Środek listopada. Słoneczny poranek w Tel Awiwie. Na termometrze 22 stopnie Celsjusza. – Dość chłodno. W weekend ma być 30 stopni. Trudno jednak narzekać. W Polsce marzłabym teraz pewnie czekając na SKM-kę, żeby dojechać do Warszawy – mówi Gosia Gilad, która mieszka w dzielnicy Ramat Awiw, a jeszcze do niedawna mieszkanka Piastowa pod Warszawą
Kilka lat temu Gosia poznała swojego przyszłego męża Assafa i po skończeniu studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim przeprowadziła się do Tel Awiwu. Marzenie o tym, by pracować w warszawskiej korporacji prawniczej zamieniła na pracę w kancelarii specjalizującej się w obsłudze izraelskich startupów. Pomaga także Assafowi w prowadzeniu jego własnego start-upu – ScholarGeek.org – strony internetowej, która wyszukuje kierunki studiów i dopasowuje do nich stypendia, zgodnie z profilem użytkownika.
To, że Gosia i Assaf związali swoje kariery ze start-upami nie jest przypadkiem. Choć Tel Awiw jest niewiele większy od Szczecina, jak pokazują badania opublikowane przez amerykański serwis CityLab, pod względem innowacyjności przegania miasta takie jak Berlin, Londyn czy Singapur. I choć wiedzie prym w kraju, na innowacje i start-upy z sukcesem stawiają także miasta takie jak Jerozolima czy Beersheva.
Łącznie Izrael ma 63 firmy notowane na giełdzie NASDAQ (więcej niż Europa, Japonia, Korea Południowa i Indie razem wzięte), a pod względem centrów B+R lokalizowanych przez wielkie światowe koncerny Izrael ustępuje jedynie USA.
Izraelskie gwiazdy
Startupy z Izraela mają na swoim koncie sukcesy, o których polskie firmy mogą na razie tylko pomarzyć. Wśród izraelskich firm, o których w ostatnich latach było głośno są:
1. Waze – aplikacja nawigacyjna - przejęta przez Google za 1.1 mld dolarów
2. PrimeSense – producent sensorów 3D - przejęty przez Apple za 345 mln dolarów
3. Soluto – serwis chroniący urządzenia elektroniczne - przejęty przez Asurion za $ 130mln dolarów
4. Wix – platforma rozwiązań webowych - zaliczyła debiut giełdowy z wyceną $ 119mln dolarów
Źródło: Forbes
W Polsce widać pęd ku innowacjom, choć często deklaratywny i wynikający z hojnych unijnych dofinansowań. W Izraelu, choć brukselskie fundusze tam nie docierają, innowacje się udają. Z czego to wynika?
– W Izraelu działa około 70 akceleratorów przedsiębiorczości. Rząd Izraela poprzez różnego rodzaju programy inkubacyjne corocznie inwestuje miliony dolarów w nowopowstające start-upy. Nakładają się na to ulgi podatkowe. Każde większe miasto w Izraelu organizuje spotkania mentorskie dla początkujących startupowców. Do tego dochodzi bardzo dobrze rozwinięty rynek venture capital oraz współpraca pomiędzy ośrodkami akademickimi a biznesem. To wszystko tworzy bardzo przyjazny ekosystem, który ułatwia kontakty z potencjalnymi inwestorami – mówi Gosia.
Rady, których nie zastosujemy...
Izraelski system wspierania start-upów i sektora hi-tech od strony instytucjonalnej jest od dawna obiektem badań instytucji zajmujących się animowaniem innowacyjności. Jednak zdaniem Karin Mayer Rubinstein, prezes Israel Advanced Technology Industries (IATI) – największej izraelskiej organizacji skupiającej firmy z sektora hi-tech, istnieją także zaskakujące, pozainstytucjonalne uwarunkowania, które sprawiają, że Izrael przoduje w tabelach innowacyjności. – Żyjemy w ciągłym zagrożeniu i przez to na wysokich obrotach (ze względu na sytuację w regionie – red.). Przez to musimy też ciągle obmyślać nowe sposoby na to, jak minimalizować zagrożenie w codziennym życiu. To ważny czynnik wpływający na naszą innowacyjność – mówi Rubinstein.
