzący rynek e-lombardów
Od 2010 roku liczba lombardów regularnie wzrasta. Otwierane są coraz to nowsze punkty w małych miastach i w biedniejszych dzielnicach większych. W Polsce od 2012 roku liczba takich punktów wzrosła z 10 do 15 tysięcy. Od 2008 roku, czyli właściwie od początku kryzysu światowego, lombardy przeżywają kolejną młodość. Ludzie zawiedzeni bankami decydują się iść po pożyczkę do miejsca, które w ich mniemaniu działa szybciej i sprawniej. Dotyczy to teraz osób z każdej warstwy społecznej – różnica polega na tym, że osoby mniej zamożne idą z rodowymi pamiątkami, telefonami lub elektroniką, która na chwilę obecną wydaje im się zbędna i uzyskują za nią ułamek jej wartości, natomiast bogatsi mogą pozwolić sobie na wystawienie sprzętu online, bez ruszania się z domu, na lepszych warunkach i z większą szansą na jej odkupienie.
Kryzys finansowy i nowe technologie spowodowały, że branża, którą ludzie uważali za wymarłą lub zmarginalizowaną, ma się coraz lepiej. Ludzie z klasy średniej mogą stać się posiadaczami dóbr, na które normalnie nie mogłyby sobie pozwolić – bogacze muszą ratować się sprzedażą rzeczy, które bezrefleksyjnie kupowali na potęgę w okresie hossy. Lombardy nie tylko stają się biznesem przynoszącym miliony złotych rocznie w Polsce i setki milionów na Zachodzie, lecz także dokonały ekspansji na rynki wcześniej dla nich niedostępne. Teraz zastawić można wszystko – koniec z tombakowymi pierścionkami i telefonami i nieznanego pochodzenia. Po okazyjnej cenie (dla grupki wybranych oczywiście) dostępne są obrazy Starych Mistrzów, diamentowe pierścionki i zabytkowe auta.