Dodatkowo, potężna armia to również potężny nabywca izraelskich technologii. Ten aspekt był szczególnie ważny, gdy izraelska scena start-upowa nabierała kształtu kilka dekad temu. – Byłem w Izraelu kilknanaście lat temu na wizycie studyjnej. Ze zdziwieniem odkryłem, że podczas gdy w Polsce przedsiębiorcy myśleli przede wszystkim o rynku konsumenckim, w Izraelu wszyscy myśleli o produkcji na potrzeby armii – mówi Krzysztof Gulda, niezależny konsultant oraz były dyrektor ds. strategii w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Choć teraz największe przejęcia (takie jak Waze zakupione przez Google czy PrimeSense przejęty przez Apple) już nie należą do armii, wojskowi wciąż są jednym z głównych graczy na rynku izraelskich innowacji.
Na innowacyjność izraelskich startupów wpływa również powszechny pobór – twierdzi Rubinstein. – W wieku 18 lat wszyscy, praktycznie bez wyjątku, idą do armii. Wychodzą po dwóch lub trzech latach. Tam, wielu z nich dowodzi jednostkami. Dzięki temu już w wieku 20 lat mają umiejętności, pewność siebie i doświadczenie, które pozwala na sprawne zarządzanie zespołami. To,rzecz jasna bardzo przydaje się w prowadzeniu własnej firmy.
Jednostka 8200 – szkoła dla przyszłych przedsiębiorców
Elitarna Jednostka 8200 zajmuje się cyberbezpieczeństwem i jest swego rodzaju inkubatorem dla przyszłych przedsiębiorców. Do jednostki trafiają adepci wybrani przez łowców talentów spośród uczniów szkół średnich. Są wśród nich, osoby które wykazują się największym talentem technicznym, a ich główna praca to tworzenie rozwiązań na potrzeby oficerów wywiadu wewnątrz armii. Wszystkie rozwiązania, zamiast być zamiawiane u zewnętrznych dostawców, tworzone są w obrębie jednostki, a ponieważ dotyczą spraw związanych z bezpieczeństwem państwa, muszą spełniać bardzo ostre kryteria jakościowe.
Ten "poligon dla technologów" ukończyło wiele wybitnych poostaci izraelskiej sceny startupowej, wśród nich Palo Alto Networks, CyberArk i Imperva, których wyceny liczone są w dziesiątkach milionów dolarów.
Żródło: Techcrunch
...i te które musimy
Dodatkowo Rubinstein wskazuje na to, że biznes jest bardzo silnie wspierany przez rozsianą po świecie diasporę. – Trzymamy się blisko. Jeśli masz firmę i szukasz funduszy lub planujesz ekspansję, na przykład na rynek amerykański, możesz liczyć na to, że ktoś przedstawi cię inwestorom – mówi Mayer. Tak się też składa, że to diaspora nie tylko blisko ze sobą powiązana, ale też wpływowa. Wśród członków diaspory żydowskiej są m.in. Larry Ellison, założyciel Oracle (jego majątek wyceniany jest na 28 mld dolarów) czy Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka (majątek: 13.3 mld dolarów).
Innowacje wynikające z powszechnego poboru czy konfliktu brzmią w przypadku Polski absurdalnie. Ale większe zaangażowanie diaspory w pomoc polskim przedsiębiorcom już nie. Nie mamy wprawdzie polskich Ellisonów czy Zuckerbergów, ale przecież polscy emigranci to nie tylko pracownicy najniższego szczebla. Mamy bogatych polonusów (takich jak np. Edward P. Roski, magnat nieruchomości działający w Kalifornii. Jego majątek wyceniany jest na 4.2 mld dolarów. U nas praktycznie nieznany). Mamy też wielu młodych ambitnych ludzi, chętnych dzielić się kontaktami i know-howem na temat innowacji. Tyle że w przeciwieństwie do Izraelczyków, nic z tym nie robimy. Pokazuje to przykład Gosi. – Gdyby polski start-uper zwrócił się do mnie z pytaniem o kontakty w Izraelu, pomogłabym – deklaruje Gosia. – Musi się jednak do mnie zwrócić, a to rzadko się dzieje